logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

U progu gwiezdnych wojen

Adam Paweł OLECHOWSKI | 10 sierpnia 2024
Wizja artystyczna. Soviet Military Power 1985, The U.S. National Archives

Kosmos fascynował ludzi niemalże od zarania dziejów. Fascynacja ta znalazła swój wyraz w mitach, legendach, baśniach i poematach. Częstym motywem tych opowieści były odbywane przez bogów, herosów, a nawet zwykłych ludzi wyprawy kosmiczne. Fantazja twórców wspomnianych utworów nie ograniczała się tylko do zwykłych podróży międzyplanetarnych. Przestrzeń kosmiczną uczynili oni bowiem także areną toczonych między bogami walk. Przykładem może być chociażby staroindyjski epos Mahabharata, w którym toczona z użyciem kosmicznych machin wojennych – wimanów – wojna kończy się zagładą starożytnej cywilizacji.

Na realizację swoich marzeń o kosmicznych podróżach ludzkość musiała jednak poczekać praktycznie do lat 50. XX stulecia, kiedy to w przestrzeni okołoziemskiej pojawiły się pierwsze stworzone ręką człowieka obiekty[1]. Chociaż rozpoczęty wówczas wyścig kosmiczny pomiędzy USA i ZSRR miał oficjalnie naukowy charakter, to jednak nawet niewtajemniczeni mogli dostrzec, iż tak naprawdę chodzi o rozwój techniki wojskowej, m.in. związanej z budową międzykontynentalnych rakiet balistycznych.

Plany na militarne wykorzystanie przestrzeni kosmicznej pojawiły się jednak jeszcze przed rozpoczęciem kosmicznej rywalizacji wielkich mocarstw. Już w 1954 roku, czyli jeszcze przed wystrzeleniem przez ZSRR pierwszego sztucznego satelity Ziemi Sputnik-1, narodził się w głowach amerykańskich strategów pomysł wykorzystania przestrzeni kosmicznej dla celów szpiegowskich. Rozpoczęte zostały wówczas prace nad opatrzonym kryptonimem „Feed Back” programem budowy satelitów rozpoznania fotograficznego. Cztery lata później, w lutym 1958 roku, prezydent USA Dwight D. Eisenhower zatwierdził program budowy satelitów szpiegowskich CORONA. Wynikiem programu było pojawienie się w przestrzeni kosmicznej pierwszego, testowego satelity szpiegowskiego KH-1[2]. Niedługo po nim, bo już w 1962 roku, w kosmosie pojawiły się także radzieckie satelity rozpoznania fotograficznego Zenit. Dziś oprócz Rosji i USA swoje satelity szpiegowskie posiada kilkanaście państw, wśród których są nie tylko takie mocarstwa jak Chiny, Indie czy Wielka Brytania, lecz również mniejsze państwa, m.in. Iran, Izrael oraz Korea Północna. Satelitami rozpoznania optycznego dysponują także podmioty pozapaństwowe. Przykładem może być amerykańska firma Maxar Technologies Inc., która świadczyła usługi z zakresu optycznej obserwacji Ziemi. W 2022 roku firma ta opublikowała zdjęcia rosyjskich kolumn wojsk w Ukrainie.

Nie trzeba dodawać, iż współcześni „kosmiczni szpiedzy” znacznie różnią się swoimi parametrami i umiejętnościami od poprzedników z serii KH i Zenit. Poszerzeniu uległ także zakres stojących przed nimi zadań. Oprócz „klasycznego” rozpoznania optycznego zajmują się one także rozpoznaniem radioelektronicznym i telemetrycznym oraz, w ramach wczesnego ostrzegania, wykrywaniem startu rakiet balistycznych.

Należące do poszczególnych państw oraz innych ponad- i pozapaństwowych podmiotów floty wojskowych satelitów nie składają się rzecz jasna wyłącznie ze sputników rozpoznawczych. Sporą ich część stanowią m.in. satelity nawigacyjne. Pierwsze tego typu satelity zaczęły pracować dla potrzeb amerykańskiej marynarki wojennej już w 1964 roku (system NAVSAT). Dziś systemami nawigacji satelitarnej dysponują nie tylko USA (GPS), lecz również Rosja (GLONASS), Chiny (BeiDou), Indie (IRNSS), Japonia (QZSS), Francja (DORIS) i Unia Europejska (Galileo). Wymienione systemy wykorzystywane są zarówno do celów wojskowych, jak i komercyjnych.

Kolejną grupę satelitów podwójnego, wojskowo-cywilnego zastosowania stanowią satelity telekomunikacyjne. Nowe, hybrydowe formy prowadzenia wojny, w szczególności działania w przestrzeni informacyjnej, sprawiają, iż w przypadku satelitów telekomunikacyjnych dominować zaczyna ich szeroko rozumiane militarne zastosowanie. Tyczy to nie tylko satelitów używanych przez podmioty państwowe, lecz również tych znajdujących się w prywatnym posiadaniu. Przykładem może być chociażby wykorzystanie podczas wojny w Ukrainie należącego do amerykańskiej prywatnej firmy SpaceX satelitarnego systemu telekomunikacyjnego Starlink. Ukraińskie Siły Zbrojne wykorzystują satelity Starlink m.in. do sterowania i łączności z atakującymi wojska rosyjskie dronami. Paradoksem może być fakt, że dzięki zdobytym terminalom ze wspomagającego Ukraińców systemu korzystają także Rosjanie.

Planujący działania wojenne w przestrzeni kosmicznej stratedzy znaleźli bojowe zastosowanie dla wykorzystywanych w stricte naukowych celach mikro-, nano- i pikosatelitów. Te wykorzystywane do pomiaru wiatru słonecznego i testowania nowych technologii (żagli słonecznych) satelitarne drobnoustroje mogłyby posłużyć do… niszczenia swoich większych kolegów. Rozpędzone do dużych prędkości, wprowadzone na orbitę „dużego” satelity rozpoznawczego, nawigacyjnego lub telekomunikacyjnego mogą one w razie kolizji doprowadzić do jego poważnego uszkodzenia i wyłączenia z eksploatacji. Innym militarnym zastosowaniem satelitarnej drobnicy byłaby pomoc w cybernetycznym przejmowaniu i przeprogramowywaniu satelitów przeciwnika.

Likwidacji satelitów przeciwnika służą nie tylko inne satelity. Zneutralizować je bowiem można także, trafiając pociskiem rakietowym, za pomocą zakłóceń radioelektronicznych, a także laserowo i cybernetycznie. Zaskoczeniem nie będzie zapewne fakt, iż pomysły na zwalczanie wrogich satelitów pojawiły się zarówno w USA, jak i ZSRR już w latach 50. XX wieku. Początkowo planowano użyć do tego celu wystrzeliwanych z Ziemi pocisków rakietowych. Z czasem pojawiły się bardziej oryginalne pomysły, takie jak np. niszczenie satelitów za pomocą wywołanego atomowym wybuchem impulsu elektromagnetycznego oraz przy użyciu laserów. Obecnie sprawnymi rakietowymi systemami antysatelitarnymi dysponują Chiny, Indie, Rosja i USA. Według różnych informacji zdolnymi zniszczyć satelitę rakietami Arrow (Hetz)3 dysponuje także Izrael. Ambicje posiadania własnych systemów antysatelitarnych mają zapewne także i inne państwa. Ambicji tych nie powstrzyma przyjęta 1 listopada 2022 roku przez grupę roboczą ONZ uchwała wzywająca państwa do rezygnacji z testów rakiet antysatelitarnych. Uchwała ta nie jest bowiem prawnie wiążąca.

Zupełnie jak w Gwiezdnych wojnach, do niszczenia satelitów przeciwnika wykorzystywać można laser. Jak na razie przy pomocy laserów można jedynie oślepić wrażego satelitę. Takimi możliwościami dysponować mają rosyjskie naziemne systemy laserowe „Piereswiet” i „Kalina”. W planach kosmicznych wojen lasery mają jednak nie tylko oślepiać satelity przeciwnika. Ich przeznaczeniem ma być bowiem także zestrzeliwanie sputników, rakiet balistycznych i innych obiektów kosmicznych przeciwnika. Koncepcja takiego wykorzystania laserów pojawiła się już prawie 40 lat temu w opracowanym przez USA programie Strategicznej Inicjatywy Obronnej (SDI). Według pracujących nad tym programem specjalistów wykorzystywane do zwalczania rakiet balistycznych potencjalnego przeciwnika działa laserowe miały być umieszczone w przestrzeni kosmicznej. Planujący SDI zdali się zapomnieć, iż 10 października 1967 roku zarówno USA, jak i ZSRR ratyfikowały zatwierdzony jeszcze w grudniu 1966 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Traktat o Przestrzeni Kosmicznej, który zobowiązywał strony do pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej.

Zdaje się, iż o wspomnianym traktacie nie wiedzą lub nie pamiętają także współcześni stratedzy i spece od geopolityki, którzy otwarcie kreślą wizję gwiezdnych wojen XXI stulecia. Ich plany przekształcenia kosmosu w pole przyszłych bitew wynikają nie tylko z czysto ludzkiej chęci zdominowania innych ludzi, lecz mają także swoje ekonomiczne przyczyny. Przeprowadzone badania wykazały bowiem, iż w kosmosie pełno jest niezbędnych naszej ziemskiej gospodarce pierwiastków i minerałów. Sporo z nich znajduje się, jak na warunki kosmiczne, stosunkowo blisko Ziemi, np. na Księżycu, Marsie i na krążących w naszym układzie słonecznym planetoidach. Jest więc o co się bić.

Wychodząc z założenia, iż kto przejmie kontrolę nad kosmosem, kontrolować będzie także całą Ziemię, stratedzy planują rozmieścić na okołoziemskich orbitach oraz na Księżycu systemy uzbrojenia zdolne razić nie tylko cele znajdujące się w kosmosie, lecz również na Ziemi. Co ciekawe, koncepcję takiej broni przedstawił już w latach 70. XX wieku amerykański pisarz SF Jerry Eugene Pournelle. Tajemnicą Poliszynela jest, iż koncepcja Pournelle’a znalazła swoje odbicie w przygotowanym w 2003 roku przez Siły Powietrzne USA projekcie „Thor”. Zgodnie z nim w przestrzeni kosmicznej ma zostać umieszczony specjalny satelita, który w razie potrzeby ostrzelałby wybrane cele na powierzchni Ziemi rozpędzonymi do dużej prędkości, ważącymi ok. 8 ton wolframowymi prętami, tzw. „rózgami Boga”.

Jak to z planami wojennymi bywa, wcześniej lub później pojawi się ktoś, kto nie zważając na międzynarodowe zobowiązania przystąpi, w imię jakiejś obłąkańczej idei lub pod pozorem obrony przed potencjalnymi wrogami, do ich realizacji. Koszty takiego przedsięwzięcia będą ogromne, znacznie przekraczające te przeznaczone na ziemskie zbrojenia. Pojawić się więc musi pytanie o sens takiej inwestycji. Pieniądze, które trzeba będzie przeznaczyć na kosmiczne zbrojenia, można przecież przeznaczyć na cele związane z pokojową eksploracją kosmosu. Pokojowa eksploracja kosmosu przyniesie nam bowiem o wiele więcej korzyści niż próby przeniesienia w przestrzeń kosmiczną naszych ziemskich sporów. Ponadto może ona stymulować procesy integracyjne tu na Ziemi. Nasze ziemskie spory, podziały i granice bledną wobec potęgi kosmosu. W szerokim kosmicznym ujęciu nie jesteśmy więc Polakami, Niemcami czy Rosjanami, lecz mieszkańcami jednej z miliardów planet, a możliwe, że jedną z wielu zamieszkujących kosmos cywilizacji. Dlatego też tylko wspólnie, we wzajemnej współpracy nas ludzi z planety Ziemia, możemy sięgnąć po jego bogactwa. Bogactwa, które powinny służyć całej ludzkości, a nie tylko wybranym.

[1] Pierwszy skonstruowany przez człowieka obiekt został wystrzelony w bliską przestrzeń okołoziemską już w roku 1944. Była to niemiecka rakieta MW 18014 typu A4 (V-2).

[2] Skrót KH pochodzi od słowa Keyhole – dziurka od klucza.

Dr Adam Paweł Olechowski jest oficerem rezerwy Wojska Polskiego, nauczycielem akademickim specjalizującym się w naukach o bezpieczeństwie oraz dziennikarzem.

Artykuł ukazał się w numerze 4/2024 „Res Humana”, lipiec-sierpień 2024 r.

Zob. tegoż autora:

Ludzki umysł polem walki wojny kognitywnej
Wojna w przestrzeni informacyjnej
Sztuczna inteligencja w służbie Marsa

 

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.