logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Sto dni Donalda Tuska

J. Paweł GIEORGICA | 22 marca 2024
Fot. archiwum "Res Humana"

Historyczne sto dni władzy

Wprowadzenie do obiegu pojęcia pierwszych stu dni jako okresu początków władzy nowego rządu ma swoją długą, ciekawą historię. Początki związane są ze stu (a dokładnie stu dziesięcioma) dniami Napoleona Bonaparte po jego powrocie z jedenastomiesięcznego wygnania na wyspie Elba. Okres ten zakończył się wielorakim niepowodzeniem. Przede wszystkim ogromną stratą dla państwa: przegraną wojną i powtórną restauracją Burbonów, która oznaczała dla Francji znacznie mniej korzystne postanowienia traktatu paryskiego. Był to także „koniec lotu orła” w karierze samego Napoleona.

Polityczny zwyczaj oceny pierwszych stu dni nowego rządu z perspektywy złożonych obietnic w kampanii wyborczej to już bardziej nowoczesne zjawisko. Ma swój początek w Stanach Zjednoczonych XX wieku i związane jest z początkami pierwszej kadencji rządów Franklina Delano Roosevelta. Przyjął on założenie, że ten właśnie okres musi stać się najbardziej produktywny i wpływowy. Natychmiast zwołał Kongres na prawie studniową sesję specjalną, podczas której udało mu się szybko uchwalić serię głównych ustaw mających przeciwdziałać różnorakim skutkom trwającego kryzysu. W całości wszystko składało się na realizację projektu, który zapisano w historii jako New Deal (Nowy Ład).

Sto dni władzy w Polsce

W Polsce nie ma wielkich tradycji tego pierwszego okresu nowej władzy. W zasadzie niemal wszystko dotychczas w tej kwestii sprowadzało się do exposé wygłaszanego w Sejmie przez premiera. Jednakowoż, pierwsze dni i miesiące nowego rządu stawały się stopniowo także okresem wzmożonego zainteresowania społeczeństwa obywatelskiego, w którym – zwłaszcza zwycięska część elektoratu – oczekiwała, że wybrani przez nich rządzący podejmą działania zgodne z przedwyborczymi obietnicami i będą wprowadzać odpowiednie zmiany i projekty. Od tej oceny w dużej mierze zależało, czy program ten zdobędzie poparcie, czy też zostanie szybko zapomniany.

Po upływie pięćdziesięciu dni od powołania obecnego rządu Donalda Tuska zaczęto sporządzać pierwsze recenzje. Generalnie większość wyborców rządzącej Koalicji 15 Października uznała decyzje rządu w tym czasie za umiarkowanie satysfakcjonujące i obiecujące dla powrotu do normalności; oczekiwania były większe. Opozycja była oczywiście przeciwnego zdania.

Jednak już na samym starcie okazało się, że są takie projekty reform, które w ciągu stu dni zrealizowane nie będą. Dla urzeczywistnienia innych może nie wystarczyć nawet cała czteroletnia kadencja. Twardym warunkiem powodzenia ich realizacji jest uzyskanie samodzielnej (kwalifikowanej) większości w Sejmie lub wybór w następnym roku nowego prezydenta, który bardziej będzie sprzyjać polityce rządu, nie będzie (jak obecna głowa państwa) taki chętny do wetowania wszystkich przedkładanych mu ustaw.

Ponadto, aby uniknąć ognisk zapalnych i zapewnić w miarę bezkolizyjne sprawowanie rządów, w umowie koalicyjnej od samego początku nie umieszczono takich celów i obietnic, które budziłyby programowe kontrowersje. Na przykład nic nie wiadomo o przygotowaniach do podjęcia decyzji w takich gorących tematach, jak stosunki państwo – Kościół (w szczególności finansowanie działalności Kościoła czy konieczne zmiany zapisów konkordatu), kontynuacja podjętych przez poprzedni rząd projektów inwestycyjnych, rozwiązanie sytuacji kryzysowej w rolnictwie, kwestie polityczne dotyczące wymiaru sprawiedliwości i in.

Polityczny matrix

Większościowy elektorat nowej władzy okazał się niecierpliwy i niepewny w swoim wyczekiwaniu na obiecywane zmiany, jakie miały nastąpić już od pierwszych dni rządów. Duża część elektoratu KO nie wykazywała też zrozumienia dla przyjętej przez nowy rząd strategii opartej na konieczności twardego przestrzegania demokratycznych procedur przy wprowadzaniu zmian i realizacji przedstawionego programu. Doszło do pierwszych tarć interesów w łonie koalicji, które skutkowały wydłużeniem / odkładaniem realizacji uprawnień władzy ustawodawczej do określania tych kierunków polityki, które zostały zablokowane przez opozycję, na czele z prezydentem. Fiasko inicjatywy zmierzającej do restauracji poprzedniego systemu władzy wykonawczej (vide powołanie marionetkowego, dwutygodniowego rządu pozbawionego koniecznego oparcia ze strony większości parlamentarnej), oczywiste od samego początku, przerodziło się w próby wzniecania zamieszek, tworzenia apokaliptycznych scenariuszy, konfliktów, które miały doprowadzić do destabilizacji sytuacji społecznej i politycznej poprzez strajki, demonstracje i awantury w miejscach publicznych. Celem tej taktyki było wytworzenie przekonania, że po wyborach nowa władza wprowadza chaos, „matriksowy” system dualizmu prawnego.

Rzeczywistość była jednak taka, że poparcie dla nowego rządu nie spadało, tylko rosło, a najbardziej zyskał traktowany dotychczas z przymrużeniem oka nowy lider zaufania społecznego Szymon Hołownia, który stał się jednym z głównych beneficjentów wytworzonej sytuacji.

Nastąpiła niespodziewana zmiana miejsc, czyli zamiany pozycji obu największych konkurentów na scenie politycznej, PO pod wodzą Donalda Tuska i partii PiS prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Stało się to pod wieloma względami uderzające. PiS szło drogą oporu Platformy z 2015 roku – zwanej przez swoich przeciwników totalną opozycją, traktując utratę władzy jako dziejową niesprawiedliwość wynikającą z działań jakiegoś spisku z zewnątrz (Niemcy?).

Możliwość realizacji oczekiwania zwycięskiej części elektoratu, że z miejsca, w ciągu krótkiego czasu, zostanie spełniona choćby połowa postulatów wyszczególnionych w programie koalicji partii demokratycznych, od samego początku była wątpliwa. Tusk, deklarując gotowość realizacji stu postulatów w sto dni, znacznie przelicytował swoim populizmem zarówno jego konkurentów, jak i możliwości wykonawcze nowych ministrów. Tym samym, niepotrzebne i nawet szkodzące stały się także pierwsze próby przeprowadzania wczesnej oceny dokonań nowej władzy za pomocą omawianego narzędzia opisu, zwłaszcza przeprowadzanych w połowie drogi pierwszego etapu, czyli już po 50 dniach sprawowania władzy. Wykonane analizy ujawniły jeden i ten sam rezultat, sprowadzający się do pozytywnego wskazania na wykonanie zaledwie ok. 12 procent zadeklarowanych zobowiązań (w tym: tylko ok. 5 procent w pełnym zakresie). Bulwarowy „Fakt” konstatował, że: Sporo jest do zrobienia i nie wszystko uda się wprowadzić w życie. Nie tylko w 100 dni, ale nawet w tym roku. Podobny wynik częściowego audytu uzyskano w analizie przeprowadzonej przez Wirtualną Polskę. Jak więc ostatecznie przedstawiał się bilans?

— Udało się odbić media publiczne (TVP, Polskie Radio, PAP, 17 publicznych rozgłośni regionalnych), choć nie obyło się bez zawirowań dotyczących sprzecznych interpretacji obowiązujących przepisów prawnych i publicznych protestów, łącznie z okupacją strajkujących prominentnych działaczy PiS i pracowników programów publicystycznych TVP;

— uchwalono ustawę, która wprowadza refundację zabiegów in vitro z budżetu państwa. W budżecie państwa na 2024 rok zaplanowano 500 mln zł na pierwsze zabiegi, a program ma ruszyć 1 czerwca br. Odpowiednia ustawa została podpisana przez prezydenta, przy krótkotrwałych protestach hierarchów Kościoła katolickiego i jeszcze krótszej satysfakcji obywateli, bo uwaga opinii publicznej została przekierowana na zmienne losy dwóch pisowskich ministrów skazanych prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwa, odpowiedzialnych za inwigilację obywateli;

— zrealizowano podwyżki dla nauczycieli o 30 procent, przynajmniej w teorii – nie mniej niż o 1500 zł brutto na etat. Pieniądze na ten cel zaplanowano w budżecie na 2024 rok i wkrótce nauczyciele otrzymają wyższe pensje z wyrównaniem od 1 stycznia;

— ceny gazu i prądu w 2024 roku zostały zamrożone — obietnica zrealizowana. Na razie wiadomo, że do końca czerwca ceny nie wzrosną, rząd zdecyduje w kolejnych miesiącach, czy te działania osłonowe będą przedłużane;

— media publiczne zaczęły być odpolityczniane. Dwa miliardy złotych, pierwotnie przeznaczone na TVP, zasili budżet na leczenie nowotworów.

Pozostała większość reform (zwłaszcza socjalnych) na pewno nie zostanie zrealizowana w ciągu całego okresu stu dni – a jest jeszcze dużo za wcześnie, by wyrokować, czy zostaną skutecznie zrealizowane do końca kadencji. Chodzi tu m.in. o podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł, co notabene było sztandarową obietnicą KO, albo trywialnie wyglądającego postulatu zwolnienia uczących się dzieci od odrabiania zadanych prac domowych w domu po lekcjach. Problem okazał się systemowy; zobaczymy, czy będzie możliwy do realizacji wcześniej niż dopiero na końcu zaplanowanej za lat kilka całościowej reformy szkolnictwa.

Bardziej wiarygodnym, a zarazem użytecznym i możliwym dla przeprowadzenia oceny realizacji programu nowego rządu (od uzbieranych w toku kampanii w większości populistycznych konkretów do zrealizowania w ciągu pierwszych 100 dni po objęciu władzy) wydaje się po prostu umowa podpisana przez ugrupowania tworzące koalicję. Zawiera ona bardziej wyraziste konkrety. Zakłada m.in. osiągnięcie następujących celów i wykonanie zadań, których realizacja jest bardziej nadająca się do audytu i kroczącego rokrocznego śledzenia postępów: podwyżki dla sfery budżetowej, w tym nauczycieli, zwiększenie wydatków na służbę zdrowia, uproszczenie podatków, jawność finansów publicznych, przywrócenie korzystnych warunków do rozwoju działalności gospodarczej, odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa, uzupełnienie świadczeń społecznych, stworzenie warunków dla istotnego przyspieszenia tempa budowy nowych mieszkań, likwidacja Centralnego Biura Antykorupcyjnego, odblokowanie środków z UE na realizację Krajowego Planu Odbudowy, przywrócenie niezależności i apolityczności prokuratury oraz apolitycznego i konstytucyjnego kształtu Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego, odpolitycznienie i przywrócenie autonomii uczelni oraz wyższy poziom ich finansowania, zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii w produkcji energii elektrycznej, poprawa poziomu ochrony polskich lasów, rzek i powietrza, większy udział samorządów w podatku PIT, wzmocnienie praw kobiet i unieważnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji z dnia 22 października 2020 roku. A także:

— rozliczenie rządów Zjednoczonej Prawicy – osób odpowiedzialnych za usiłowanie bezprawnej zmiany ustroju państwa oraz za naruszenia Konstytucji, ustaw i praworządności, a także za upartyjnienie instytucji publicznych, sprzeniewierzenie pieniędzy publicznych i ich bezprawne, niecelowe i niegospodarne wydatkowanie; oraz stworzenie sejmowych komisji śledczych w obszarach wymagających szczegółowego i transparentnego zbadania;

— postawienie przed prokuraturą i sądami osób winnych przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków urzędników i innych funkcjonariuszy publicznych, a także nakłaniania do takiego działania, sprzeniewierzenia środków publicznych na cele partyjne i osobiste, nepotyzmu w instytucjach publicznych i w spółkach z udziałem Skarbu Państwa oraz korupcji politycznej, w tym powoływania się na wpływy, stworzenia zorganizowanego systemu siania nienawiści w mediach rządowych i w innych środkach masowej komunikacji, skierowanego przeciwko obywatelom, działaczom opozycji i organizacji pozarządowych, wykorzystywania środków i instytucji publicznych, takich jak media i spółki z udziałem Skarbu Państwa, do wpływania na decyzje wyborcze społeczeństwa, fałszerstw dokumentów i fałszerstw urzędniczych.

Podsumowanie

Obecnie politolodzy uważają, że pierwsze sto dni rządów to raczej sztuczny konstrukt polityczny – po części miesiąc miodowy, po części rampa startowa, po części okres nauki. Obserwując pierwsze miesiące okresu władzy gabinetu premiera Tuska, nie sposób pominąć, że przebiegają one w zupełnie innym kontekście sytuacyjnym. Dlatego nie należy przedwcześnie konstatować, że nic magicznego nie wydarzy się w setnym dniu. Decyzje, z których pamięta się przywódców, nie są bardziej prawdopodobne w ciągu pierwszych kilku miesięcy urzędowania, niż po roku, dwóch albo nawet w ostatnich stu dniach urzędowania. Wszystko przecież zależeć będzie od kontekstu, który trzeba najpierw odtworzyć, aby można było później móc wprowadzić konieczne korekty i realizować swój program. W przypadku kontekstu pierwszych stu dni Tuska mamy ewidentnie do czynienia z okresem odradzania się demokracji. Przez dwa miesiące początków audytu rządów Koalicji 15 Października odsłonięto przekraczającą wyobraźnię skalę bezprawia, chciwości i korupcji politycznej w systemie sprawowanej władzy i natrafiono na silny opór broniącej swoich łupów i nieprawości zorganizowanej grupy przestępczej1 pod parasolem ochronnym PiS i odchodzących ze swoich stanowisk najwyższych urzędników państwowych.

Priorytety rządu zostały już zakomunikowane przed wyborami. Po objęciu władzy podjęto działania w kierunku: ustanowienia praworządnego, obdarzonego zaufaniem rządu koalicyjnego, uchwalenia budżetu itd. itp. Ustanowiono odpowiednie narzędzia audytu (sejmowe komisje śledcze, odnowiono sprawność działania prokuratury i inne), które mają pospołu wiele do wykonania, aby móc w sposób praworządny doprowadzić do realizacji finalnego celu politycznego, jakim jest szerokie i dogłębne rozliczenie rządów Zjednoczonej Prawicy; postawienie przed prokuraturą i odpowiednimi sądami wszystkich osób winnych dewastacji ładu konstytucyjnego, przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Dotyczy to nie tylko urzędników i innych funkcjonariuszy publicznych, ale także polityków, którzy są podejrzani o sprawstwo kierownicze, nakłanianie do przestępczego działania, sprzeniewierzenie środków publicznych na cele partyjne i osobiste, wprowadzenie praktyk nepotyzmu w instytucjach publicznych i w spółkach z udziałem Skarbu Państwa, korupcję polityczną i inne przestępstwa.

A studniowy okres pozostanie dalej użyteczną miarą oceny nowego premiera i jego rządu. Można więc mieć nadzieję, że zaraz po 7 kwietnia (118. dzień po jego zaprzysiężeniu) czy po ogłoszeniu wyników kolejnych wyborów, premier może uzyskać konieczną do przeprowadzenia głębokich rozliczeń tak silną legitymację, że w pełni przekształci się z kolejnego premiera zapamiętanego dotychczas jako twórcę „ciepłej wody w kranie” w godnego upamiętnienia męża stanu. Czy jest scenariusz alternatywny, jeśli ten plan się nie uda? Los Napoleona i powrót do autorytaryzmu?

1 Jako pierwszy określenia  PiS-u, jako „zorganizowanej grupy przestępczej” użył konstytucjonalista prof. Wojciech Sadurski w 2018 r. Partia odwołała się od tego wyroku. W listopadzie 2020 r. warszawski Sąd Apelacyjny oddalił apelację i utrzymał wyrok Sądu Okręgowego uznający prawo do użycia tego sformułowania. Sąd Najwyższy nie przyjął kasacji. https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8339072,sadurski-zorganizowana-grupa-przestepcza-pis.html 21.02.2022. W innym procesie PiS także przegrało proces, jaki wytoczyło lokalnemu dziennikarzowi Jarosławowi Mazankowi, który nazwał tą partię faszystowską. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo w procesie o ochronę dóbr osobistych. https://www.rp.pl/dobra-osobiste/art39781151-pis-mozna-nazywac-partia-faszystowska-jest-wyrok-sadu. Publikacja: 04.02.2024 09:09

Analiza została opublikowana w numerze 2/2024 „Res Humana”, marzec-kwiecień 2024 r. Jej znacznie bardziej obszerna i szczegółowa wersja, zgodna z wymogami publikacji naukowych, ukaże się w zeszycie „Res Humana – Scientia” w wersji drukowanej i na portalu reshumana.pl.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.