logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Uwaga! Nadchodzi!

Andrzej ŻOR | 8 czerwca 2025
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Kilka miesięcy temu zamieściłem w „Res Humana” obszerny artykuł poświęcony narastaniu tendencji faszystowskich w różnych krajach Europy (przeczytaj tutaj). Zakończyłem go cytatem z Dżumy Camusa, ostrzegającym, że bakcyl dżumy nigdy nie umiera, że ma zdolność do regeneracji. W innej, oczywiście, postaci niż znana nam z historii Włoch, Niemiec, innych państw europejskich, w tym także Polski. O aktualności na pozór przebrzmiałych haseł przypomniała urzekająca swoją prostotą tzw. piątka Mentzena: „nie chcemy w Polsce Żydów, gejów, aborcji, podatków i UE”.  Z powodu tych haseł nasi wyborcy chcą nas słuchać i na nas głosować – mówił kandydat na Prezydenta RP, przystępując do rywalizacji wyborczej.

Bakcyl o złowrogim  charakterze  został zaszczepiony w Polsce w początkach lat 80. XIX stulecia, i narodził się na gruncie rywalizacji ekonomicznej polskiego (dość słabego, raczkującego) mieszczaństwa  z kupcami i handlarzami żydowskimi. Pod koniec wieku rywalizacja nabrała już  złowieszczych barw. „[…] każde społeczeństwo w stosunku do Żydów musi dążyć do ich zniszczenia – czy zaś ono nazywać się będzie wytępieniem, pozbyciem się, czy asymilacją – to istoty rzeczy nie zmienia. […] asymilacja plemienna ludności żydowskiej […] nieprędko jeszcze nastąpić może, gdyby jednak była ona możliwą, to kto wie, czy byłaby pożądaną. W tej sprawie ostateczny wyrok należy do antropologii. […] Jeżeli zaś chodzi o przechrzczenie znacznej części inteligencji żydowskiej, to gdyby to istotnie nastąpić mogło, uważalibyśmy fakt ten obecnie jako nadmiernie szkodliwy”[1] – to słowa jednego z późniejszych przywódców Narodowej Demokracji. Zapewne Grzegorz Braun podpisałby się pod nimi, Mentzen też, skoro nie chcemy w Polsce Żydów. Kilkanaście lat później młody Adolf Hitler pisał: „czy jest jakieś plugastwo, taki czy inny bezwstyd, zwłaszcza w życiu kulturalnym, w którym nie maczałby palców bodaj jeden Żyd? Wystarczy tylko ostrożnie naciąć taki wrzód, by natychmiast wyjrzał z  niego, niczym robak z gnijącego ciała, często oślepiony nagłym światłem, co najmniej jeden Żydek”[2]. Postawy te zostały następnie rozwijane w ideologii endecji, która zostawiła dotkliwą moralnie spuściznę w postaci zabójstwa Prezydenta Narutowicza, a potem w „dorobku” Obozu Wielkiej Polski, Obozu Narodowo-Radykalnego, Falangi i Obozu Zjednoczenia Narodowego oraz mniejszych, za to hałaśliwych partyjek w całym dwudziestoleciu międzywojennym. Po II wojnie  – jakby zapominając o  epoce pieców – ideologia ta odcisnęła trwały ślad w postaci malowanych kredą wisielców z napisami Juden Raus i bogatych w rasistowskie hasła pochodów z okazji rocznicy 11 listopada. Biała rasa, Polska tylko dla Polaków.

W wyborczych przedbiegach nie bez kozery ujawnił się Robert Bąkiewicz, który – być może – wyciągnie rękę po zapłatę za poparcie. Kibice Legii wywieszą nowe transparenty. Stare endeckie hasła zostaną wzbogacone o deklaracje wolności gospodarczej, niskich podatków i minimalizacji roli państwa w gospodarce i życiu społecznym. Mamy zarabiać dużo i nie korzystać ze wsparcia państwa opiekuńczego. Autorzy tych haseł nie odżegnali się od tradycji dyskryminowania różnych grup, na czele z Żydami. Gorzej – połączyli je ze sobą. Dodali „ciapatych”, ostrzegając przed poszukującymi godziwego życia grupami emigrantów, głównie z krajów Azji i Afryki. Mają stanowić zagrożenie dla (wypadałoby uzupełnić o „czystych rasowo”) Polaków, by znaleźć się w kręgu pojęć, którymi operowali naziści. Kradną, rabują, gwałcą (według byłego ministra PiS – nawet zwierzęta), szerzą obcą, deprawującą nas wiarę.

Dodali do instytucji niepożądanych Unię Europejską, odrzucając integrację ekonomiczną i społeczną, zamykając narodowe społeczeństwo w autarkicznym kręgu. Może nie od razu, trzeba przecież wziąć przedtem unijną „kasę”. Potem pożegnać się z wprowadzeniem euro i odrzucić wszystkie projekty integracyjne.  Prostota i emocjonalna wymowa haseł zastąpiły rzetelną argumentację: jak w dobie korporacji transnarodowych zamknąć w izolacji kraj w środku Europy, przez który przechodzą szlaki komunikacyjne we wszystkich kierunkach? Czy zrezygnować z przywileju Schengen, skazując hasającą po świecie młodzież na aplikacje wizowe, a więc wcielić się w rolę „ciapatych”, przeganianych z różnych granic?

To, co z pozoru wydawało się irracjonalne nabrało realnego kolorytu po uzyskaniu blisko 15 procent poparcia przez Sławomira Mentzena i 6,34 proc. przez Grzegorza Brauna. Wsparci przez część PiS mają szanse na demokratycznie wybraną parlamentarną większość. Nie są odosobnieni. Podobne tendencje pojawiły się w innych krajach europejskich, że wymienię tylko Niemcy i Francję, Włochy i Hiszpanię, Węgry, Rumunię i Słowację. Tam – podobnie jak w Polsce – partie prawicowo-radykalne nie wygrały, ale tak mocno zaznaczyły swoją obecność na scenie politycznej, że stanowią realne zagrożenie dla demokracji.

Po drugiej turze i wygranej kandydata PiS pytanie o ewolucję  kierunków polskiej polityki  wydaje się absolutnie zasadne. Nowy prezydent RP nie ujawnił jeszcze, czy będzie próbował sojuszu z Konfederacją i Braunem oraz dawną Solidarną Polską – najbardziej bliską Konfederacji frakcją w PiS. Czy postawi na „tradycyjną” opcję PiS Kaczyńskiego (choć nie wiemy do końca, jak w zmienionej sytuacji ewoluować będzie też ta partia). Czy wśród wygranych i przegranych zostanie utrzymany dotychczasowy kurs, czy wyłonią się nowe, nieznane jeszcze siły polityczne? Nawrocki podpisał bez wahania program Mentzena, sugerując, że bliżej mu do opcji radykalniejszej, ale to Kaczyński mocno trzyma jego cugle. Jak długo?

Przede wszystkim jednak otwarte pozostaje pytanie o zdolność Koalicji 15 Października do skutecznego przeciwdziałania narastającym zagrożeniom. To nie jest tylko walka o prymat jednej z partii politycznych w dobrze znanej grze o władzę. Chodzi o poważniejszą sprawę, o wybór ustrojowy i wybór opcji rozwojowej. I jest to spór pryncypialny. Między faszyzmem a demokracją. Udawanie, że sprzeczamy się o lepszą politykę, o lepsze rozwiązania w trosce o dobro ludzi, jest zamazywaniem istoty prawdziwego konfliktu.

W tym starciu ważną rolę odegra prawdziwe znaczenie słów. Obie strony politycznej alternatywy posługują się bowiem zbliżonym (nawet tożsamym) zestawem haseł. Nie ma krótkiej i jednoznacznej definicji faszyzmu, nie podawali jej jasno badacze tego fenomenu. Wymieniano tylko jego cechy: autorytarny przywódca (ein Führer), nacjonalizm (ein Volk), wyznaczanie kozła ofiarnego; jest to najczęściej grupa społeczna lub narodowa (np. Żydzi lub islamiści), albo obywatele o innych poglądach (np. komuniści). Dalej:  decydująca rola silnego państwa (ein Staat) i centralizacja decyzji, poczucie kryzysu. Oraz populizm. Zwolennicy faszyzujących poglądów starają się narzucić pozytywnie wartościowany przez opinię publiczną zestaw argumentów werbalnych i broń Boże nie ujawnić ich faszystowskiej proweniencji. Podobna, a nawet tożsama retoryka nie oznacza jednak ani zbliżonych przesłanek ich artykulacji, ani nie zmierza do osiągnięcia tych samych celów. Znajdzie się wśród nich wolność przekonań, prasy i zgromadzeń (skoro opowiadacie się za wolnością przekonań – twierdzą – czemu zakazujecie np. Mein Kampf, przecież narusza to wolność słowa); równość obywateli i sprzeciw, nawet pogarda wobec elit, prowadząca do ich dyskryminacji (dawniej teoria równych żołądków; dziś uznanie, że wygrana Nawrockiego głosami najsłabiej wyedukowanej części społeczeństwa, z regionów o najniższym wkładzie do gospodarki wyraża przekonania prostego ludu); poszanowanie prawa (np. przestrzeganie ustaw uchwalonych z pogwałceniem prawa, jak w przypadku Trybunału Konstytucyjnego czy neosędziów, ale formalnie obowiązujących); uznanie nadrzędności prawa polskiego nad rozstrzygnięciami międzynarodowymi, (co nasze to lepsze, to dowód patriotyzmu przecież); przyznanie sobie prawa do reprezentowania wielowiekowej chrześcijańskiej tradycji historycznej (Polonia semper fidelis). Kościół jest z nami; tworzenie obrazu wyimaginowanego zagrożenia z zewnątrz (europejski Pakt Migracyjny, choć nie ma realnego zagrożenia) itd.

Przytoczone przykłady wskazują na potrzebę precyzyjnego oddzielenia tego, co nazywamy demokracją (pozytywnie wartościowaną) od tego, co nazywamy populizmem (z konotacją negatywną). Demokracja (gr. demos) i populizm (łac. populus) to przecież władztwo ludu. Obie nazwy różni  tylko inne, choć też antyczne, językowe źródło.  Znana definicja Petera Wilesa mówi: „[…] populizm jest to każdy system przekonań lub ruch oparty  na […] głównej przesłance: cnota przysługuje prostemu ludowi, będącemu w przeważającej większości oraz jego zbiorowej tradycji”[3]. Choć werbalnie tożsame z powszechnie przyjętym znaczeniem demokracji  różni się od niej zasadniczo. Pilne i niełatwe zadanie wyjaśnienia, na czym te różnice polegają, jakie są konsekwencje ich stosowania w praktyce, i doprowadzenie tego przekonania do zbiorowej świadomości kulturowej to najpilniejsze zadanie inteligencji polskiej. W przyjmowanych rozwiązaniach praktycznych unikać należałoby natomiast wrażenia wewnętrznej niespójności i chaosu decyzyjnego. Prezydenturę demokracja przegrała, teraz trzeba jasno określić, o jakie wartości chce walczyć, co dla niej cenne, a co wymaga odrzucenia. Parlamentarne wybory za pasem.

 

[1] Jan Ludwik Popławski, Antysemityzm a sprawa żydowska [za:] Alina Cała, Asymilacja Żydów w Królestwie Polskim (1864-1897), PIW, Warszawa 1989, s. 296-7.

[2] Adolf Hitler Mein Kampf [za:] Alan Bullock, Hitler. Studium tyranii, Czytelnik, Warszawa 1969, s. 37

[3] Peter Wiles, Syndrom, nie doktryna; kilka podstawowych tez o populizmie [za:] Olga Wysocka, Populizm, Wyd. Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2010, s. 25

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.