Trzy lekcje z wojny w Ukrainie
Wstęp
24 lutego 2022 r. był dużym zaskoczeniem nie tylko dla Ukraińców. Mało kto wierzył i w Europie, i poza nią, że Rosja rozpoczyna właśnie wojnę z Ukrainą. I choć to nie pierwsza i niejedyna wojna prowadzona po 1945 r. na świecie to jednak zdecydowana większość światowej społeczności zorientowanej w sprawach Europy, pomimo amerykańskich ostrzeżeń, że Władimir Putin zaatakuje Ukrainę, żyła w przekonaniu, że tak się nie stanie.
A jednak… Wojna trwa już dwa lata i na razie jej koniec, pomimo różnych deklaracji i spekulacji wciąż jest niewidoczny i trudny do przewidzenia. Walczące strony zapewniają, szczególnie własne narody o swoich licznych sukcesach. Przemilczają lub ukrywają porażki i zapowiadają, że wkrótce to właśnie ich państwo ogłosi wygraną.
Oprócz Rosji i Ukrainy w tej wojnie uczestniczy, wspierając walczących, około sześćdziesięciu państw, więc niedużo brakuje, by to, co obserwujemy, nazwać wojną światową, chociaż pod wieloma względami jest to inna wojna od tych, które znamy z historii.
Wojna w Ukrainie jest konfliktem zbrojnym, w którym strzelają do siebie obywatele różnych państw, ale ich część jest tej samej, rosyjskiej, narodowości. Wszyscy walczący znają biegle język rosyjski, gdyż był on przez większą część z nich traktowany jako narodowy. Ponadto zdecydowana większość uczestników tej wojny jest tego samego wyznania – prawosławnego. Przez siedemdziesiąt lat obydwa te kraje funkcjonowały razem w ramach jednego państwa.
O cóż jest więc ta wojna, skoro tak wiele w niej podobieństw po jednej i drugiej stronie? Czy można było jej uniknąć? Jakie płyną z niej wnioski zarówno dla Ukrainy, jak i innych państw świata?
1. Lekcja pierwsza. Wojna do uniknięcia
Wiele osób obserwując kolejne wydarzenia na wschodzie Ukrainy, setki tysięcy zabitych i rannych, zburzone miasta i wsie zastanawia się, czy można było tej wojny uniknąć? Najczęściej dość jednostronna retoryka debaty w świecie Zachodu wskazuje, że nie. A to oczywista nieprawda. Ukraina po odzyskaniu niepodległości po upadku Związku Radzieckiego długo funkcjonowała, szukając własnej drogi i od czasu do czasu rozważając pójście śladem postsowieckich krajów bałtyckich, które skorzystały z pierwszej nadarzającej się okazji i dołączyły do rodziny rozwiniętych państw zachodnich, wstępując do NATO i UE w 2004 r. Ukraińcy potrzebowali na to jeszcze kilku lat, aby jednoznacznie wybrać także prozachodni kurs.
Kiedy już się zdecydowali, nie dostrzegły ani elity w Kijowie, ani ważni decydenci na Zachodzie, że ta decyzja łączy się nie tylko z wewnętrznymi zmianami w samej Ukrainie, ale też wywoła przeświadczenie w Rosji, że zaraz po wejściu Ukrainy do NATO na jej terytorium powstaną bazy wojskowe Sojuszu Północnoatlantyckiego, przy czym powstanie amerykańskiej lub tureckiej bazy na Krymie może odciąć rosyjską marynarkę wojenną od Morza Czarnego, strategicznego miejsca zarówno ze względów militarnych, jak i gospodarczych. To już wtedy rozpoczęło się trwające do dzisiaj larum w Moskwie o okrążaniu ich państwa przez siły NATO. To wtedy dostrzeżono, że pomimo uzgodnień Rosja-NATO z 1997 r. Sojusz rozbudował swoje zdolności i umieścił instalacje wojskowe dalej na wschód, niż to uzgodniono.
Nie przeszkadzało to jednak Rosji w ekspansji na Zachód, rozmieszczaniu instalacji militarnych na terenie Białorusi i realizacji kolejnych kroków jednoczących zdolności zmierzających do utworzenia państwa związkowego Rosji i Białorusi ze wspólnym systemem militarnym w sąsiedztwie państw NATO.
Władze Federacji Rosyjskiej w pierwszej i drugiej dekadzie XXI w. wykazywały nie tylko zarzucaną im przez świat Zachodu agresję wobec innych państw, ale także obawy przed tym światem. Nieprzypadkowo w kolejnych doktrynach Rosji Sojusz Północnoatlantycki jawił się jako główny przeciwnik Moskwy. Nie USA, nie Europa Zachodnia a właśnie NATO.
W powszechnym przeświadczeniu Zachodu celem Rosji w wojnie w Ukrainie jest zbudowanie imperium, niektórzy nawet twierdzą, że stworzenie mocarstwa na wzór Związku Radzieckiego.
Otóż zdecydowanie twierdzę, że o wiele ważniejszym celem jest, niezależnie od tego, czy słusznym, czy nie, zatrzymanie zbliżania się NATO, w tym USA w stronę granic Rosji. W Moskwie liderzy tego państwa naprawdę wierzą w zagrożenie zachodnie.
Odpowiedzi na pytanie, czy można było uniknąć wojny w Ukrainie, należy więc szukać, nie tylko w rosyjskim pragnieniu zbudowania państwa o dużym potencjale, z Białorusią, Ukrainą, Gruzją, Mołdawią oraz państwami Azji Centralnej, ale także, a właściwie przede wszystkim w przekonaniu, że należy zatrzymać USA i NATO przed zdominowaniem Rosji w Europie.
Stratedzy zachodni, mający dostęp do informacji wywiadowczych, musieli mieć świadomość, rozbudzając przed 2008 r., najpierw w Gruzji, a potem w Ukrainie, prozachodnie dążenia, a nawet składając im obietnice, że Rosja nie będzie patrzeć spokojnie na działania tych państw zmierzające w kierunku NATO. Najgorsze jest jednak to, że Zachód rozbudzał nadzieje, składał wstępne deklaracje, a potem się z nich albo wycofywał, albo odkładał realizację kolejnych kroków zbliżających te państwa do Zachodu na niedającą się przewidzieć przyszłość.
Tak więc odpowiedź na pytanie, czy tej wojny w Ukrainie można było uniknąć, nie jest zupełnie oczywista i jednoznaczna. Niemniej jednak trzeba przyznać, że postawa Zachodu z jednej strony i nieprzygotowanie Ukrainy do obrony swojego państwa z drugiej, utwierdziły w przekonaniu Rosję, że konflikt z Ukrainą przyniesie jej realizację celów strategicznych i zwycięstwo.
2. Walka informacyjna jest dobra, a propaganda szkodliwa
Od zarania dziejów każdej wojnie towarzyszyły działania psychologiczne oraz wykorzystywanie informacji do wywierania wpływu – głównie na stronie przeciwnej, choć także miało to znaczenie dla podtrzymywania woli walki we własnych szeregach. Jednak w tej wojnie obydwie strony, zarówno Rosja, jak i Ukraina poszły tak daleko w zmaganiach psychologiczno-informacyjnych, że od samego początku trudno było na podstawie ich informacji mieć, chociażby przybliżony, wiarygodny obraz tej wojny. Nieprawdziwe informacje o przebiegu działań wojennych przeplatały się z częściowo prawdziwymi uzupełnianymi zupełnie fałszywą treścią, co uwiarygodniało ich treść. Podawane liczby zabitych i rannych oraz wyeliminowanego u przeciwnika uzbrojenia, zestrzelonych samolotów, śmigłowców, czołgów, transporterów w tak rażący sposób były wyolbrzymiane, że w konfrontacji z danymi dotyczącymi tych samych strat od czasu do czasu podawanymi przez Zachód (w oparciu o dane wywiadowcze) wywoływały zdumienie.
Obydwie strony wykorzystywały wszystkie możliwe chwyty propagandowe, by pomniejszyć obraz strat powodowanych u siebie przez przeciwnika i mnożyć swoje rzekome sukcesy i efekty powodowane we wrogich szeregach. Do pewnego stopnia służyło to pozytywnie podnoszeniu na duchu własnych żołnierzy, podtrzymywaniu woli walki i budowaniu przekonania, że wkrótce wojna skończy się pełnym sukcesem. Przyniosło to m.in. zwiększenie poparcia dla Władimira Putina przez Rosjan oraz wzrost poparcia dla prowadzenia wojny z Ukrainą, czego przykładem mogą być zachowania matek poległych żołnierzy rosyjskich, które nie bacząc na własną tragedię, popierały Putina w kontynuacji wojny przeciwko Ukrainie i namawiały młodych Rosjan do udziału w tej wojnie. Natomiast w Ukrainie skutkiem była ogromna zbiorowa wola walki społeczeństwa w pierwszym roku wojny, samorzutne powroty Ukraińców z pracy wykonywanej poza granicami, spontaniczne wspieranie w walkach armii, wielkie poparcie dla prezydenta Zełenskiego i całkowite przekonanie o możliwości zakończenia wojny sukcesem, włącznie z odzyskaniem Krymu.
Wydawać by się mogło, że ten model działań informacyjnych zawsze dobrze służy celom wojennym, że zasadne jest manipulowanie informacjami. Z całą pewnością częściowo to prawda. Jednak wraz z upływem czasu okazało się, że działania informacyjne pokazujące rażąco inny obraz wojny od realnego, mogą szkodzić ich realizatorom.
Nieinformowanie przez Ukrainę o liczbie swoich ofiar i strat, zawyżanie wszelkich danych o stratach Rosjan, wypaczanie obrazu wojny, manipulowanie informacjami już w drugim roku wojny spowodowało ogromny spadek woli walki u Ukraińców, zmniejszyło bardzo zaufanie do prezydenta państwa i elit władzy. Było coraz mniej chętnych do wojska, żeby wypełnić choćby minimalne potrzeby w pozyskiwaniu nowych rekrutów, trzeba było młodych ludzi ścigać na ulicach, zatrzymywać siłą i przymusowo wcielać do armii. Poborowi płacili tysiące dolarów łapówek, żeby uciekając przed wojskiem nielegalnie wydostać się za granicę Ukrainy.
Rosjanie, widząc, że do kraju wraca tysiące poległych na Ukrainie żołnierzy też, gdy ogłoszono mobilizację, tłumnie udali się na granicę, by wyjechać z kraju, a nie pójść na front. Kiedy niezadowolony z działań władz w Moskwie przywódca Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn zorganizował marsz do stolicy przeciwko władzy, spotkał się z szerokim wsparciem społeczeństwa, w tym także wojska.
Dodatkowym, zupełnie nieoczekiwanym rezultatem propagandy stosowanej w wojnie na Ukrainie jest postawa państw zachodnich. Otóż zachodnie media, które codziennie setki razy na dobę informowały o sytuacji na froncie, korzystały głównie ze źródeł ukraińskich, tych, które wyolbrzymiały i manipulowały informacjami w dużym stopniu. W efekcie udało im się przekonać swoje społeczeństwa do świetnego działania Ukrainy i co chwilę występującej kompromitacji wojennej Rosji. Finalnie, poza aplauzem skierowanym w stronę Ukrainy, spowodowało to przekonanie, że Ukraina sobie dobrze radzi i z łatwością pokona Rosję. Gdy okazało się w drugim roku wojny, że to Rosja ma przewagę, a Ukraina nie jest w stanie zrealizować celów prowadzonej kontrofensywy, Zachód był zaskoczony, zaczął analizować ukraińskie błędy, zupełnie bagatelizując własne spowodowane brakiem odpowiedniego wsparcia Ukrainy, wcześniej zadeklarowanego i przewidywanego do działań przez Ukraińców. Zaczęło obniżać się też poparcie dla dalszej pomocy Ukrainie.
Lekcja płynąca z działalności informacyjnej jest dość złożona. Informacja stanowi ważny element działań wojennych, który może bronić i razić równie skutecznie, jak działa i czołgi. Trzeba jednak pamiętać, że nadmierne zakłamywanie rzeczywistości, podawanie nieprawdziwych danych o skutkach wojennych działa obosiecznie i może obrócić się przeciwko tym, którzy wykorzystują informację jako narzędzie walki.
3. Lekcja trzecia. Militarna „wieża Babel”
Nie ma co ukrywać, że wojna w Ukrainie wywołała ogromny ruch solidarności międzynarodowej, który przyniósł długotrwałe wsparcie Ukraińców zarówno humanitarne, gospodarcze, jak i militarne. I choć większość lekcji płynących z tego wspierania to powód do uznania, szacunku i dumy z tego, co robiły społeczeństwa i władze państw zachodnich, to jest też w tym wspieraniu jeden istotny szczegół, który, choć bardzo istotny, to jednak stanowi duże wyzwanie dla Ukraińców i dla wielu państw. Chodzi o wsparcie militarne. Od początku wojny państwa zachodnie zdecydowały się na wspieranie uzbrojeniem, sprzętem i wyposażeniem walczących Ukraińców. Bez tego nie byłoby mowy o stawieniu czoła Rosji. Sama Ukraina, tylko ze swoimi zdolnościami militarnymi, mogłaby na tej wojnie przetrwać najwyżej kilka miesięcy. Ukraińcy otrzymywali od początku najpierw lekkie uzbrojenie i środki pola walki krótkiego zasięgu, a potem stopniowo coraz więcej i coraz bardziej zaawansowane technologicznie aż po czołgi, samoloty, drony, śmigłowce, działa, wyrzutnie, rakiety.
A więc były to amerykańskie systemy Patriot, NASAMS, HIMARS, Avenger, czołgi Abrams, drony Black Hornet i inne z jeszcze 20 państw, pociski Javelin i GLSBD, pociski plot Stinger, BWP Bradley, wozy opancerzone Stryker;
polskie – armatohaubice KRAB, przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy Piorun;
francuskie – armatohaubice Caesar, ppk Milan 2, Bojowe Wozy Rozpoznawcze AMX-10RC, system plot. SAM P/T Mamba;
niemieckie – granatniki Panzerfaust, transportery opancerzone M 113, działa Gepard, wyrzutnie rakiet Mars, systemy obrony powietrznej IRIS-T SLM, czołgi Leopard, BWP Marder;
brytyjskie rakiety dalekiego zasięgu Storm Shadow, czołgi Challenger.
Tu można by wyliczać długo. Uzbrojenie, sprzęt i wyposażenie dostarczane Ukrainie to tysiące produktów i nazw, z czego co najmniej kilkaset to czołgi, samoloty, drony, wozy bojowe, lekkie i ciężkie uzbrojenie niezwykle skomplikowane technologicznie, wymagające długiego szkolenia i treningu obsługujących je żołnierzy. Instrukcje do obsługi tych urządzeń zostały wydane w kilkunastu językach świata, a mają je obsłużyć żołnierze ukraińscy, którzy dobrze znają, poza własnym językiem, tylko rosyjski. Krótkie szkolenie za granicą to za mało. Powstała swoista wojskowa wieża Babel, w której czasami trudno jest zrozumieć co, czym i w jaki sposób uruchomić, obsłużyć, wycelować, odpalić itd. A do tego dochodzi jeszcze serwisowanie. Przecież większość tego uzbrojenia i sprzętu w przypadku awarii, żeby go usprawnić, trzeba wieźć do kraju pochodzenia. Nie ma szans na serwisowanie i naprawę na miejscu, w Ukrainie. Efekt tej „militarnej wieży Babel” to dużo mniejsza efektywność wykorzystania środków pola walki a często wręcz marnowanie nowoczesnego uzbrojenia dostarczanego przez Zachód.
Z powyższego wynikają ważne wnioski na przyszłość, a mianowicie: trzeba dążyć do posiadania własnego, w miarę jednorodnego uzbrojenia oraz takiej współpracy z innymi państwami, by w razie wojny można było skutecznie wykorzystywać także ich zdolności militarne.
Zakończenie
Te trzy lekcje z wojny w Ukrainie to jedynie mała część doświadczeń, zdobytych w trakcie tego konfliktu zbrojnego. Warto przyglądać się działaniom wojennym, analizować je i wyciągać wnioski po to, by nie popełniać błędów własnych na ewentualnej wojnie z naszym udziałem. Mówi się, że państwa często przygotowują swoje armie do wojen minionych i choć to brzmi jak nonsens, to akurat ta wojna pokazała, że jednak takie działanie też ma sens. Dlatego warto analizować cały przebieg wojny, niczego z góry nie zakładać i opierać swoje wnioski i rekomendacje na podstawie prawdziwych faktów, zdarzeń, zjawisk i procesów, bez upiększania i wyolbrzymiania lub pomniejszania czegokolwiek. Warto i trzeba takie wnioski formułować na podstawie przeprowadzonych badań pochodzących z wojny, a nie tylko z gier komputerowych i z opowiadań wojennych.
Bogusław Pacek – profesor nauk społecznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, doctor honoris causa uniwersytetów Ukrainy: Obrony Narodowej w Kijowie i Sił Powietrznych w Charkowie. Generał dyw. w stanie spoczynku – były rektor Akademii Obrony Narodowej, Asystent Szefa Sztabu Generalnego WP ds. Wojsk Lądowych i Wojsk Specjalnych, Komendant Główny Żandarmerii Wojskowej, Zastępca Dowódcy Operacji Wojskowej UE w Czadzie i RŚA, doradca dwóch ministrów obrony narodowej, doradca NATO ds. reformy systemu edukacji wojskowej w Ukrainie.
Artykuł ukazał się w numerze 1/2024 „Res Humana”, styczeń – luty 2024 r.