Owszem, przyspieszamy…
Gdyby podsumować pierwszy kwartał 2024 roku, to plusy dodatnie równałyby się plusom ujemnym. Nawet premier Donald Tusk to przyznał pisząc, że nastał najlepszy czas na przyspieszenie.
Nie wypominając, podobnie kiedyś Jarosław Kaczyński wezwał do zmian dekomunizacyjnych i lustracyjnych demontujących Okrągły Stół. Można więc powiedzieć, że Tusk sięgnął do bezdennej studni mądrości Prezesa. Najbardziej spektakularnie objawiło się to w ostatnich przeszukaniach i aresztowaniach u działaczy Suwerennej/Solidarnej Polski i ich najważniejszych klientów z fundacji Profeto. Rzeczywiście mamy tu dość gwałtowne przyspieszenie, budzące zresztą niejakie opory moralne. I nie chodzi tu o młodych wilczków z otoczenia b. ministra Ziobry, ale wyłącznie o niego samego. Okrutnie udręczonego chorobą nowotworową, ale postawionego w ostatnich dniach na nogi i pełne obroty – dosłownie znad krawędzi życia i śmierci. Będąc jego przeciwnikiem, kwestionując jego politykę i starając się detalicznie ją rozliczyć, warto przy okazji mierzyć się z moralnymi konsekwencjami swoich działań.
Etyka niezależna daje tu piękne wskazówki – co jest moralnie uzasadnione, a co haniebne. Byłoby to może jedynym moralnym zyskiem z tej historii, gdyby zechciano sięgnąć po tę wykładnię ludzkich czynów i ją głęboko przemyślano. No, ale nawet wymiar sprawiedliwości ustami swoich wybitnych przedstawicieli mówi, że czasu przeszłego dokonanego nic już nie odwróci i należało tak uczynić. Tymczasem Ziobro w przekonaniu wielu obserwatorów stał się ofiarą okrutnego działania bezlitosnych procedur prokuratury. Ofiarą w dodatku godną współczucia i okazania elementarnego wsparcia – mimo, iż jako polityk Ziobro zasługuje na zasadniczą krytykę, potępienie, a kto wie, może wyrok, o czym zapewne zdecyduje Trybunał Stanu.
Oczywiście można umywać ręce, ale fakt pozostaje faktem i oddziaływa na zbiorową wyobraźnię. Grubą kreską oddzieliłbym natomiast od innych uczestników ostatnich wydarzeń tych zdrowych, silnych, spasionych ziobrową butą i pewnością siebie młodych mężczyzn, którym należą się prokuratorskie procedury, o ile istnieje uzasadnione podejrzenie, że zawinili w sprawie Funduszu Sprawiedliwości czy zakupu Pegasusa. O czym zresztą już niebawem są dowiemy: będą wnioski o zdjęcie im immunitetów i zapewne dalsze czynności prokuratury.
A tak swoją drogą przeszukanie pokoju hotelowego jednego z posłów z tej ferajny odbyło się w zupełnie innych warunkach – przy zgodzie marszałka Hołowni i przy pełnej obecności niezbędnych w takich przypadkach osób. Innymi słowy dwa przeszukania, a wrażenia i oceny moralne zupełnie odmienne. Obawiam się przy tym, iż całkiem świadomie wpadliśmy jako demokracja w pewien niebezpieczny uzus, który będzie nakazywać dokonywanie rozliczeń bez względu na kartę choroby wezwanych do raportu. Sensownym przy tym jest życzenie, aby b. minister sprawiedliwości pokonał raka i był w pełni gotów, jak sam zapewnia, do stanięcia „w prawdzie”. Natomiast gdyby jakiś etyk odważył się ten przypadek przeanalizować, byłoby to całkiem wskazane: i dla rządzących, i dla opozycji, a przede wszystkim dla państwa polskiego jako takiego, którego siła i sprawczość jest istotna w każdych warunkach ustrojowych, ale nie każdym kosztem.