logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Debil i Alfons

Andrzej ŻOR | 23 września 2025
Aleksandra Sarna, Debil. Studium przypadku,   Alfons. Studium przypadku,

Aleksandra Sarna, Debil. Studium przypadku,   Alfons. Studium przypadku, Wydawnictwo IZI Instytut Zarządzania Informacją, Warszawa 2025, 145 i 155 stron.

Pod tymi tytułami ukazały się dwie książeczki autorstwa dr Aleksandry Sarny omawiające sylwetki psychologiczne byłego i obecnego prezydentów RP, będące jednocześnie próbą wyjaśnienia fenomenu, jakim był wybór na najwyższy urząd dwóch nikomu nieznanych kandydatów.

Zacznijmy od dr Sarny. Jan Piński – znany z publikacji medialnych – a zarazem autor wstępów do obu książek napisał o niej: doktorka nauk humanistycznych, w przeszłości kierowniczka Katedry Psychologii Stosowanej w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Jednak taka katedra nigdy nie istniała, a nazwiska dr Sarny nie ma wśród pracowników uczelni.

Obie książeczki mają zbliżoną szatę graficzną, format, rozmiary czcionki, objętość. Około półtorej setki stron tekstu nie podzielono na części, są dobrze napisaną opowieścią psychobiograficzną, ale brak podziałów czyni ją nieuporządkowaną, wręcz chaotyczną, niektóre stwierdzenia powtarzają się. Nie cytuje źródeł. Nie zaskakuje żadnymi rewelacjami, które by wcześniej nie pojawiały się w mediach przez obie kadencje Andrzeja Dudy czy przez prezydencką kampanię Karola Nawrockiego. Nową dla mnie była tylko informacja o bliskich związkach obecnego prezydenta z Piotrem Dudą – szefem NSZZ Solidarność. To oznacza, że w razie zaostrzenia sporu politycznego Nawrocki sięgnie prawdopodobnie po oręż strajkowy, łącznie z ulicznymi burdami, a ten oręż nie jest mu przecież obcy.

Epitetem „debil” ochrzcił Andrzeja Dudę pisarz Jakub Żulczyk. Prezydent wytoczył mu proces, zakończony uniewinnieniem oskarżonego. Opis dr Sarny pokazuje postać śmieszną, do debilizmu lub innych form upośledzenia umysłowego jeszcze daleka droga. Na podstawie lektury książki mogę pokusić się o stwierdzenie, że były prezydent śmieszność tę zawdzięcza nadmiernie wybujałym oczekiwaniom rodziców, pchającym syna na ścieżkę kariery naukowej, a potem politycznej, która wykraczała poza jego możliwości intelektualne i predyspozycje charakterologiczne. W przypadku dużej różnicy między wizją a rzeczywistością pojawia się śmieszność. Na ścieżce awansowej znalazł się zrządzeniem losu. Wybrał go Jarosław Kaczyński, chyba w przekonaniu, że porażka Dudy nie wpłynie na notowania partii i jego samego. Nie można było kandydatowi postawić mocnych zarzutów: młody, z perspektywami, doktor prawa, po przejściu przez ścieżkę kariery administracyjnej pod kierownictwem Lecha Kaczyńskiego, europoseł, osoba przetarta na salonach europejskich. Wygrał dzięki energicznej kampanii, w której potwierdził wolę realizacji programu budzącego nadzieje Polaków po marazmie rządów Platformy Obywatelskiej w latach 2007–2015. I tu chciałbym wytknąć książce pewien brak: uważam, że wygraną zawdzięczał Duda nie tyle swoim talentom, ani sprawnej (choć taką była) kampanii wyborczej, ale ociężałości umysłowej i tępocie politycznej kontrkandydata – Bronisława Komorowskiego. I lenistwa intelektualnego PO. Był to zresztą – po przejściu Donalda Tuska do polityki europejskiej – fatalny okres w historii Platformy. Wtedy runęły społeczne nadzieje związane z tą partią, jej linią polityczną i programem.

Obserwując potem zachowania Dudy, musiał jego protektor nabrać przekonania, że to postać dość groteskowa, ale przy wyborze drugiego kandydata posłużył się tą samą metodą. Wybrał kandydata nieznanego, któremu jednak niedomogów intelektualnych nie można było zarzucić (dr historii), „okazałego”, sprawnie posługującego się i to donośnym głosem – retoryką polityczną. Umiejącego sprawnie powtórzyć to, co mu Kaczyński i PiS podpowiedzą. Dr Sarna podkreśla rolę Kaczyńskiego w promowaniu Nawrockiego. Jakby przegrał, byłaby to jego porażka, a nie protektora (formalnie ubrał zresztą w tę rolę historyka prof. Andrzeja Nowaka), a on sam nie utraciłby wpływów w partii i na krajowej scenie politycznej. Ale Kaczyński stawiał na wygraną. I wygrał, mimo zarzutów wobec Nawrockiego o zachowania i czyny niemoralne, o fatalnej przeszłości, o czym w książce wiele.

Autorka przyczynę porażki Rafała Trzaskowskiego widzi w źle prowadzonej kampanii. Postawili na argumenty, które przekonują od dawna przekonaną inteligencję, a nie większość Polaków. Popatrzmy zresztą na statystyki: w roku 2020 Duda wygrał uzyskując w II turze 10 440 tys. głosów (51,3 proc.), podczas gdy Trzaskowski uzyskał ich 10 018 tys. (48,97 proc.). W roku 2025 Nawrocki zdobył 10 606 tys. głosów (50,89 proc.), a Trzaskowski 10 237 tys. (49,11 proc.). Różnica prawie niewidoczna. Zabetonowana scena! Mimo upływu 5 lat i wielu faktów obciążających PiS po ośmiu latach rządów.

Nawrocki (podobnie jak Duda) jest tworem Jarosława Kaczyńskiego. To nie oznacza jednak, że nadal nim będzie. Rząd Koalicji 15 Października czekają dwa lata gehenny, bo zostanie ubezwłasnowolniony jego wetami.  Jeśli opcja liberalno-demokratyczna chce podjąć rywalizację, to musi wypracować całkiem nową argumentację, a nie powtarzać w kółko, że to rząd naprawdę rządzi. Bo rządzi tylko do czasu weta, którego nie ma możliwości odrzucić. Jeśli jakimś cudem uda się wygrać wybory parlamentarne w 2027 roku, to wówczas pojawi się możliwość, że Nawrocki urwie się Kaczyńskiemu z łańcucha i zechce tworzyć własną ekipę. Co wtedy będzie, dalibóg, nie wiem.

Chcę, by głową państwa był ktoś mądry i godny zaufania wybrany przez mądrych i uczciwych Polaków i to przez tych, których wkład w ogólny dobrostan jest największy. Tymczasem obecny lokator Belwederu kimś takim nie jest, a jego wyborcy też pożądanymi cechami nie grzeszą (marne wykształcenie, egzystencja w relatywnie opóźnionych regionach, postawy roszczeniowe). Wciąż mają jednak przewagę. Co dziwniejsze, to wieś i małe miasteczka decydują o wygranej Dudy, Nawrockiego i ich – być może – następców. Mentalność wiejska i małomiasteczkowa decyduje o wyborach politycznych. Bez głębszych zmian o charakterze strukturalnym (wykształcenie, relacje wieś–miasto, wiek itd.) nic na to nie poradzimy. Sama dobra retoryka nie wystarczy.

Wracając do obu książek, warto je przeczytać, bo wbrew plotkom na ich temat zawierają pewien zasób wiadomości z zakresu analizy politycznej, a że zgrabnie napisane i dość krótkie (ot, takie na jednodniową lekturę) mogą pobudzić do myślenia zasklepione w swoich przekonaniach głowy.

 

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.