logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Wojczala opisanie świata

Łukasz DARGIN
13 lipca 2023

Krzysztof WOJCZAL, Trzecia dekada. Świat dziś i za 10 lat. Wyd. MT Biznes, Warszawa 2022, 640 stron.

Otrzymałem od przyjaciela w podarunku – trochę złośliwym, trochę ironicznym – trzytomowe dzieło Prolegomena, napisane i wydane własnym sumptem przez pewnego obywatela, który na tysiącu sześciuset stronach snuje rozważania nad „sensem istnienia i przeznaczeniem Kosmosu”. Krzysztof Wojczal nie ma aż tak wielkich ambicji, aby objaśnić sens istnienia kosmosu; zadowala się opisaniem, jak działa świat wielkiej geopolityki i co wydarzy się na świecie w najbliższych latach. Tytuł – Trzecia dekada – też jest skromniejszy: nie odwołuje się do Prolegomenów Emmanuela Kanta, lecz nawiązuje do Trzeciego tysiąclecia Marcina Więcława. No i pomieszcza swoje analizy Wojczal na skromnych 640 stronicach.

Książka K. Wojczala składa się z dwóch zasadniczych części. W pierwszej, na czterystu pięćdziesięciu stronach, autor dokonuje zaangażowanego opisu rzeczywistości międzynarodowej, a następnie, w części drugiej, na podstawie takiej interpretacji świata, kreśli możliwe scenariusze przyszłości. Mówiąc o „zaangażowanym” opisie rzeczywistości, mam na myśli, że jest to opis niezobiektywizowany, wolny od naukowej dyscypliny, sporządzony według woluntarystycznie dobranych kryteriów i opatrzony komentarzem, w którym autor nie ukrywa swoich sympatii.

System współczesnych stosunków międzynarodowych autor postrzega na kształt układu słonecznego, którego centrum stanowi rywalizacja USA i ChRL. Wszystkie inne wątki i państwa krążą na orbitach przyciągane siłą grawitacji relacji USA z Chinami. Istota relacji amerykańsko-chińskich, w największym skrócie, polega na tym, że USA dążą do utrzymania statusu globalnego hegemona i pragną narzucić światu swoje warunki, a Chiny taki ład kwestionują, ponieważ chcą zbudować swoje imperium. Do państw, które określają zasady gry geopolitycznej na świecie, autor zalicza także Rosję, która „nie stanowi realnej konkurencji i  zagrożenia ani dla USA, ani dla Chin”, „nie stanowi również źródła przyciągania, jednak chciałaby być traktowana jako równy z wyżej wymienionymi element składowy całego systemu”.

Ponieważ większość analiz poświęconych globalnemu układowi sił – obecnemu i w najbliższej przyszłości – właśnie tak, w trójkącie USA-ChRL-Rosja, postrzega kształtowanie się nowego ładu międzynarodowego, wywody i konkluzje autora Trzeciej dekady odnoszące się do roli wymienionych mocarstw ani nie budzą większych kontrowersji (poza pewnymi uproszczeniami), ani nie sposób uznać ich za szczególnie oryginalne.

Wylicza Wojczal jeszcze dziesięć państw-„figur” (Indie, Pakistan, Iran, Turcja, Izrael, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Japonia, Australia), a także Unię Europejską, które chociaż nie mogą, w odróżnieniu od USA, ChRL i Rosji, podejmować decyzji niezależnie, bez oglądania się na stanowisko wielkiej trójki, to wywierają wpływ na światowe stosunki międzynarodowe. Wszystkie pozostałe metamery autor pomija, przywołując to czy inne państwo-malucha tylko w kontekście egzemplifikacji stawianych tez. Taki podział państw na ważne i małoistotne wydaje się świadczyć o tym, że autor pozostaje pod wpływem ubiegłowiecznej klasyki geopolityki z tezą Mackindera o Heartlandzie i kluczowej roli Eurazji w dziejach świata. Poza Japonią i Australią wszystkie „figury” mieszczą się na kontynencie euroazjatyckim. Nie ma wśród wojczalowskich „figur” chociażby Indonezji lub Brazylii – państw, które wielkością PKB i liczbą mieszkańców przewyższają Iran czy Pakistan. Wynikałoby z powyższego zestawienia, że poza geograficzną bliskością do Chin i Rosji (i owego Heartlandu) o hierarchii wpływów – w ujęciu autora – decyduje w pierwszej kolejności siła militarna i gotowość czy skłonność do jej ekspozycji. Stąd też wynikają drobiazgowe, aż do przesady, zestawienia typów uzbrojenia posiadanego przez tę czy inną armię, porównania i oceny zdolności wojskowych państw. Doceniając wysiłek włożony przez autora w zebranie imponującej ilości danych, nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że jest to trochę hodgepodge, gdyż celowość podobnych zestawień nie zawsze jest oczywista.

Z takiego descriptio mundi autor wyprowadza scenariusze możliwych przyszłych konfliktów, które, uspokaja autor, nie wyleją się wszakże w wojnę globalną.

Oczywiście, jest świętym prawem autora opracowania, które nie pretenduje do naukowości i obiektywizmu, dowolnie wybierać problemy do opisania, agregować państwa i sojusze, kreślić scenariusze, nawet najbardziej fantastyczne, przyszłych zdarzeń. Podobnie jak świętym prawem obywatela jest uprawianie każdej formy twórczości – naukowej i pseudonaukowej, analitycznej i quasi-analitycznej. Zwłaszcza, jak w przypadku Trzeciej dekady, gdy jej wydanie finansowane jest z prywatnych środków autora.

Trzecia dekada wpisuje się w modny w Polsce ostatnimi laty trend ożywienia dysput geopolitycznych (aby wspomnieć, przykładowo, twórczość Jacka Bartosiaka czy Leszka Sykulskiego), wywołany agresją Rosji przeciwko Ukrainie i, generalnie, wzrostem niepewności. I można byłoby książkę K. Wojczala spokojnie pominąć, jeśliby nie ta okoliczność, że niektóre tezy głoszone przez autora nie tylko współbrzmią z oficjalną retoryką obecnych władz naszego kraju, lecz wydają się wręcz stanowić uzasadnienie dla działań PiS-owskiej polityki zagranicznej.

Jedną z kluczowych tez autora, nieukrywającego swojego głębokiego eurosceptycyzmu, jest przekonanie o nietrwałości UE. „Unia Europejska w formie i kształcie, jaki istnieje obecnie, nie ma szans przetrwać czekających ją prób” – stwierdza autorytatywnie. Według Wojczala, źródłem dezintegracji UE jest przede wszystkim wspólna waluta, euro, która „generuje nierówną dystrybucję kapitału oraz zwiększa dysproporcje pomiędzy krajami”. Atakując euro i UE, autor Trzeciej dekady powołuje się m.in. na opinię Brunona Banduleta. Zapomina tylko wyjaśnić, że Bandulet (były doradca CSU i zwolennik silnego narodowego państwa niemieckiego), owszem, był przeciwnikiem euro, ale dlatego, że – zupełnie inaczej niż Wojczal – uważał, iż przyjęcie wspólnej waluty Unii prowadzi do osłabienia Niemiec i jest ceną, którą Niemcy zapłacili za zjednoczenie kraju.

Nieufność wobec Niemiec (najłagodniejsze z określeń, jakie przychodzą mi na myśl przy charakterystyce stosunku K. Wojczala do Niemiec) jest kolejną płaszczyzną wspólną poglądów autora i PiS. W krytyce polityki Berlina Wojczal jest tak nieprzejednany, że zapomina o logice. Z jednej strony obwinia Niemcy o to, że „wysysają środki ze słabszych i mniejszych gospodarek strefy euro”; z drugiej przyznaje – że Niemcy „podkarmiają zadłużonych po uszy południowców” (czyli państwa południowej flanki UE). Autor potrafi w jednym rozdziale zarzucić Niemcom, że forsują projekt politycznej federalizacji Europy, a zaraz potem pisze o groźbie sojuszu strategicznego Berlin-Moskwa i ich zakusach na suwerenność państw Europy Środkowo-Wschodniej. Okazuje się, wg Wojczala, że Niemcy są winne nawet Brexitowi. Jeśliby nawet przyjąć założenie autora o niecnych zamysłach Niemców, to dziwi dlaczego Wojczal unika kwestii: Czy narodowe Niemcy, z własną walutą, silną armią i niezwiązane ramami oraz polityką Unii Europejskiej są mniej groźne niż Niemcy jako integralna część projektu europejskiego?

Broni za to Wojczal Węgier, które tak dzielnie stawiają opór brukselskim urzędnikom (i knowaniom niemieckim, oczywiście), wychwala projekt Trójmorza i inne inicjatywy odśrodkowe. Jakby nie dostrzegał tej oczywistości, że u źródeł napięć między narodowym rządem Węgier a administracją Unii leży nieprzestrzeganie przez Orbana unijnych zasad praworządności i demokracji (podobnie jak w wypadku sprzeczności między rządem PiS a Brukselą), i że wszelkie podważanie spoistości UE – czy to przez podważanie wartości konstruujących Unię, czy przez tworzenie wewnętrznych „separatystycznych” bloków – osłabia UE jako organizację i, tym samym, każdego z jej członków.

Twierdzeń kontrowersyjnych, niekiedy dziwacznych, a niekiedy po prostu nieprawdziwych jest co niemiara w opisaniu świata według Wojczala (błędy rzeczowe, stylistyczne, a to i ortograficzne – pomijam, nie jest to ostatecznie dzieło literatury pięknej). Na szczęście autor zdaje sobie sprawę z karkołomności zadania, którego się podjął i z własnych ograniczeń, przyznając na wstępie, że proponuje nam „rozrywkę intelektualną”. I tak też proponuję Trzecią dekadę potraktować – z akcentem na słowo „rozrywka”.

Recenzja ukazała się w numerze 4/2023 „Res Humana”, lipiec-sierpień 2023 r.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.