logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Wnioski z wojny w Ukrainie: zdolności czy ilość?

Mirosław RÓŻAŃSKI | 18 kwietnia 2022

„Specjalna operacja wojskowa” – bo tak wojnę nazwał prezydent Rosji Putin – miała zakończyć się w kilkanaście dni przejęciem kontroli nad sąsiednią Ukrainą. Tymczasem druga potęga militarna świata, jak rosyjską armię postrzegał portal Global Firepower, została zatrzymana przez kraj klasyfikowany przez ten portal na miejscu dwudziestym piątym. Początkowe niedowierzanie polityków, ekspertów i specjalistów od bezpieczeństwa zostało zastąpione entuzjazmem, a następnie szeregiem wniosków, a nawet analiz przyczyny takiego stanu rzeczy. Przywoływano stan sił zbrojnych Ukrainy, mocno zmieniony od 2014 roku, niespotykaną wręcz determinację ukraińskiego społeczeństwa w obronie swojego kraju czy wreszcie niekwestionowane przywództwo prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Po stronie Rosji wskazywano na fatalne dowodzenie, prawdopodobny brak należytego rozpoznania potencjału wojska ukraińskiego i postawy społeczeństwa, niskie morale żołnierzy rosyjskich spowodowane długotrwałym pobytem na poligonach przed agresją 24 lutego, zaskakująco złą aprowizacją wojska. Kolejne tygodnie konfliktu przynosiły zwroty akcji, zgodnie uznano, że cel Kremla, którym było zniszczenie infrastruktury wojskowej i ustanowienie marionetkowego rządu zależnego od Moskwy, nie powiódł się. Rosja zaczęła redefiniować cel swojego działania – teraz zakładał on utrzymanie zajętych terenów, takich jak Krym, Donieck, Ługańsk, ustanowienie korytarza lądowego miedzy Krymem a Rosją wzdłuż wybrzeża Morza Azowskiego oraz niszczenie infrastruktury krytycznej na terenie całej Ukrainy.

Od początku wojny władze Ukrainy zwracały się do środowiska międzynarodowego o pomoc i wsparcie militarne, definiując precyzyjnie swoje potrzeby. Armii ukraińskiej potrzebne były środki przeciwlotnicze, przeciwpancerne, artyleria, lotnictwo, sprzęt opancerzony i ogromne ilości amunicji. Kiedy okazało się, że Ukraina nie zostanie pokonana, pojawiły się pierwsze deklaracje wsparcia dla obrońców, jednak politycy stali się zakładnikami pojęć „broń defensywna” i „ofensywna”; z punktu widzenia pragmatyki wojskowej jest to niedorzecznością, bo każdy system uzbrojenia może być użyty do obrony, a broniąc się trzeba kontratakować czy prowadzić działania ofensywne. Ta narracja było konsekwencją obawy, ze Rosja będzie mogła zyskać uzasadnienie, że musi się bronić przed zagrożeniem ze strony Sojuszu Północnoatlantyckiego i krajów Unii Europejskiej.

Brutalność armii rosyjskiej wobec ludności cywilnej, gwałty, rabunki, uderzenia lotnicze i artyleryjskie na szpitale, szkoły, osiedla przy pomocy zakazanej konwencjami broni kasetowej, fosforowej czy termobarycznej wywołały ogólnoświatowy sprzeciw społeczeństw. Protestując przeciwko ludobójstwu i barbarzyństwu Rosji wymuszały one na politykach decyzje o pomocy dla Ukrainy, która musiała mierzyć się z problemami humanitarnymi, gospodarczymi i nieustającym zagrożeniem militarnym ze strony Rosji. W kolejnych tygodniach pojawiały się deklaracje i realne wsparcie sprzętem wojskowym. Głównymi donatorami od początku były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Polska, Kanada; do tej „rodziny” dołączały kolejne kraje, które na miarę swoich możliwości wspierały walczących. Oczy opinii publicznej zwrócone były na te kraje Europy Zachodniej, które zwlekały z podjęciem decyzji o pomocy militarnej dla Ukrainy, co wywoływało cierpkie komentarze nawet w przestrzeni dyskursu dyplomatycznego.

Wojna dalej trwa, już ponad cztery miesiące. Jej implikacje dotykają nie tylko Ukrainy, jej skutki odczuwają obywatele Europy, a prognoza kryzysu żywnościowego dotknie ludzi w wymiarze globalnym.

Każdy konflikt, każda wojna jest przyczynkiem do dyskusji, raportów i wniosków. Prowadzenie takich analiz jest w pełni uzasadnione, a rekomendacje mogą poprawić bezpieczeństwo. Stają się inspiracją do poszukiwania nowych rozwiązań systemowych, funkcjonalnych czy modernizacyjnych. Truizmem jest, że przygotowujemy się do wojen , które już były, ale niestety to typowa przypadłość „ekspertów”, wojskowych i polityków, którzy chcą wykazać swoją przydatność i bardzo szybko definiują rekomendacje i podejmują decyzje, nie czekając na porównanie swoich przemyśleń z uczestnikami procesów – w tym przypadku politykami, żołnierzami, funkcjonariuszami z Ukrainy. Szczególnie jaskrawo możemy zaobserwować to wśród polskich elit politycznych, które konflikt w Ukrainie postanowiły wykorzystać do uzasadnienia wcześniejszych działań i podejmowanych decyzji.

W początkowym okresie wojny w Ukrainie obserwowano i komentowano absolutny fenomen – postawę ukraińskiego społeczeństwa, które deklarowało obronę swojego kraju, uczestniczyło w przeszkoleniach z posługiwania się bronią, przygotowywania doraźnych środków do walki z najeźdźcą. Rozpoczęto formowanie jednostek Obrony Terytorialnej z deklarujących wolę obrony Ojczyzny i wspierania walczących jednostek armii Ukrainy. Na początku kwietnia publicznie wypowiedział się dowódca polskich Wojsk Obrony Terytorialnej (na platformie Proobronni24.pl): „Mieliśmy pełną świadomość rzeczywistych intencji Federacji Rosyjskiej. Od pewnego momentu nie zadawaliśmy sobie pytania czy Rosja zaatakuje, tylko kiedy. Stąd mające miejsce w ostatnich latach działania związane z przyspieszoną rozbudową sił zbrojnych, modernizacją, dużą intensywnością ćwiczeń, szkoleń w tym powołania do życia Wojsk Obrony Terytorialnej”. Ta wypowiedź zawiera kilka nieścisłości, bowiem Obrona Terytorialna istniała w Wojsku Polskim przed 2017 rokiem, powoływana „nowa” formacja nie odnosiła się do zagrożeń ze strony Rosji a największa ilość ćwiczeń i szkoleń prowadzonych w wymiarze krajowym, sojuszniczym i koalicyjnym przypadała na lata 2015 i 2016. Znaczenie żołnierzy wojsk OT podkreślił zwierzchnik SZ RP prezydent Andrzej Duda podczas posiedzenia Rady ds. Bezpieczeństwa i Obronności przy Prezydencie RP 8 marca 2022 roku wskazując, że „piechur” ze środkiem przeciwpancernym może wpłynąć przebieg konfliktu. Już 6 marca na portalu tech.wp.pl ukazał się artykuł „Ukraińska lekcja. Czołg – przeżytek czy przyszłość pola walki?”. Ze zrozumieniem należy przyjąć potrzebę komunikowania tak ważnego zdarzenia jakim jest konflikt zbrojny, który ma miejsce w sąsiedztwie naszego kraju. Powinny to jednak być relacje, można pokusić się o prognozy, ale z formułowaniem wniosków należy poczekać; co najważniejsze, na ich formułowanie można będzie sobie pozwolić, kiedy swoje wyobrażenia skonfrontujemy z żołnierzami, dowódcami i osobami odpowiedzialnymi za obronę Ukrainy. Po aneksji części terytoriów Ukrainy przez Rosję w 2014 roku, organizowano w Siłach Zbrojnych RP wiele seminariów, warsztatów, z udziałem ukraińskich dowódców różnych szczebli dowodzenia. Dzielili się oni swoim doświadczeniem, konfrontowaliśmy nasze oceny z ich wiedzą, a podsumowania były niejednokrotnie mocno zaskakujące. Dlatego z rezerwą należy traktować publiczne wystąpienia osób, które autorytarnie formułują wnioski z toczącej się wojny. Mocno dyskusyjne jest, gdy są podejmowane decyzje, które wpływać będą na przyszłe bezpieczeństwo, wyposażenie armii i jej wielkość.

Niepokojące zjawisko obserwuje się w resorcie Obrony Narodowej i wśród polityków odpowiadających za bezpieczeństwo: fakt toczącej się wojny został wykorzystany do kreowania „polityki” bezpieczeństwa. W trybie ekstraordynaryjnym przygotowano nową regulację prawną, która nie została poddana rzetelnej dyskusji eksperckiej i społecznej, a jej przyjęcie w parlamencie było poprzedzone wręcz szantażem politycznym. Kto podejmował próbę wskazywania niedoskonałości merytorycznych Ustawy o obronie Ojczyzny musiał liczyć się z krytyką, że nie zależy mu na bezpieczeństwie kraju w obliczu wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą. Tak powstała ustawa, która jest zlepkiem istniejących wcześniej regulacji różnych poziomów – ustaw i rozporządzeń. Cel wprowadzenia tej ustawy 3 marca w Sejmie RP przedstawił minister Mariusz Błaszczak: „To ustawa, dzięki której nie tylko zwiększymy liczebność Wojska Polskiego, ale również wydatki na Siły Zbrojne RP, odtworzymy system rezerw, zachęcimy żołnierzy do pozostania w służbie oraz wdrożymy koncepcję obrony powszechnej. To dobre przepisy na trudne czasy.” Paradoks polega na tym, że każdy z tych postulatów można było spełnić w oparciu o istniejące przepisy, ewentualnie nowelizując którąś z istniejących ustaw, jak na przykład Ustawę o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finasowaniu Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej, która określa wielkość odsetka PKB przeznaczanego z budżetu państwa na obronność. Nie było potrzeby likwidowania czternastu ustaw dla powstania jednej, która jest tak niedoskonała jak zapisy „Polskiego Ładu”, tylko jej skutki będziemy odczuwać w perspektywie lat, bowiem zakłada ona dominację ilości nad jakością.

Obecnie obserwujemy swoisty festiwal deklaracji i decyzji podejmowanych jednoosobowo przez ministra Obrony Narodowej. Kupimy dodatkowe elementy systemu obrony powietrznej WISŁA (faktycznie niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa kraju), staniemy się potęgą artyleryjską na skalę niespotykaną w świecie kupując 500 wyrzutni HIMARS, posiadać będziemy satelitarny system rozpoznania, będziemy krajem posiadającym pięć typów czołgów. Po ogłoszeniu przez polski przemysł obronny, że przygotowany został polski bojowy wóz piechoty BORSUK, minister ogłasza, że kupimy dodatkowo za granicą wozy bojowe. Utworzymy kolejne dwie dywizje (aktualnie formujemy czwartą poprzez kanibalizm kadrowy i sprzętowy istniejących jednostek wojskowych i dowództw). To są komunikaty, które w obliczu toczącej się w Ukrainie wojny są przyjmowane przez społeczeństwo bardzo pozytywnie i ze zrozumieniem. Jednak eksperci zadają pytanie ile to będzie kosztować i czy wytrzyma to i tak nadwątlony system logistyczny armii. Niepokojące jest to, jak instrumentalnie na potrzeby budowania wizerunku formacji rządzącej odchodzi się od procedur, zasad i standardów, w tym przypadku programowania rozwoju sił zbrojnych. W narracji publicznej zaczyna dominować siła przekazu oparta na ilości wojska, konkretnych jednostek sprzętu wojskowego czy dowództw i jednostek wojskowych: wszystkiego będziemy mieli więcej. Kierownictwo resortu zdaje się zapominać o rozwoju nowoczesnych technologii, robotyzacji wszechobecnego środowiska cyberprzestrzeni czy sztucznej inteligencji. Odnieść można wrażenie, że obecna sytuacja związana z wojną w Ukrainie jest wykorzystywana przez polityków do narracji wojennej, by odwrócić uwagę społeczeństwa od piętrzących się problemów związanych ze skutkami pandemii, narastającymi wyzwaniami egzystencjalnymi związanymi z rosnącymi cenami paliw, produktów spożywczych, opłat za energię czy w końcu galopującymi kosztami obsługi kredytów hipotecznych. Ta polityka informacyjna rządzących skutkuje tym, że nie są prowadzone analizy potrzeb jakie niesie przyszłe środowisko bezpieczeństwa, tylko „odpowiada” się na bieżącą sytuację, która działa na wyobraźnie ludzi.

Zachęcałbym, aby odejść od retoryki ilościowej na rzecz poruszania się w przestrzeni zdolności, jakim powinny odpowiadać przyszłe siły zbrojne; jak powinien być zaprojektowany system bezpieczeństwa (oczywiście przyglądając się również temu, co dzieje się za naszą wschodnią granicą). Za kluczowe należy przyjąć, że determinantą jest informacja, posiadanie wiedzy o zamiarach i działaniach potencjalnego agresora. Kolejnym czynnikiem będzie posiadanie zdolności do obrony przed środkami zagrożenia przenoszonymi drogą powietrzną, czyli samoloty, systemy rakietowe czy bezzałogowe. Za istotne przyjąć należy posiadanie zdolności do neutralizowania zagrożeń zanim zostaną one aktywowane przez agresora, nie dopuszczając, aby aktywne działania przeniosły się na nasze terytorium. Tę triadę czynników należy rozpatrywać nie tylko w wymiarze tradycyjnych działań, które obserwujemy w Ukrainie – pamiętajmy o konfliktach wywoływanych przez ekstremistów na Bliskim Wschodzie, o naszym zaangażowaniu w operacje w Iraku czy Afganistanie, a także o wszelkiej aktywności z wymiarem cyberprzestrzeni włącznie, mającej miejsce nie tylko w naszym sąsiedztwie, ale również w przestrzeni kosmicznej. Często pytany, jakie powinniśmy posiadać siły zbrojne odpowiadam, że „powinny być zdolne do identyfikowania i zwalczania zagrożeń jeszcze poza granicami kraju”.

Obserwacja obecnego środowiska bezpieczeństwa i wojny w Ukrainie utwierdza mnie w słuszności tej tezy. Każdemu planiście, politykowi, który zakłada prowadzenie działań obronnych na terenie kraju (jak na przykład Antoni Macierewicz, który twierdzi, że ochotnicy, którzy znajdą się w WOT „będą zdolni stawić czoło siłom tak skutecznym, o tak skutecznych możliwościach rażenia jak formacje specnazu” – takich słów użył podczas wystąpienia w Akademii Sztuki Wojennej 21 listopada 2016 roku) polecam zdjęcia z Charkowa, Irpienia, Mariupola czy Buczy, pokazujące do czego może doprowadzić nawet czasowe oddanie własnego terytorium agresorowi. Odnieść można wrażenie, że zapomina się o powinności, jaką nakłada Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej w artykule 5: „Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium…”. Dlatego uważam, że powinniśmy budować taki system rozpoznania, który pozwoli zbierać informacje we wszystkich możliwych przestrzeniach, gdzie komunikują się ludzie, w obecnych i przyszłych pasmach transmisji danych nie tylko radiowych, ale i cyfrowych, system zdolny do odczytywania informacji w spektrum widzialnym i niewidzialnym. Zdobyte i gromadzone informacje powinny być poddane analizie, a wnioski powinny być dostarczone do decydentów politycznych, jak i służb i formacji militarnych i niemilitarnych, które podejmować będą przeciwdziałania zagrożeniom. Przepływ informacji w takim systemie nie może być obarczony inercją, a zdobyte informacje powinny gwarantować niezbędny czas na podjęcie działań.

Wymiar przestrzeni powietrznej jako środowisko walki został dostrzeżony jeszcze przed I Wojną Światową przez włoskiego oficera Giulio Douheta w 1909 roku: „Niebo wkrótce stanie się nowym polem bitwy, równie ważnym jak pola bitew na lądzie i morzu…. Aby podbić powietrze, konieczne jest pozbawienie wroga wszelkich środków lotu w jego bazach operacyjnych lub w jego centrach produkcyjnych. Lepiej przywyknijmy do tego pomysłu i przygotujmy się na to”. Pierwsze operacyjne użycie samolotu miało miejsce w dniu 23 października 1911 na początku wojny włosko-tureckiej, kiedy kapitan Carlo Piazza wykonał pierwszy lot zwiadowczy w pobliżu Trypolisu, a jeszcze podczas tegoż konfliktu włoski pilot Giulio Gavotti po raz pierwszy zrzucił bombę w operacji wojennej. Dzisiaj działania lotnictwa uzupełnione przez systemy rakietowe są stałym elementem konfliktów zbrojnych, dlatego kluczowe jest posiadanie sił i środków, które stanowić będą skuteczną obronę powietrzną. Nie tylko dla wojsk biorących udział w konflikcie. Tak naprawdę chodzi o teren całego kraju, jego aglomeracje miejskie, ośrodki przemysłowe, węzły i ciągi komunikacyjne, infrastrukturę energetyczną i komunikacyjną, dobra kultury i dziedzictwa narodowego. System taki powinien chronić przez lotnictwem, rakietami o różnej trajektorii lotu, jak i systemami bezzałogowymi operującymi na różnych pułapach. Dzisiejsze zdolności przemieszczania się rakiet i samolotów z prędkościami przekraczającymi dźwięk, zasięgi ich oddziaływania liczone w tysiącach kilometrów każą budować wyobrażenie o tworzeniu systemu obrony powietrznej w ramach sojuszy i porozumień obejmujących grupę państw. Taką platformą może być Sojusz Północnoatlantycki lub Unia Europejska. Każdy kraj powinien budować potencjał zdolny do odstraszania potencjalnego agresora, potencjał, który pozwoliłby zadawać straty agresorowi jeszcze na jego terytorium, w jego przestrzeni. Środki odstraszania powinny posiadać zdolności oddziaływania na ośrodki decyzyjne agresora, jego zaplecze logistyczno-gospodarcze wspierające działania zbrojne, jak i systemy walki, które stanowić mogą zagrożenie dla naszej suwerenności i integralności. Takie systemy powinny posiadać zdolności operowania na lądzie, morzu, w powietrzu i cyberprzestrzeni, w dużej mierze powinny to być systemy bezzałogowe, których użycie minimalizować powinno straty żołnierzy prowadzących obronę własnego kraju.

Polska jest członkiem NATO, którego fundamentem jest Traktat Waszyngtoński. Jego zapisy dają gwarancje bezpieczeństwa, jak często przywoływany artykuł 5 o kolektywnej obronie, ale i stanowią zobowiązania do budowania i utrzymywania własnych zdolności do obrony przez państwa członkowskie Sojuszu. Traktuje o powyższym artykuł 3: „Dla skuteczniejszego osiągniecia celów niniejszego traktatu, Strony, każda z osobna i wszystkie razem, poprzez stałą i skuteczną samopomoc i pomoc wzajemną, będą utrzymywały i rozwijały swoją indywidualną i zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści”. Zdolności, o których wcześniej pisałem są projektem, którego realizacja może wykraczać poza możliwości pojedynczego kraju, nawet takiego jak Polska, który deklaruje przeznaczanie na obronność od 2023 roku 3% PKB; dlatego celowe jest budowanie zrozumienia dla wspólnych projektów obronnych. W NATO przyjmowane są ustalenia co do wielkości środków, jakie będą przeznaczane na obronność, ale trudno by porównywać możliwości finansowe i realną siłę nabywczą budżetu takich krajów jak Niemcy, Słowacja czy Czarnogóra. Warto więc spojrzeć w kierunku potencjału, jakim dysponuje Unia Europejska, tym bardziej, że blisko 65% krajów członkowskich Unii jest jednocześnie członkiem NATO. W Unii Europejskiej prowadzona jest dyskusja nad budowaniem zdolności obronnych Starego Kontynentu od lat.

Kluczową inicjatywą mającą na celu wspieranie z budżetu UE współpracy w zakresie badań i rozwoju zdolności obronnych jest ustanowiony 7 czerwca 2017 r. Europejski Fundusz Obronny (ang. European Defence Fund, EDF). Jest realizacją zapowiedzi działań, do których Komisja Europejska zobowiązała się, w ogłoszonym 30 listopada 2016 r., europejskim planie działań w sektorze obrony (ang. European Defence Action Plan, EDAP). Celem EDF jest wzrost efektywności wydatków państw członkowskich Unii Europejskiej w obszarze obronności za pomocą wsparcia inwestycji we wspólne projekty badawczo-rozwojowe. Fundusz jest platformą realizacji długofalowego planu stworzenia w Europie wspólnego rynku uzbrojenia i sprzętu wojskowego oraz dalszej konsolidacji przemysłów obronnych.

Z kolei 13 listopada 2017 r. ministrowie 23 państw członkowskich podpisali wspólną notyfikację w sprawie stałej współpracy strukturalnej (ang. Permanent Structured Cooperation, PESCO). Możliwość ustanowienia stałej współpracy strukturalnej w dziedzinie wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony jest zapisana w Traktacie z Lizbony. Przewidziano tam, że państwa członkowskie UE mogą ściślej współpracować w zakresie bezpieczeństwa i obrony. Stałe ramy współpracy pozwalają państwom członkowskim, które mają wolę i możliwości, na wspólny rozwój potencjału obronnego, inwestowanie w te same projekty lub zwiększenie udziału i gotowości operacyjnej sił zbrojnych. To są platformy, które należy wykorzystać do budowania wspólnych zdolności obronnych na miarę przyszłych zagrożeń. Cyklicznie odbywa się aktualizacja listy projektów do zrealizowania w ramach PESCO, ostatnia miała miejsce 16 listopada 2021 roku (Decyzja Rady (WPZiB) 2021/2008), a więc jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę, inwazji, która zweryfikowała wiele dotychczasowych wyobrażeń i środowisku bezpieczeństwa i porządku rzeczy nie tylko w Europie, ale i na świecie. Obecna lista projektów realizowanych w ramach PESCO obejmuje 60 pozycji, których audyt pozwoliłby skupić się na niezbędnie potrzebnych i wprowadzić takie, które pozwolą zbudować zdolności adekwatne do przyszłych zagrożeń.

Przygotowujmy się do wojen, które być mogą, nie do tych, które już były.

Gen. broni rez. dr Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych RP, jest senatorem RP wybranym z listy KKW Trzecia Droga w ramach demokratycznego Paktu Senackiego, bezpartyjnym, ale z poparciem Polski 2050, oraz prezesem fundacji bezpieczeństwa i rozwoju STRATPOINTS

Artykuł ukazał się w numerze 4/2022 „Res Humana”, lipiec-sierpień 2022 r.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.