Prezydent pisze budżet i obala rząd?
Oświadczenie marszałka Sejmu Szymona Hołowni, iż Sejm zbierze się na swoim kolejnym posiedzeniu w dniach 10 i 11 stycznia 2024 roku nie pozostawia złudzeń co do losów dwóch kroków prezydenta Dudy: zawetowania uchwalonej przed tegorocznymi świętami ustawy okołobudżetowej i przedstawienia naprędce przygotowanego jego własnego projektu, ale już bez pieniędzy na TVP, PAP i Polskie Radio. Marszałek Hołownia poinformował, że Sejm będzie szedł wyznaczonym i uzgodnionym wewnętrznie torem i nie zamierza zbaczać z harmonogramu, co było życzeniem prezydenta. Nie był to tylko suchy komunikat szefa Izby o jej planach, ale coś zdecydowanie głębszego, co można by górnolotnie nazwać aktem suwerenności, bo do tego w istocie się sprowadza. Sejm chce na pierwszym posiedzeniu w 2024 roku przegłosować budżet i ku temu konsekwentnie zmierza, nie przyjmując do wiadomości prezydenckiego wzmożenia w sprawie ustawy okołobudżetowej. Ostatnie dni 2023 roku to na Wiejskiej posiedzenia komisji branżowych, które opiniują „swoje” części budżetowe, jak i czas permanentnie pracującej Komisji Finansów Publicznych. Która uprzednio przyjęła ścisły harmonogram prac nad budżetem na 2024 rok i idzie jak po sznurku; budżetowe terminy nijak nie są zagrożone, prezydent Duda ustawę otrzyma do końca stycznia. Ale czy niezwłocznie podpisze?
Tu na horyzoncie majaczy Trybunał Konstytucyjny, który suflowany jest prezydentowi przez jego matecznik polityczny, jako niezawodny sposób na obalenie rządu, skrócenie kadencji Sejmu i odwrócenia biegu wydarzeń. Nie ma jednak dziś powodów, dla których prezydent Duda „byłby zobowiązany” pytać Trybunał o konstytucyjność zapisów budżetu (przygotowanego zresztą przez poprzedników). Nawet włączenie ustawy okołobudżetowej do części tekstowej takim powodem by nie było, nie wspominając o umieszczeniu w niej pieniędzy na media publiczne. Innymi słowy, nie jest jasne, do czego prezydent Duda mógłby się przyczepić, skoro konstytucyjne terminy będą dochowane, a ustawa nie będzie odbiegać od poprzednich. Ale jeśli to będzie mieć miejsce (czego niestety wykluczyć nie można…), to postawi fundamentalne pytanie o Konstytucję, która pisana w dobrej demokratycznej wierze, takich incydentów nie przewidziała. A rząd i tak chce ustawę okołobudżetową napisać na nowo i przejść całą procedurę legislacyjną, co w tym przypadku ma także walor utrzymania ustrojowej zasady, że to rząd pisze budżet, a coroczną ustawą okołobudżetową daje sobie instrumentarium do jego realizacji. Rząd i tylko rząd – nie prezydent Duda!
Ciosem dlań jest także to, co stało się na skutek decyzji ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza o postawieniu spółek mediów publicznych w stan likwidacji. Blednie przy tym zarówno weto z druku sejmowego 138, traktujące prawie wyłącznie o mediach publicznych, jak i prezydencka ustawa okołobudżetowa z druku sejmowego 139. Minister Sienkiewicz zgodnie z prawem zdecydował, że mediami publicznymi rządzi teraz kodeks spółek handlowych, a mianowani likwidatorzy działają zgodnie z jego zapisami. Budowana przez lata pisowska konstrukcja ustrojowa mediów narodowych właśnie odchodzi do historii i nic nie pomogą tu ani okupacje budynków PAP czy TVP przez polityków, ani demonstracje uliczne czy inne akty strzeliste.