logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Łamańce językowe

Andrzej ŻOR | 17 września 2023

Język jest zjawiskiem społecznym – tę prawdę ludzkość zna od wieków. Zmienia się wraz z postępem cywilizacyjnym, reaguje na innowacje, nowe desygnaty, przeobrażenia społeczne, zmiany w preferencjach obyczajowych. Sam sobie radzi z adaptacją swoich struktur i dostosowaniem zasobu leksykalnego do tych przeobrażeń. Czasem tylko przeszkadzają mu w tym specjaliści od poprawności językowej.

Nie potrafię zrozumieć, dlaczego „Murzyn” ma być określeniem pejoratywnym, zawierającym jakieś treści degradujące. Był Murzyn z załogi Narcyza Conrada i Murzynek Bambo, który w Afryce mieszka – Juliana Tuwima. Akurat w przypadku obu tych autorów zarzut głoszenia poglądów rasistowskich to jakiś horrendalny absurd. Skoro „poprawiacze” umieścili „Murzynka” wśród słów niestosownych (podobno w słownikach dwujęzycznych „Murzyn” ma swoje odpowiedniki w nazwach Negre lub Negro, a te są obraźliwe, a poza tym w polszczyźnie występują złe skojarzenia, np. Murzyn zrobił swoje…), musieli wprowadzić w to miejsce inne określenie osoby o czarnym kolorze skóry. Ale „Czarny” to jeszcze gorzej (por. czarny charakter). „Czarnoskóry” nie ma szans, bo trzeba byłoby przez analogię wprowadzić „Białoskórego” lub „Żółtoskórego”, a tego naprawdę język nie zniesie. Za najzdrowsze moralnie i dające się strawić językowo uznano więc określenie „Afroamerykanin”. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, bo natychmiast przypomniało mi się moich dwóch kompanów, z którymi parę lat temu pijałem piwo. Jeden był czarnym jak smoła obywatelem Papui-Nowej Gwinei o skręconych włosach, a drugi śniadym obywatelem Fidżi i żadnym sposobem nie mogłem ich nazwać Afroamerykanami. Chyba by się obrazili, bo do Amerykanów mieli – delikatnie mówiąc – stosunek chłodny. Whisky nie lubili. Ja też.

Za czasów Młodej Polski „lingwiści” wzięli się za poszukiwanie polskich odpowiedników dla nazw obcojęzycznych. Ujawniła się przy tym pewna prawidłowość: im mocniej (jak w Galicji) wyrażano czołobitność wobec Najjaśniejszego Pana („przy Tobie stoimy i stać chcemy”), tym żwawiej zabierano się za akcentowanie wszystkiego, co polskie. Wtedy – dla przykładu – „centaura” zmieniono na „chłopokonia”. Większej popularności ta nazwa nie zyskała, bo proszę wyobrazić sobie frazę takiego wierszyka, tchnącego klimatem renesansowego malarstwa: „W czasie konnej wycieczki amazonka Laura, wielce pożądliwego spotkała centaura”, która po unarodowieniu brzmiałaby z grubsza tak: „W czasie konnej wycieczki po laskach i błoniach, amazonka Laura spotkała chłopokonia”. Od pierwszego wejrzenia zrozumiemy, że tak – po prostu – nie sposób, prawidła języka i poetyki usuną natychmiast wszelkie podobne próby.

Skoro zatrzymaliśmy się przy Młodej Polsce i łagodzeniu wiernopoddańczych uczuć narodowymi wynalazkami językowymi, to warto przypomnieć inicjatywę niejakiego Szafrańskiego, który domagał się zastąpienia łac. penis, swojskim określeniem „stojec”. Bodaj Boy-Żeleński wykpił tę próbę, pisząc taki oto wierszyk:

„Mości Panie Szafrański, pomysł iście szatański,

Jakże ma się stojcem zwać, to co nie chce stać?

Jeśli ten, kto strzela, mieni się strzelcem,

Niech ów, co wisi, nazywa się wisielcem!”

Przypominając te próby z przeszłości, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gorączkowe poszukiwania żeńskich odpowiedników dla form, które takich form dotąd nie miały, mają coś wspólnego z tamtymi usiłowaniami bycia świętszym niż papież. I że – mówiąc wprost – im mniej równych praw dla kobiet, tym większa skłonność do rekompensowania tego braku substytutami językowymi. Które – równie szczerze – są po prostu okropne. Na deski powaliła mnie „ministra”, która swoim brzmieniem przypomina radziecką dyskobolkę Ninę Dumbadze (starsi ją pamiętają), do której kobiecości i widzowie, i eksperci mieli sporo zastrzeżeń. „Profesorka” i „dyrektorka” dźwięczą lekceważąco, nigdy nie ośmieliłbym się nazwać „profesorką” – promotorki mojej pracy, którą wielce cenię za mądrość i charakter. A już „rektorka” na określenie Jej Magnificencji to horrendum. „Gościni” powoli się przyjmuje, zwłaszcza w radiu i telewizji, bo w mowie potocznej chyba nie. „Widzka” w żaden sposób nie chce mi się ożenić z desygnatem i szukam w nadwątlonej pamięci, kim też może być ten dziwoląg. No, właśnie – dziwoląg; na myśl przychodzi od razu „dziwolążka” (oboczność g/ż), a ta jest już językowym łamańcem. Język kieruje się zasadami ekonomiki, dąży do uproszczeń, unikamy więc zbitek spółgłoskowych, trudnych do wyartykułowania. Dlatego mówimy „we Wrocławiu”, a nie „w Wrocławiu”, choć mówimy „w Poznaniu”, czy „w Krakowie”. Z tych względów „architekt-ka” nie ma szans powodzenia, bo trzech spółgłosek na raz organy mowy nie zniosą. „Chirurżka”… muszę przestać, bo brak mi słów na określenie skłonności tak absurdalnych. No, jeszcze tylko „filmówka” jako żeński odpowiednik „filmowca”, ale przecież „filmówka” to popularne określenie szkoły filmowej w Łodzi. Pomiesza się, ani chybi.

Dajcie już, szanowne poprawiaczki i szanowni poprawiacze, spokój tej biednej polszczyźnie. Ona naprawdę nie potrzebuje Waszej pomocy. Ma tak wiele roboty z wynalazkami technicznymi, z całym bagażem neologizmów rodem z rzeczywistości wirtualnej, próbami adaptacji lub przekładu terminów obcojęzycznych. Za rogiem czai się sztuczna inteligencja, a ta dopiero obarczy język nowymi zadaniami. On sam sobie jednak poradzi, jeśli tylko nie będziecie mu w tym przeszkadzać. Kobiety słusznie walczą o swoje prawa, trochę już zrobiono, ale tyle jest wciąż do zrobienia w tych sprawach, że można sobie darować naginanie języka do Waszej twórczej imaginacji. A poza tym, idą wybory, a prawa kobiet zależą w dużym stopniu od ich wyniku, a nie od neo-tworów językowych. No, tak… wakacje w pełni, chciałem poruszyć jakiś lekki i letni temat, a znów skończyło się – jak zwykle – na wyborach. Skaranie boskie.

Felieton ukazał się w numerze 5/2023 „Res Humana”, wrzesień-październik 2023 r.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.