Komisjopad
Sejmowe komisje śledcze zasiano zimą 2023 roku. Po półrocznych zabiegach widać, że plon będzie marny. Z prac komisji nie dowiedzieliśmy się właściwie nic, czego wcześniej nie wiedzielibyśmy o potworkowatym państwie PiS. Jedyne, w czym mogliśmy się utwierdzić, to żenujący poziom naszej klasy politycznej.
Nadeszło lato, wakacje parlamentarne, a wraz z nimi czas zbierania owoców prac trzech śledczych komisji sejmowych, powołanych do wyjaśnienia nieprawidłowości w państwie PiS. Pierwsza z komisji – do spraw wyborów kopertowych, ogłosiła konkluzje z raportu końcowego i skierowała do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prominentnych polityków PiS z prezesem partii Jarosławem Kaczyńskim na czele.
O tym, że przepalenie niemal 90 milionów złotych na wybory, które się nie odbyły, nie jest w porządku – wiedzieliśmy już wcześniej. Podobnie jak i to, że spółka akcyjna Poczta Polska (z całym szacunkiem do listonoszy) nie jest jednak organem uprawnionym do organizowania wyborów, cokolwiek by nie utrzymywali Kaczyński do spółki z Kamińskim i Sasinem. Rzecz w tym, że komisja nie dowiodła ponad wszelką wątpliwość, że ferajna z PiS popełniła przestępstwo. Niepodważalne dowody ma dopiero zgromadzić prokuratura i skierować je do sądu w formie przekonującego aktu oskarżenia.
Problem z oceną prawną działań PiS polega na tym, że partia, która przejęła państwo, zorganizowała prawie całkowicie domknięty cykl łamania prawa w zgodzie z prawem. Najpierw Sejm, zdominowany przez karnych i bezrefleksyjnych posłów nacjonalistycznej prawicy, stemplował ustawy. Najtrafniej i samokrytycznie ocenił je minister ówczesnego rządu: „nie trzeba być konstytucjonalistą, żeby widzieć, że są sprzeczne z Konstytucją”. Następnie równie bezrefleksyjnie i szybko podpisywał je prezydent. A Trybunał Konstytucyjny zapewniał, że wszystko jest OK. Ustawowe bezprawie dawało podstawy do moralnie nagannych, a z punktu widzenia interesów społeczeństwa – szkodliwych, działań władz wykonawczych.
Aby rozwikłać te gordyjskie węzły pseudoprawa, bezprawia i politycznej hucpy, potrzebne byłyby zespoły bardzo dobrych prawników o benedyktyńskiej cierpliwości i upartych niczym pies myśliwski rasy foxhound. Oraz dużo czasu, aby przekopać się przez tysiące stron dokumentów. Tymczasem sejmowe komisje śledcze były popisem arogancji i buty jednych polityków, żenującej niekompetencji i niechęci do uczenia się – innych.
Jeśli parlamentarne komisje śledcze są teatrem, to otrzymaliśmy złe widowiska, które wywoływały złe emocje i pozostawiły niesmak do całej klasy politycznej.