Francja brunatnieje
W wyborach europejskich 6-9 czerwca 2024 roku proprezydencki blok Besoin d’Europe zebrał niespełna 14,6 procent głosów i zdobył 13 miejsc z 81, jakie przypadają Francji w PE. Skrajna prawica otrzymała 35 mandatów, z czego 30 – Rassemblement national (Zjednoczenie Narodowe). Dziesięć procent głosów i 9 mandatów trafiło do skrajnie lewicowego ugrupowania La France insoumise.
„Kiedy 50 procent Francuzów głosuje na skrajności, nie można im powiedzieć „Będziemy działać tak, jakby nic się nie stało”. Trzeba słuchać ludzi. Chcę rządu, który będzie w stanie odpowiedzieć na ich gniew” – oświadczył po wyborach do PE Macron i rozwiązał Zgromadzenie Narodowe (parlament krajowy), w którym jego zwolennicy posiadali względną większość.
Większość komentatorów uznała rozwiązanie parlamentu za ruch pokerowy, niezwykle niebezpieczny dla prezydenta, ponieważ w razie porażki otwierał skrajnej prawicy drogę do władzy. Pierwsza tura wyborów wydaje się potwierdzać te obawy. Już w pierwszej turze wyborów Rassemblement national zdobyło 39 mandatów i zwyciężyło w 258 okręgach [we Francji parlament jest wybierany w 577 jednomandatowych okręgach]. Perspektywa zdobycia przez skrajną prawicę większości absolutnej 289 mandatów nie jest wcale odległa, zwłaszcza jeśli poprą ją Republikanie, z których część już przylgnęła do obozu Mariny Le Pen.
Jeśli jednak przyjrzeć się faktom, Macron nie miał dobrego wyjścia i musiał zdecydować się na przyspieszenie. Piętrzyły się nierozwiązane problemy socjalne i gospodarcze. Pogłębiała się niepewność międzynarodowa. Popierające prezydenta ugrupowanie utraciło w poprzednich wyborach do parlamentu krajowego większość absolutną, tracąc – w porównaniu z 2019 r. – 106 miejsc. Rosły za to siły skrajne – prawicowe Rassemblement national (o 81 miejsc więcej) i lewicowe wokół La France insoumise (o 74 więcej). Gra na czas, zwlekanie do terminowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich niechybnie zakończyłaby się w 2027 r. podwójnym zwycięstwem skrajnej prawicy.
Rozpisując przedterminowe wybory, Macron liczy na odbudowę „frontu republikańskiego” – wszyscy przeciwko ekstremistom z prawa. Co się dzieje, ponieważ powstał nieformalny sojusz lewicy i sił proprezydenckich: w 210 okręgach kandydaci z tych obozów ustąpili sobie miejsca.
Jeśli nawet Rassemblement national wspólnie z Republikanami zdobędzie większość i uformuje rząd z 28-letnim Jordanem Bardellą na czele, to Macron może oczekiwać, że lider partii zdąży skompromitować się przez trzy lata rządów, bądź skonfliktuje się z faktyczną przywódczynią Rassemblement national Marine Le Pen. Co zastopuje pani Le Pen drogę do prezydentury. Ponadto, co wskazuje przykład z Włoch, skrajna prawica u władzy ma szansę złagodnieć, zracjonalizować i nauczyć się sztuki rządzenia.
Niezależnie od tego, jaki będzie finalny wynik wyborów i jaki rząd powstanie we Francji, będzie to słaby rząd. Emmanuel Macron może mieć nadzieję, że w półprezydenckim systemie politycznym Francji wzmocni się wówczas jego pozycja. A dotychczasowe rezultaty głosowania przypomniały nam, że we Francji, obok tradycji Wolności, Równości i Braterstwa, jest także tradycja rządu Vichy z jego ideologią i praktyką.