logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Cztery wyzwania, z jakimi musi zmierzyć się lewica

Robert KWIATKOWSKI | 1 marca 2023
Fot. archiwum "Res Humana"

Dziękuję redakcji za zaproszenie do udziału w dyskusji, także dlatego, że postawione w tytule pytania pomagają uporządkować myśli i znaleźć azymut w gmatwaninie codziennych wyborów, których muszę jako czynny polityk dokonywać. A pytania są niebanalne i wywołują kilka, być może sprzecznych, reakcji i odpowiedzi.

Pierwsza z nich to reakcja zaprzeczenia: przecież to nie świat (czyli otoczenie polityczne) ma zaprojektować lewicę, która mu będzie odpowiadała, tylko przeciwnie: lewica chce i powinna tworzyć świat swoich marzeń, wedle swoich, a nie cudzych planów, narzuconych czy perswadowanych.

Owszem, marzą nam się szklane domy i choć nikt ich nie widział, a tym bardziej w nich nie zamieszkał, wiemy, że powinniśmy uczynić co w naszej mocy, by rodzaj ludzki przeprowadzić z suteren i poddaszy do przestrzeni jasnych, nowoczesnych, czystych, tchnących wiarą w lepsze jutro, niosących optymizm. Tempo i sposób przeprowadzki, kolejność zasiedlania, a tym bardziej szczegóły dotyczące budowy siłą rzeczy schodzą wobec marzeń na dalszy plan, bo jak wiemy mieszkanie jest prawem, nie towarem.

Drugie podejście jest poprawną, choć wymijającą odpowiedzią na tytułowe pytania: potrzebna jest taka lewica, która uczyni świat lepszym. Sprawi, że pokolenie rodziców będzie mogło przekazać  swoim dzieciom kraj i świat w lepszym stanie, niż wtedy, kiedy przejmowało za niego odpowiedzialność. To oczywiście odpowiedź, jakiej mógłby udzielić każdy polityk, nie tylko lewicowy, choć wiara w postęp, w lepsze jutro charakteryzuje zwłaszcza lewicę. Niewypowiedzianym założeniem, fundamentem tego podejścia jest przekonanie o ograniczonych możliwościach kształtowania przez nas rzeczywistości – tytułowego świata. Stać nas najwyżej na korygowanie toru lawiny biegnących zdarzeń. Co odniesie taki skutek, że pozostawimy po sobie świat trochę lepszy.

Przywołane przeze mnie wcześniej szklane domy nietrudno umieścić w historycznym, a nie tylko literackim kontekście. Odrodzenie Polski po prawie dwóch wiekach niewoli było naczelnym zadaniem jednego z nurtów ówczesnej lewicy, PPS-owskiej. Ten drugi nurt – komunistyczny, chciał przede wszystkim rozwiązania problemów społecznych wywołanych przez rewolucję przemysłową przetaczającą się przez polskie ziemie, podzielone między trzech zaborców. Jest pouczającym paradoksem to, że ci, którzy koncentrowali się na niepodległości, zostawili po sobie potężny, choć dziś niedoceniany dorobek: równe prawa wyborcze kobiet i mężczyzn, ośmiogodzinny dzień pracy, prawo do strajku, ubezpieczenia chorobowe. Nie tylko niepodległość, nie tylko konstytucja marcowa są przecież częścią ich spuścizny.

Nurt komunistyczny, który na skutek II wojny światowej przejął na prawie pół wieku odpowiedzialność za państwo i naród, zamiast realizować swój projekt społeczny (walka z kapitalistami, kolektywizacja wsi, walka z Kościołem i religią) skoncentrował się de facto na celach, jakie narzuciło mu samo życie, a nie własna ideologia: podniesienie kraju z ruin, jakie pozostawiła wojna, zagospodarowanie Ziem Zachodnich, reforma rolna, alfabetyzacja, urbanizacja itd.

Czy płynie z tej historii jakiś wniosek dla tych, którzy projektują odpowiedź na tytułowe pytanie cyklu „Res Humana”? Chyba taka, że warto mieć swoje idee i plany; kiedy jednak można będzie zacząć je realizować, okaże się, że to nie my ustalimy, co jest w istocie ważne. Życie skoryguje nasze zamierzenia.

No dobrze, ale przecież można i warto zapytać, na rozwiązywanie jakich spraw mamy się przede wszystkim przygotować?

Widzę cztery takie obszary.

Po pierwsze demografia. Jeszcze nie tak dawno, bo za życia mojego pokolenia Ziemię zamieszkiwały 3 miliardy ludzi. Dziś jest to 8 miliardów, wkrótce będzie 10, choć ta tendencja może się później odwrócić. Dla odmiany, ludność Polski ustabilizowała się na poziomie 38 milionów i w najbliższych latach zacznie (jak mówią prognozy) dość szybko maleć – do 2050 roku o 4,4 miliona osób. Te podstawowe informacje mają dla polityki siłę huraganu, bo będą wywoływać potężne nierównowagi we wszystkich obszarach: od granicy państwa po model gospodarczy. Trzeba będzie znaleźć źródło finansowania rent i emerytur coraz większej liczby coraz starszych Polek i Polaków. Już dziś stanowi to centralny element polityki, choć polscy politycy tak tego nie definiują.

Przyjechały do nas miliony z Ukrainy (nie tylko z powodu wojny), przyjeżdżają za pracą dziesiątki tysięcy z Azji. Tych ostatnich polska gospodarka bardzo potrzebuje, ale jeszcze bardziej potrzebuje ich rządząca partia, która sukces wyborczy w roku 2015 oparła na strachu przed islamskimi imigrantami, czyli takimi samymi, na których przyjazd w skali masowej dziś się godzi.

Sukces PiS w wyborach 2019 roku przyniósł z kolei program 500+, który miał być sposobem na zwiększenie dzietności w polskich rodzinach. Program okazał się równie wielkim sukcesem politycznym, jak klęską, jeśli chodzi o politykę pronatalistyczną. Liczba urodzeń spada, a różnica między liczbą zgonów i urodzeń gwałtownie rośnie. Nie o to jednak, jak się okazało, w tym programie szło.

Innymi słowy: władza w trosce o „zachowanie jednolitego etnicznie i religijnie charakteru Polski” godzi się na masową migrację do niej milionów osób prawosławnych i dziesiątków tysięcy muzułmanów. W trosce o zwiększenie dzietności wydaje ponad 40 miliardów rocznie na program 500+, ale walczy w imię ortodoksji katolickiej ze skutecznymi, bo leczącymi bezpłodność programami in vitro, które byłyby w skali kraju jakieś sto razy tańsze. I co najważniejsze – zyskuje dla tych wygibasów politycznych poparcie co najmniej jednej trzeciej społeczeństwa.

Polityka lewicowa powinna znaleźć przekonującą, społecznie akceptowalną alternatywę dla tych praktyk. Jasne, że zarówno program 500+, jak i dotychczasowy wiek emerytalny powinny pozostać bez zmian, ale na te benefity w polityce społecznej musi pracować znacznie więcej pracowników niż obecnie. Wyzwania, jakimi są zmiany demograficzne stawiają też na porządku dziennym pytanie: „Polak, to znaczy kto?” Co trzeba zrobić i umieć, żeby zostać Polakiem/Polką? Jak na to pytanie odpowie lewica? Czy chcemy utrzymania odziedziczonego po II wojnie światowej monoetnicznego charakteru naszego państwa? Polskie doświadczenia sprzed 1939 roku były różne; II Rzeczpospolita składała się w jednej trzeciej z mniejszości narodowych. Nie potrafiliśmy sobie z nimi ułożyć wówczas dobrych relacji. Czy potrafilibyśmy dziś?

Po drugie – człowiek, uginający się pod ciężarem technologii. Tu już nie potrzebujemy doświadczenia 60-latka. Nawet 40-latek pamięta przecież, jak wyglądał świat przed rokiem 1989 (wtedy powstała sieć www), a zwłaszcza przed 2004, kiedy powstał Facebook. Pod wpływem technologii człowiek się zmieniał zawsze. Ale zmiany, jakich doświadczamy od tego czasu, są równie gwałtowne, co nieprzewidywalne. Wywracają do góry nogami świat wokół nas, ale przede wszystkim świat między nami, świat relacji międzyludzkich. Edukacja, kultura, a zwłaszcza polityka są coraz bardziej odległe od swych klasycznych pierwowzorów, opisywanych w podręcznikach i encyklopediach. Algorytmy zaczynają rządzić ludzkim zachowaniem. Model biznesowy, który premiuje „klikalność” i inne dowody na przyciągnięcie uwagi, generuje konflikt i polaryzację. I rzeczywiście – konflikt rozlewa się po wszystkich obszarach naszego życia. Stres i nieszczęścia z tym związane zawdzięczamy właśnie takim modelom biznesowym. Jak je okiełznać, jak się od nich uwolnić i czym je zastąpić? Jeśli czegoś szybko nie wymyślimy – pewnie zwariujemy; nie będziemy już w stanie ani się uczyć, ani pracować, ani wypoczywać. Co warte jest takie życie?

Po trzecie – klimat. Klapki z oczu opadają nawet największym niedowiarkom. Już dociera do nas, co to znaczy żyć w antropocenie, czyli epoce geologicznej, w której kluczową rolę w kwestii wpływu na ekosystem i geologię odgrywa człowiek. Nawet i to ma jednak mniejsze znaczenie wobec tempa zmian klimatu, które (jak w demografii) może w ciągu swojego życia zaobserwować jeden człowiek. Czy ludzkość zdoła się na tę zmianę przygotować? Czy damy radę się do niej dostosować? Pomysł, by zacząć kolonizować sąsiednie planety jest wątpliwy nawet w przypadku Elona Muska, o pozostałych ośmiu (!) miliardach ludzi nie wspominając.

Transformacja energetyczna promowana przez Zachód jest tylko jednym z wielu rozwiązań, które mogą zmniejszyć tempo zmian. Choć uczciwie trzeba powiedzieć, że go przecież nie odwrócą, jeśli w ogóle w istotny sposób wpłyną na klimat. Zdaje się, że przyroda, wskutek działań człowieka znalazła się na równi pochyłej, a takie zmiany, jak topnienie wiecznej zmarzliny, uruchamiają kolejne nieodwracalne przez człowieka procesy. Imigranci z Bliskiego Wschodu i zatruta Odra to przecież też skutki zmian klimatu!

Czy lewica ma do zaoferowania w sprawach klimatu jakąś szczególną propozycję? Póki co bardziej kojarzą się z tą kwestią Zieloni, choć trudno uznać, że ich oferta spotyka się w Polsce z masową akceptacją. Nadal dominuje zaczerpnięta ze Starego Testamentu fraza „Czyńcie sobie ziemię poddaną!”, z upodobaniem powtarzana przez wielu, nie tylko prawicowych wyborców. Liczne ograniczenia wprowadzane na międzyrządowych konferencjach nie zyskują szerokiego poparcia. Kraje globalnego Południa wyraźnie odstają w tym wyścigu na zobowiązania, słusznie wytykając, że rewolucja przemysłowa, która wywołała zmiany klimatu przysporzyła uprzemysłowionej Północy korzyści, za które dziś płacą wszyscy, zwłaszcza najbiedniejsi. A oni, traf chce, żyją głównie na Południu i są na katastrofę klimatyczną najbardziej narażeni.

A może istotą lewicowych propozycji, jak walczyć o ocalenie ludzkości przed katastrofą klimatyczną, powinny być ambitne projekty o globalnym charakterze? Pomysł kolonizacji Marsa, rzucony przez Elona Muska, jest karykaturą programu „Apollo” prezydenta J. F. Kennedy’ego. Dziś bardziej nam potrzeba programu z myślą o Ziemi, mniej o Księżycu, ale szczególna kombinacja odwiecznego ludzkiego marzenia, wielkiego wysiłku naukowego i technicznego i przywództwa politycznego jest nadal inspirująca.

I po czwarte wreszcie: Wschód. Unia Europejska, integracja z Zachodem, cywilizacja łacińska – wszystkie te hasła, jak zaklęcia, moje pokolenie i to wcześniejsze, odmieniało na różne sposoby. I kiedy już wydawało się, że problemy za naszą wschodnią granicą możemy bezpiecznie oglądać zza pleców NATO, USA i Unii Europejskiej, Wschód odezwał się po raz kolejny w naszej historii. I jako zagrożenie, i jako szansa.

Ponoć Napoleon mawiał, że geografia to przeznaczenie. Nasze położenie to coś więcej chyba niż geografia, … ale czy przeznaczenie? Coraz więcej wskazuje na to, że jesteśmy państwem frontowym w kluczowym konflikcie rozpoczynającego się na nowo XXI stulecia, nie tylko zresztą o Rosję tu chodzi. Chiny, bo o nich oczywiście mowa, mają swoje metody na rozgrywanie takich konfliktów, a kluczową zmienną jest w nich czas. Aż prosi się o analogię z konfliktem koreańskim, który przechodził różne fazy; świat się zmienił nie do poznania, a konflikt jak trwał, tak trwa, angażując z jednej strony Chiny i Rosję, a z drugiej USA i ich regionalnych sojuszników. Chiny – państwo, a właściwie cywilizacja, ma wszelkie atuty, by stać się nowym biegunem politycznym świata. Jaka będzie polska polityka? – to jest na razie oczywiste, ale przed nami masa wyzwań płynących ze Wschodu. Nie potrafiliśmy sobie z nimi poradzić w przeszłości, czy potrafimy obecnie?

Zapewne można tę listę wyzwań i koniecznych odpowiedzi rozszerzać o kolejne. Jak choćby jakość i sprawność naszego państwa i jego przyszłość w ramach projektu europejskiego. Ale, choć to wyzwanie nie lada, ma ono chyba mniej dramatyczny charakter, niż te cztery, które opisałem powyżej i na których – w moje ocenie – warto się skupić.

Wątpię, żeby możliwa była odpowiedź na te wyzwania, formułowana tu i teraz w postaci jakiegoś programu na lata. Ale jestem przekonany, że będziemy się stale – my i nasi następcy – o te wyzwania potykać. Oby z dobrym skutkiem.

Autor był posłem na Sejm, przewodniczącym Stowarzyszenia Ordynacka i sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Lewicy Demokratycznej.

Artykuł ukazał się w numerze 2/2023 „Res Humana”, luty-marzec 2023 r.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.