Co naprawdę powiedział Andrzej Duda?
Prezydent wykorzystał konstytucyjne uprawnienie do „zwrócenia się z orędziem do Sejmu” w celu wygłoszenia niezwykle konfrontacyjnego przemówienia wobec rządu. Nie zrozumiał jednak sensu przysługującego mu prawa: nie mówił jak mąż stanu o ważnych sprawach społeczeństwa (niech będzie nawet i Narodu), lecz wdał się w polityczną bijatykę. Nie starał się łagodzić niezwykle u nas ostrych sporów i podziałów, lecz je wzmagał. Treść tego wystąpienia była skrajnie nieobiektywna, zbudowana na przeinaczaniu faktów, półprawdach i kłamstwach. Nie pierwszy to raz, gdy Andrzej Duda podważa wzorzec zachowania głowy państwa; nie tylko ten najlepszy, ale nawet tylko dopuszczalny, akceptowalny.
Powiedział jednak jedną ważną rzecz. Całą tę 48-minutową mowę można skondensować do jednego krótkiego zdania: „Do 5 sierpnia 2025 roku włącznie, do ostatniego dnia mojej kadencji, nie liczcie na moją życzliwość, bezstronność, współpracę w żadnej kwestii”. To też nie zaskakuje. Duda jest wrogo nastawiony do obecnej większości parlamentarnej od momentu ogłoszenia wyniku wyborów z października ubiegłego roku. Podany przez niego przykład dotychczasowej kooperacji – mianowanie Marcina Kierwińskiego na funkcję ministra-pełnomocnika do odbudowy obszarów dotkniętych tegoroczną powodzią – był tak absurdalny (miałby odmówić jego powołania?), że trudno go uznać za poważny. Przykładów użycia prezydenckich prerogatyw do blokowania działań rządu jest aż nadto, można nimi sypać jak z rękawa.
Nad sprawą tych relacji zastanawiałem się, pisząc książkę Jak naprawić Polskę?, która ukazała się rok przed tamtymi wyborami. Od początku było oczywiste, że przywrócenie praworządności i zachodniego standardu demokracji oraz reforma państwa mogą być przez Dudę skutecznie blokowane. Odradzałem jednak scenariusz układania się z lokatorem Pałacu Namiestnikowskiego. Optowałem za nieczynieniem dla niego wyjątku w procesie wyciągania odpowiedzialności za czyny popełniane przez osoby uczestniczące w sprawowaniu władzy w latach 2015-2023. Chociaż trudno go postawić przed Trybunałem Stanu ze względu na brak odpowiedniej większości posłów i senatorów, liczyłem na jego lękliwość; a także na zajęcie mu czasu obowiązkami wynikającymi ze wszczętych procedur konstytucyjnych. Akurat w jego przypadku łamanie ustawy zasadniczej, przynajmniej kilkukrotne, jest ewidentne.
Większość rządowa nie powinna biernie czekać tych dwustu kilkudziesięciu dni na zakończenie jego kadencji. Dobrze by się stało, gdyby taka była konsekwencja wczorajszego prezydenckiego ataku. Jednocześnie Dudę trzeba umiejętnie omijać w prowadzeniu spraw państwowych (jak to np. zrobił minister Bodnar przy nominacji Dariusza Korneluka na funkcję prokuratora krajowego, a minister Sikorski robi przy obsadzie szefów ambasad). Takich możliwości jest więcej.
Warto też urealnić budżet kancelarii głowy państwa przy uchwalaniu ustawy budżetowej na przyszły rok. Bądźmy pewni: obecna ekipa przez pierwsze siedem miesięcy wyczyści go do dna. Zwycięzca majowych wyborów i tak po objęciu urzędu będzie musiał zwrócić się o nowelizację.
Jeden tylko zarzut z sejmowego orędzia uważam za trafny. Wypowiedziany nie w dobrej intencji, lecz w poszukiwaniu kolejnego miejsca na ukąszenie. Chodzi o zapowiedź czasowego zawieszania prawa do ubiegania się o azyl. Podniesienie tej kwestii przez Dudę nie komponuje się z jego (i całego PiS) stanowiskiem odnośnie do sposobu chronienia polsko-białoruskiej granicy. Nie dał się dotąd poznać jako obrońca praw człowieka, wręcz odwrotnie. Ale przypisanie polskiemu państwu przez Donalda Tuska prawa do selekcji praw człowieka na te, które przestrzegamy i te, których nie musimy, jest bardzo niebezpieczne. Rzeczpospolita musi być zdolna do wykazania się skutecznością w zapewnieniu swojego bezpieczeństwa bez naruszania konwencji genewskiej, traktatów UE i własnej Konstytucji. Na forum unijnym powinna – jak Hiszpania – wskazywać tę właśnie drogę, nie zaś ulegać populistycznej retoryce nacjonalistów. A tym bardziej stawać na czele prób reorganizacji Wspólnoty pod ich dyktando.
Na zdjęciu: Donald Tusk odpowiada Andrzejowi Dudzie, posłowie PiS wyszli z sali. Kadr z transmisji iTV Sejm