logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Achtung! Niemcy na swojej granicy!

Robert SMOLEŃ | 12 września 2024
Fot. Sławomir KAMIŃSKI / Agencja Wyborcza.pl

Coraz trudniej zrozumieć, jaka myśl przyświeca działaniom Donalda Tuska w polityce europejskiej, a także wypowiedziom na użytek wewnętrzny, ale w kontekście relacji z najbliższymi było nie było sojusznikami. Po 15 października zasadne wydawało się oczekiwanie gwałtownego zwrotu w polityce na forum UE, radykalnego odcięcia się od antybrukselskich fobii populistycznej prawicy. Tymczasem – choć na poziomie aksjologicznym i w warstwie estetycznej nastąpiło szybkie i zdecydowane przestawienie zwrotnicy – to w wielu punktach eurosceptycyzm PiS jest faktycznie kontynuowany; przykładem – opór wobec niezbędnych zmian instytucjonalnych Unii, krytyka Zielonego Ładu, manifestowany sprzeciw odnośnie do poprawy unijnej reakcji na presję migracyjną,  niechęć w stosunku do budowy wspólnej tożsamości obronnej i koordynacji produkcji zbrojeniowej, niezbliżanie się do obszarów stanowiących nowy rdzeń integracji, takich jak wspólna waluta, unia bankowa i kapitałowa.

Wyjaśnienie takiego stanowiska jest proste, samo ciśnie się do głowy – ale na tyle obrazoburcze i rozczarowujące, że aż trudne do wypowiedzenia na głos: być może Tusk po prostu nie wierzy w Europę, jest twardym zwolennikiem państw narodowych i XIX-wiecznej suwerenności. Prawdopodobnie zmyliło nas to, że przez pięć lat sprawował jeden z czterech, wliczając prezesa Europejskiego Banku Centralnego, najważniejszych urzędów w UE. Jednak Rada Europejska, na której stał czele, jest emanacją interesów państw członkowskich; to ważny organ Unii, bo zapewnia balans między tym, co narodowe, a tym, co wspólnotowe – ale z natury rzeczy to organ konserwatywny, powstrzymujący Wspólnotę od śmielszych poczynań.

Tym razem nasz premier z marsową miną zwrócił się przeciw Berlinowi. Wyraził oburzenie, uznał zapowiedziane przez rząd Olafa Scholza decyzje za „nie do zaakceptowania”, mówił o „de facto zawieszeniu Schengen” i zaapelował o wspólną interwencję wszystkich sąsiadów Republiki Federalnej. Tak ostrego języka nie powstydziliby się Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki czy nawet poseł Mularczyk.

Prawda zaś jest taka, że wyrywkowe kontrole na granicy polsko-niemieckiej trwają od prawie roku i nic się w tej sprawie nie zmieni; podobnie jak na granicy z Austrią, Czechami i Szwajcarią. Polegają one głównie na sprawdzaniu wybranych autokarów, busów i TIR-ów, raczej nie dotyczą turystów czy mieszkańców pasa przygranicznego. Są uciążliwe ze względu na tworzące się od czasu do czasu korki, od tego jednak daleko do zamykania granic.

Ich celem jest wyszukiwanie nielegalnych imigrantów. Mimo wszystko Niemcy pozostają jednym z najbardziej otwartych krajów. Jak wyliczył rzetelny ekspert, Piotr Buras, trafia do nich mniej więcej połowa wszystkich azylantów w UE (1,4 mln w ostatniej dekadzie), w samym zeszłym roku złożono 351 tysięcy wniosków, w tej chwili przebywa tam też 1,2 miliona ukraińskich uchodźców. 250 tysięcy osób powinno zostać deportowanych do swoich krajów, ale „z wielu powodów nie udaje się tego zrobić”.

Nowością będzie zastosowanie wyrywkowych kontroli granicznych na zachodzie i północy Niemiec. I retoryka rządu w Berlinie towarzysząca tej decyzji. Ma ona oczywisty kontekst przedwyborczy. Silnym bodźcem do jej ogłoszenia z pewnością było zwycięstwo AfD, budującej swoją siłę na przekazie antyimigranckim, w wyborach do Landtagu Turyngii i jej niemal równie wysoki wynik w Saksonii. Niemiecka opinia publiczna oczekuje skutecznej reakcji, więc chwiejący się rząd socjaldemokratów, Zielonych i liberałów w końcu, niechętnie, uwzględnił to w swojej taktyce. Postulaty chadeckiej CDU – z którą Tusk ma o wiele bliższe kontakty – idą o wiele dalej. Jeśli sytuację uda się opanować, po przyszłorocznych wyborach do Bundestagu kontrole prawdopodobnie zostaną wycofane. Eksperci są zdania, że nie przyczyniają się one do znaczącego ograniczenia napływu imigrantów, a są kosztowne w pieniądzach i zaangażowanej sile ludzkiej.

Czy to dobrze, że Niemcy wprowadzają kontrole, nawet wyrywkowe, na granicach? Oczywiście, że źle! Jednak takie sprawy trzeba umieć załatwiać w zaciszu gabinetów, na drodze konsultacji. W pohukiwaniu na partnerów za pośrednictwem polskich mediów lubowało się Prawo i Sprawiedliwość. Najwyraźniej między Tuskiem a Scholzem nie ma, jak to się mówi, chemii.

Straszenie rozpadem strefy Schengen (to hasło, jak widzę, szeroko rozchodzi się w naszej opinii publicznej) jest nieodpowiedzialne. Całkowicie swobodny przepływ osób i towarów jest kluczową zdobyczą integracji. Jeśli miałaby ona nie przetrwać, nie przetrwa i cała Unia.

Tusk z pewnością to wszystko wie. Czemu więc podniósł ten temat – i to w tak kategoryczny sposób? A, tego to właśnie do końca nie rozumiem.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.