logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Wierzący i niewierzący. Dialog i tożsamość. Nie u nas – w Ameryce

Piotr STEFANIUK
31 sierpnia 2024

Wydawnictwo STAPIS opublikowało nową pozycję w swojej serii „Bez bogów”: Philip Kitcher, Życie po wierze. Pochwała świeckiego humanizmu (tłum. Andrzej Dominiczak), Katowice 2024, 208 stron. Czytamy ją razem z wcześniejszą książką Katherine Ozment Dusza bez Boga. W poszukiwaniu sensu, celu i wspólnoty w świeckim życiu (tłum. Piotr W. Cholewa).

Jednoznaczne tytuły i idące krok dalej podtytuły mówią jasno, z jaką literaturą mamy do czynienia.

Obie książki dotyczą przemian religijnych społeczeństwa amerykańskiego i potrzeby dialogu między wierzącymi a tymi, którzy od wiary odchodzą. Autorem pierwszej jest filozof, drugiej – dziennikarka, która chce zgłębić problemy świeckiego wychowania własnych dzieci w religijnym otoczeniu. Korzyścią z lektury jest zetknięcie się z kręgiem kulturowym, w którym dialog na ten temat może przyjąć formę rozmowy. Refleksją zaś to, że my w tym kręgu nie tkwimy.

Dwoje autorów chce wykazać, że świecki świat nie jest czymś, czego należy się obawiać. Nie jest światem, przed którym ostrzega Dostojewski i nad którym lituje się Tołstoj. To ważna misja tam, gdzie przyznanie się do ateizmu jeszcze niedawno wymagało szczególnej determinacji, gdyż ateista zajmował najniższe miejsce na drabinie zaufania społecznego, zapewne z powodu apriorycznie przypisywanej mu aspołeczności.

Kitcher szuka sposobu porozumienia z tymi, którzy twierdzą, że jego świeckie życie jest płytkie. Rozumie pokusę zakończenia rozmowy przez świeckiego humanistę, gdy ten słyszy, że płycizna jego światopoglądu czyni go głuchym na muzykę wieczności. On sam jednak zamierza oprzeć się tej pokusie, wierząc w możliwość dialogu (s. 174). Kwestia temperamentu: dla mnie to sytuacja adialogiczna (chociaż po lekturze rodzi się wątpliwość, czy to wyłącznie kwestia temperamentu, czy być może faktu, że jestem stąd). Swoją postawę Kitcher określa jako „miękki ateizm” (s. 49); to znaczy, że mimo niewiarygodności doktryn religijnych nie należy traktować ich, jak to ujmuje dominująca narracja ateistyczna, jako „wysoce toksycznego odpadu, który należy zakopać tak głęboko, tak szybko i tak dokładnie, jak to tylko możliwe” (s. 17). Taka postawa może przynieść owoce, jeżeli miękki ateista ma za interlokutora przedstawiciela wyrafinowanej religii, szukającego oparcia dla wartości w transcendencji, a nie w dogmacie.

Mnie rozważania Kitchera czytało się trudno, ale może spełni się nadzieja Stanisława Obirka, autora wstępu do omawianej książki, że sięgną po nią osoby wierzące, zmuszone „porzucić błędne przekonanie, że etyka i moralność mają jakikolwiek związek z religią czy Bogiem” (s. 10). Obirek wskazuje na powinowactwo koncepcji Kitchera z pojęciem świeckiej etyki Tadeusza Kotarbińskiego i relacjonuje, że Karol Wojtyła był jej przeciwny, stojąc na stanowisku teonomicznego podporządkowania człowieka bogu, odmawiającym jednostce autonomii moralnej. Pisze też, że jego jezuicki nauczyciel Sergio Bastianel omawiając stanowiska Kotarbińskiego i Wojtyły stanął po stronie filozofa. Gdy Karol Wojtyła został papieżem, jego pogląd stał się dla katolików obowiązujący. Zapewne ta niemożność dialogu i brak miejsca dla wyrafinowanej religijności sprawiły, że Obirek zrzekł się kapłaństwa (dzięki czemu może swobodnie dialogować z Kitcherem).

O ile w Polsce jest on absolutnym wyjątkiem, to w Stanach Zjednoczonych poglądy Jana Pawła II zniechęciły wielu wiernych do Kościoła katolickiego. Nie ma tam zbyt wiele przestrzeni dla religijnego fundamentalizmu. To już obserwacja Katherin Ozment. Dla niej impulsem do sięgnięcia po pióro było pytanie synka „kim jesteśmy?”, zadane przy okazji trwającej za oknem prawosławnej procesji, która – siłą nieprzynależności – była uroczystością innych. Zapytał więc: „Kim jesteśmy My?” Odpowiedziała machinalnie none, nikim, i natychmiast zrozumiała problem.

W formularzach amerykańskich badań socjologicznych zawsze umieszczano pytanie o wyznawaną religię. Kto nie widział tam siebie, odpowiadał: „nie jestem żadnym z powyższych; niczym nie jestem”. None: none of the above. Ozment postanowiła zsynchronizować tę narzuconą i własną tożsamość. Wiadomość, że należy do znaczącej kategorii społecznej przyjęła z ulgą – dlatego że procesy, które tę grupę wykreowały, są świeżej daty. Dotarła do osoby szczególnie kompetentnej, do Roberta Putnama, i to on naszkicował genezę jej społecznej tożsamości. Mówił tak: należysz do pokolenia, które osiągało dojrzałość na przełomie lat 70. i 80. i które przyniosło pierwszą falę masowych odejść od religii. W sensie historycznym był to wręcz niewiarygodny przyrost, większy niż wszelkie dotychczasowe zmiany religijności, ze względu na jego tempo. Trudno przecenić historyczne znaczenie tego fenomenu, to ogromne przesunięcie kulturowe. Do lat dziewięćdziesiątych odsetek „nonów” wynosił około 7 procent, później zaczął gwałtownie rosnąć. Ok. 2015 roku trzecia część dorosłych w wieku poniżej 30 lat nie wyznawała żadnej religii. Świecka Ameryka prawie na pewno będzie rozrastać się wykładniczo. O ile w Europie sekularyzacja trwała przez 150 lat w tempie 1 procent na 10 lat, to teraz Amerykanie porzucają religię w tempie 1 procent rocznie. Ten spadek wyznawców spowodowany był wstrząsami społecznymi w latach 60., kiedy odrzucenie religii stało się elementem powszechnego ruchu kulturowego wyzwolenia szerzącego się niezależnie od rasy, płci i seksualności (s. 32). Trzydzieści pięć procent małżeństw zawartych w pierwszej dekadzie obecnego stulecia to związki międzywyznaniowe, w porównaniu do 20 proc. w latach 60. zeszłego wieku. To do tej grupy należy autorka (jak i sam Robert Putnam).

Przytaczam statystyki  z myślą o tych, którzy po tę książkę nie sięgną. Ci, którzy sięgną, będą zaproszeni przez Ozment na „dziedziniec pogan”: król Herod przebudowując w dwudziestym roku naszej ery Świątynię w Jerozolimie kazał wyznaczyć oddzielny dziedziniec, gdzie Żydzi i nie-Żydzi mogliby gromadzić się z szacunkiem oraz zrozumieniem. Bo w kwestii religii – można usłyszeć na „dziedzińcu pogan” – mniej chodzi o to, czym jest bóg, niż o to, kim jesteśmy w relacjach między sobą nawzajem.

Esej ukazało się w numerze 4/2024 „Res Humana”, lipiec-sierpień 2024 r.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.