Unia Europejska powinna zacząć poważnie rozmawiać o rozwijaniu wspólnej polityki społecznej
Zapis wystąpienia na konferencji „Unia Europejska jako wspólnota reguł społecznych i norm socjalnych”, przygotowanej i przeprowadzonej 8 maja 2024 r. przez „Res Humana” na zlecenie posła do Parlamentu Europejskiego Włodzimierza Cimoszewicza i zamówienie Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w PE. Przeczytaj informację o konferencji
Bez wątpienia są mocne podstawy do tego, aby mówić o dobrych wynikach i pozytywnych skutkach przystąpienia do Unii Europejskiej. Były one powszechnie podkreślane przy okazji dwudziestej rocznicy tej akcesji. Od tamtego momentu Polska rozwija się jak rzadko kiedy w historii, rośnie zasobność i komfort życia mieszkańców, utrwala się sprawiedliwy, zrównoważony i nowoczesny model społecznej gospodarki rynkowej.
Jednocześnie mamy jednak do czynienia – nie tylko zresztą w Polsce, również w wielu innych krajach Europy – z rozmaitymi przejawami niezadowolenia społecznego. Uwidacznia się ono m.in. w braku akceptacji dla sztandarowych, ambitnych programów UE: krytykowany jest Zielony Ład, nowe rozwiązania w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, decyzje związane z presją imigracyjną. Ogólnych przyczyn tej frustracji społecznej osobiście doszukuję się w wielkich zmianach, jakie w ciągu ostatnich 20-30 lat zachodzą w świecie. Burzą one porządek, do którego ludzie – zwłaszcza w wysoko rozwiniętych krajach demokratycznego Zachodu – byli przyzwyczajeni. Budzą też niepokój o przyszłość, wywołują niepewność. Wiele osób, całe grupy i warstwy społeczne, odczuwają zdezorientowanie wobec przemian politycznych, ekonomicznych, technologicznych, komunikacyjnych itd. Zmienił się sposób percepcji i rozumienia świata, źródła informacji o nim uległy kolosalnej przemianie. Dzisiaj są one bardzo zdecentralizowane; można by nawet powiedzieć, że stały się bardziej zdemokratyzowane – ale jednocześnie wiąże się z tym już coś znacznie więcej niż tylko ryzyko (znane są bowiem potwierdzające to zagrożenie twarde fakty) aktywnej, celowej i świadomej działalności dezinformacyjnej. Chodzi tu zarówno o dezinformację wewnątrz naszych społeczeństw, jak i działalność w tej mierze ze strony państw trzecich, głównie Rosji. Te działania z pewnością przyczyniają się do niepokojów, do pewnej podejrzliwości, braku zaufania do elit rządzących – a także braku zaufania do instytucji europejskich. Ważne jest, żebyśmy mieli tego świadomość, dokonali precyzyjnej diagnozy tego problemu i znaleźli sposoby skutecznej reakcji na takie ingerencje.
Być może przystępując do Wspólnoty nie przywiązywaliśmy wystarczającego znaczenia do socjalnego wymiaru członkostwa. Pamiętajmy jednak, że Unia ma ograniczone kompetencje w zakresie polityki społecznej. Dwie dekady temu, gdy negocjowaliśmy warunki, na jakich odbyło się rozszerzenie, w ogóle nie było żadnej gotowości po stronie naszych partnerów do pójścia w tym kierunku. Zresztą nie za bardzo widać ją także dzisiaj. Dziesięć lat temu miałem przyjemność wygłosić tak zwany wykład geremkowski, organizowany przez Ministerstwa Spraw Zagranicznych Polski i Holandii. Mówiłem wtedy o Unii Europejskiej na rozdrożu. Stwierdziłem między innymi, że powinniśmy zacząć poważnie rozmawiać o rozwijaniu także wspólnej polityki społecznej. Dopóki będą istniały duże różnice materialne wewnątrz społeczeństw, a także między społeczeństwami, dopóty będzie to wywoływało problemy transgraniczne, ponadnarodowe w obrębie całej UE. Jak na razie na to przyzwolenia nie ma. Panuje też ogromny sceptycyzm, gdy chodzi o możliwość otwarcia dyskusji na temat zmian w traktatach o Unii Europejskiej i o funkcjonowaniu Unii Europejskiej – a bez nich nie da się zrealizować wielu zamierzeń socjalnych, jeśli miałyby mieć charakter wspólnotowy.
Ogólny bilans pięciu lat pracy Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego kadencji 2019-2024 oceniam jako ewidentnie pozytywny. Wyrażam ten pogląd dostrzegając rozmaite słabości instytucji UE i polityki państw członkowskich, zdarzające się niedoróbki, czasami również kompromitującą niechęć do robienia rzeczy słusznych i ważnych; zapewne mam w tej materii nawet większą wiedzę od typowego konsumenta informacji ze środków masowego komunikowania. W niektórych projektach, w które byłem osobiście zaangażowany, nie udało się osiągnąć tak ambitnych celów, jakie na początku zakładaliśmy. Jedno z ostatnich głosowań na ostatnim posiedzeniu Parlamentu kończącej się kadencji dotyczyło utworzenia Ethics Body – jednolitej instytucji kontrolującej respektowanie standardów zdefiniowanych w kodeksach etycznych różnych instytucji UE. Niestety, musieliśmy zgodzić się – zresztą tylko niewielką większością głosów – na mało satysfakcjonujący kompromis osiągnięty w wyniku negocjacji z Komisją Europejską. O ile ona próbowała się opierać tej decyzji, to Rada Europejska w ogóle odmówiła udziału w tym przedsięwzięciu, szalenie ważnym dla wizerunku Unii. Mimo tych nieco podszytych rozgoryczeniem uwag krytycznych, generalnie bilans ostatniego pięciolecia jest, podkreślam, pozytywny.
W moim przekonaniu dalsze zacieśnianie powiązań jest korzystne dla całej Unii i wszystkich państw członkowskich; po drugie – jest to konieczne w związku ze zmianami zachodzącymi w świecie. Jestem zwolennikiem wzmacniania integracji. Jeśli jednak chodzi o przyszłość Unii w wymiarze pewnej filozofii organizacyjnej, to bardzo wątpię, żebyśmy doszli do daleko idących rozwiązań w tym względzie wyłącznie w wyniku naszej wiedzy i naszej wyobraźni. Często natomiast instytucje międzynarodowe są zmuszone do wykonania zdecydowanych kroków naprzód z uwagi na zewnętrzne zagrożenia, czasem także z powodu przeżywanych wewnętrznych kryzysów. W efekcie pandemii COVID-19 stało się coś bezprecedensowego: na sfinansowanie niezbędnego funduszu rekonstrukcji ekonomicznej Europy zaciągnięto po raz pierwszy w historii wspólny dług. To nieco popchnęło Unię w kierunku funkcjonowania jako federacja. Stało się to możliwe tylko i wyłącznie dlatego, że nad naszymi społeczeństwami zawisło bardzo zagrożenie. Innym znanym z historii przykładem jest przekształcenie konfederacji amerykańskich stanów w federację, kiedy to śmiertelne zagrożenie – w tamtym przypadku w trakcie wojny brytyjsko-amerykańskiej – skłoniło przedstawicieli niezależnych państw do tego, żeby się porozumieć i stworzyć jedno państwo federalne. Jest więc całkiem możliwe, że w przyszłości tego typu tendencje będą wzmacniane przez rozmaite problemy i zagrożenia.
Czynnikiem, który z pewnością znacząco wpłynie na rozwój Unii jako projektu społecznego jest rozwój i upowszechnianie się sztucznej inteligencji. UE jako pierwsza podjęła się uregulowania tej kwestii – tyle że przyjęte przepisy mają na celu tylko zapobieganie patologicznym zastosowaniom AI. To jest oczywiście ważne, ale sztuczna inteligencja będzie miała siłę wielkiego tsunami, gdy się przetoczy przez rynek pracy, biznes oraz zachowania i styl życia Europejczyków. Jestem przekonany, że to zmusi państwa do ściślejszego współdziałania, do przyznania sobie – jako Wspólnocie – nowych uprawnień i kompetencji. Bez tego bowiem nie będzie można sobie poradzić z bardzo wieloma nowymi wyzwaniami społecznymi i gospodarczymi.