logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Rozum w punktach mierzony

Małgorzata B. JAKUBIAK | 4 sierpnia 2024
Tomasz HOŁUJ - technika mieszana na bibułce, wczesne lata 70-te

Lancelot Ware – brytyjski naukowiec i prawnik oraz Roland Bervill – australijski prawnik w dniu 1 października 1946 roku założyli organizację o nazwie MENSA.

Słowo mensa oznacza po łacinie „stół”. Celem, który przyświecał temu wydarzeniu było zgromadzenie przy tym symbolicznym stole najinteligentniejszych ludzi na świecie.

Stopniowo, także w innych krajach powstawały kluby wybitnych jednostek – osób o udowodnionym i jednoznacznie określonym poziomie inteligencji (łacińskie słowo: inteligentia oznacza rozum, inteligencję) – wyrażonym konkretną liczbą punktów, czyli tzw. IQ.

Od tego momentu minęło wiele lat i obecnie MENSA INTERNATIONAL z oficjalną siedzibą główną w Caythorpe w Wielkiej Brytanii jest federacją 54 stowarzyszeń krajowych, w tym polskiego. Dane z 2023 r. określają liczbę członków, czyli osób zgromadzonych w różnych klubach MENSA na świecie i wybranych spośród wielu na 145 000. W Polsce to 2400 osób.

Jak z wielką dumą podkreślają członkowie Mensy, stanowią oni zaledwie 2 procent całej populacji. Niebagatela!

IQ – cóż to za cudowna miarka, za pomocą której można odróżnić mądrego od głupiego i to z precyzją wyrażoną w dokładnej liczbie punktów, tak dokładnie jak zmierzenie w centymetrach wysokości stołu?

Próbując to zrozumieć, zacznijmy od rozszyfrowania angielskiego skrótu IQ. Oznacza on iloraz inteligencji (intelligence quotient), czyli wartość liczbową wyniku specjalnego testu o tej nazwie.

Testy IQ zawierają różne zadania umysłowe, ciągle zmieniane, aby nikt nie nauczył się ich na pamięć, mające badać rozmaite rodzaje sprawności umysłowej w różnych dziedzinach. Wymienia się tu np. sprawności arytmetyczne, analityczne, przestrzenne, lingwistyczne, skojarzeniowe itp. Średnia uzyskanych wyników stanowi iloraz inteligencji.

Testy IQ od dawna są przedmiotem krytyki. Zwątpienie w ich wartość argumentuje się tym, że mierzą tylko pewne elementy umysłu, skromne i okrojone, które mogą się ujawnić przy rozwiązywaniu zadań typu łamigłówki. Wiadomo, że ich częste rozwiązywanie pozwala nabrać wprawy w tego rodzaju „akrobacjach umysłu” – podobnie wielkiej wprawy nabierają ci, którzy nieustannie rozwiązują krzyżówki i rebusy, chociaż są one przecież różne. Nie odzwierciedla to zatem głębi myślenia ani rozmaitych jego rodzajów, zróżnicowanej wyobraźni itp. Wiadomo, że wyobraźnia, którą posługuje się architekt, różni się od wyobraźni pisarza, malarza i innych artystów. Wielu wybitnych, mądrych ludzi, np. twórców sztuki i naukowców, aktywistów, za sprawą których w jakimś punkcie na Ziemi komuś zaczęło być lepiej, zapewne mogłoby wcale nie najlepiej wypaść w zadaniach składających się na test IQ.

Testy te nazywane są nawet „kognitywistycznym przesądem”.

Warto poznać historię narodzin testów IQ, dowiedzieć się, w jakim celu powstały i na jakich założeniach były oparte – po to choćby, aby zobaczyć, jak kuriozalną metamorfozę przeszły, stając się w gruncie rzeczy zaprzeczeniem celu, któremu miały służyć.

Ich autorem był francuski psycholog i pedagog (a także grafolog) Alfred Binet (1857–1911). Był zafascynowany zjawiskiem inteligencji i wiele lat poświecił jej badaniu. Jako pedagoga nurtowało go pytanie o to, czy można udoskonalić edukację dzieci, a jeżeli tak, to w jaki sposób to zrobić. Szczególnie skupił swoją uwagę na uczniach, którzy mieli trudności z nauką. Uważał, że aby im pomóc, trzeba dokładnie poznać słabe strony każdego z nich, a następnie dostosować sposób uczenia do potrzeb konkretnego dziecka tak, aby nadrobić istniejące braki.

Odpowiednie testy Alfred Binet opracował około 1905 roku. Jak podkreślał, nie są one po to, aby wykazać, kto jest gorszy, a kto lepszy, kto bardziej inteligentny, a kto mniej. W teście tym – powiadał – nie ma wygranych ani przegranych. Jego celem jest wykazanie, w czym tkwią słabe punkty ucznia i nad czym należy z dzieckiem więcej popracować. Porównajmy to do treningu sportowego – aby całość była udana, trzeba czasem zatrzymać się i przećwiczyć tylko pewne partie mięśni lub wybrane elementy gry.

Swoje intencje wyjaśnił jeszcze dobitniej. Podkreślał, że opracowana przez niego skala absolutnie nie pozwala na pomiary inteligencji. Bowiem cechy intelektualne nie nakładają się na siebie, jak wartości rosnące liniowo, czyli tak jak wtedy, gdy mierzymy np. wysokość, długość czy wagę. Inteligencja jest, jak sądzi dzisiejsza nauka, funkcją mózgu pełnego jeszcze tajemnic, o niepoznanych do końca możliwościach różnych jego obszarów. Jeden człowiek obraca się gładko w świecie liczb, inny z trudem podlicza swoje rachunki, ale ma wyobraźnię poety czy malarza; jeszcze inny nigdy nie dostanie żadnej światowej nagrody, ale jest doskonałym pragmatykiem życia codziennego i zostanie menedżerem, który zajmie się praktycznymi sprawami bujającego w obłokach artysty. Inteligencja to nie linia, to obszary, których układ wzajemny, wzajemne relacje, są zwyczajnie niepoznane.

Nie ma także możliwości porównania poszczególnych przejawów inteligencji.

„Poziom inteligencji nie jest stały. Musimy protestować i reagować przeciwko temu brutalnemu pesymizmowi – twierdził Binet. – Na szczęście jest to błędny pogląd. Nie, inteligencja może się rozwijać, jej poziom może wzrosnąć. Dzięki ćwiczeniom umysłu – ćwiczeniu pamięci, uwagi, posługiwaniu się logiką jako trzema filarami inteligencji – można ją poprawić”.

I tyle Alfred Binet.

Potem wzięto się za przerabianie i poprawianie tych testów. Zapoczątkował to już Theodore Simone (1873–1961) – współpracownik Alfreda Bineta.

Istnienie klubu tych, którzy chlubią się unikatową w skali całego świata inteligencją nie powinno nikogo dziwić. Istniały i istnieją rozmaite kluby towarzyskie i stowarzyszenia o oryginalnych nazwach, skupiające osoby na podstawie takiej lub innej wspólnej im cechy (bywa, że zaskakującej). Jedne elitarne i snobistyczne, inne nie. Przykładem fantazji w takiej dziedzinie jest fikcyjne i wymyślone przez twórcę filmu z 1989 roku Petera Weira Stowarzyszenie Umarłych Poetów. To jednak fikcja absolutna, chociaż brzmi intrygująco.

Ale ogólnopolskie stowarzyszenie Broda i Tatuaż istnieje naprawdę, stanowiąc grupę, w skład której wchodzi ponad dwadzieścia tysięcy członków.

Założenie małej przyjacielskiej grupy, powstałej z poczucia wspólnoty z tytułu posiadania brody i tatuażu wkrótce okazało się dla jej członków niewystarczające. Stopniowo przekształciła się ona w organizację ze statusem stowarzyszenia. Nie tylko promującą tolerancję i wzajemne wspieranie się w potrzebie, ale także i przede wszystkim podejmującą realne działania, jak np. organizowanie akcji i imprez charytatywnych, z których dochody są przeznaczane dla dzieci borykających się z ciężkimi chorobami. „Wytatuowani brodacze z sercem na dłoni” – tak bywają określani. I nie jest to nazwa nieuzasadniona.

W wielu próbach określenia tego, czym jest inteligencja, w próbach odnalezienia jej istotnych cech, było zwrócenie uwagi (także przez Bineta) na fakt, iż kieruje ona uwagę człowieka poza siebie samego, na świat. Rodzi zainteresowanie nim, powoduje reakcje na różne sytuacje, a jej posiadacza cechuje także umiejętność krytycznego podejścia do własnych działań.

A co sądzą o sobie sami „mensanie” (tak nazywają siebie członkowie klubu najbardziej inteligentnych)?

Co ich wyróżnia wobec reszty świata – to już wiemy. Ale co łączy ich wzajemnie, dlaczego i w jakim celu gromadzą się, tworząc wyodrębnione grupy?

Najdokładniej i najwierniej opowiedzą o tym ich własne słowa, będące fragmentem obszerniejszej wypowiedzi pod hasłem: „O nas” umieszczonej na stronie polskiej Mensy:

Czytamy:

„(…) właściwością mensan jest trudność w odnalezieniu się w tzw. normalnym świecie. Mensanie prawie zawsze odstają od szablonów i sztywnych norm. Dla takich osób Mensa jest przystanią życzliwości i zrozumienia”.

(…) „A zresztą, czy jest coś przyjemniejszego, niż pochwała własnego umysłu i pełen aprobaty wzrok przyjaciół?”

Czym zajmują się podczas spotkań?

„(…) Czasem rozegramy partyjkę Scrabble lub Tantrixa i z pewnością przedyskutujemy kwestię lepszego umiejscowienia eksponatów” (to ostatnie po wspólnej wizycie w Muzeum Lotnictwa).

„Są też takie cechy, które można by spróbować uogólnić na wszystkich mensan. Jedną z nich jest poczucie humoru. (…) Od rozumiejących abstrakcyjne inteligentne dowcipy do wymyślających abstrakcyjne inteligentne dowcipy. (…) Typowy «realistyczny» dowcip o teściowej lub kochanku w szafie śmieszy ich umiarkowanie. Ale już przy «rybackiej» zasadzie Stefana Kisielewskiego: im dłuższy dostęp do morza, tym trudniej złapać rybę (uzasadnienie: bo ma więcej miejsca do ucieczki) zaczynają radośnie porykiwać”. Radośnie porykiwać – ale czy inteligentnie?

Takie oto są podstawowe informacje, zamieszczone na stronie głównej polskiego oddziału stowarzyszenia Mensa.

Odnosi się wrażenie, że mamy tu do czynienia ze swoistym rodzajem inteligencji, która kieruje uwagę człowieka na siebie, na własne istnienie i ma ochotę uciec od całego (oczywiście mniej inteligentnego) świata.

Uplasowanie się na pozycji geniuszy, stanowiących jedynie garstkę na całym świecie, robi jednak wrażenie na wielu. Wiara w IQ zatacza kręgi i ma swoich bezkrytycznych fanów.

Pewien publicysta Bloomberg Television (płatna telewizja amerykańska zajmująca się tematyką biznesu i rynku kapitałowego) wymyślił rzecz następującą: otóż ludzie z punktacją IQ powyżej 145 powinni dostawać dożywotnie stypendium.

Zainteresowani tematem natychmiast przeliczyli, jaka to kwota – w warunkach polskich mogłaby stanowić minimum pozwalające potencjalnym geniuszom nie tracić czasu na pracę zarobkową i całkowicie poświęcić swój umysł zajęciom godniejszym ich intelektu. Kwotę tę obliczono na 6500 zł miesięcznie. Nie byłoby to jednak przecież uwarunkowane jakimiś konkretnymi wymogami, jedynie przewidywaniem, że umysły wybitne zrodzą wybitne płody.

A co z tymi, którzy spędzaliby swój cenny czas tylko na wymyślaniu abstrakcyjnych dowcipów i wzajemnym podziwie własnych umysłów?

Jednak gwoli sprawiedliwości i dla zaznaczenia konkretnych pożytków trzeba odnotować, że w 1971 r. została założona przez Mensę organizacja filantropijna, która ma wspierać (np. poprzez stypendia i działania edukacyjne) rozwój intelektualny na świecie.

To dobrze brzmi, natomiast nie znalazłam informacji (to nie znaczy, że gdzieś ich nie ma, chociaż nie rzucają się w oczy) o jakichś wybitnych ponad powszechną miarę osiągnięciach samych mensan.

Ciekawostką kultury naszych czasów, a więc połowy wieku XX i (od 23 już lat) XXI wieku jest to, że intelekt, inteligencja, rozum (nie ma tu dokładnych, rozgraniczających definicji) stały się modne, stały się trendy. Nie wszyscy przy tym krytykują sposób, za pomocą którego da się osiągnąć status „wybranych” pod tym względem. Najważniejsze wszak, żeby nim być – wraz z w miarę wysokim numerkiem przy nazwisku. Wiele osób spośród gwiazd kina, telewizji, wielu celebrytów zabiega o dostanie się do elitarnego i snobistycznego – chyba można tak powiedzieć – klubu. Bo przecież nie po to, aby w jego ramach dokonać czegoś wybitnego, lecz by móc dokumentować się samą przynależnością, w tym zdjęciem w mediach uzupełnionym jak najwyższym numerkiem.

Internet i inne media są pełne list „geniuszy” (ale tam funkcjonuje to słowo bez cudzysłowu), list specyficzne zestawionych – każda według specjalnego klucza. Najbardziej wyeksponowane listy dotyczą celebrytów, aktorów, gwiazd estrady, jest nawet lista genialnych seksbomb. Czytamy zatem, że:

Marylin Monroe miała IQ 168, Sharon Stone – 154, James Wood – 180, a Natalie Portman – 164. Także piosenkarka Dorota Rabczewska, powszechnie znana jako Doda Elektroda, chwali się przynależnością do Mensy i 156 punktami IQ. Z filmiku zamieszczonego w Internecie dowiadujemy się, że: „teraz jestem Doda Mensoda!”. Poniżej znalazły się niewybredne, ale adekwatne do prezentowanych zdjęć komentarze publiczności, typu: „Iloraz inteligencji Dody jest równie autentyczny, jak jej piersi”.

Jakby nie dość było tych rewelacji, dowiadujemy się również, że Doda ma iloraz inteligencji tylko o 4 pkt mniejszy od Alberta Einsteina, zaś Natalie Portman tylko o 1 pkt mniejszy od Wolfganga Amadeusza Mozarta. Ktoś także, zupełnie serio zadał pytanie o to, jakie IQ miał Mikołaj Kopernik! I to jest dopiero prawdziwy szok, zważywszy na fakt, że Einstein urodził się w 1879 roku, Mozart w 1756, zaś Kopernik w 1473. Jakie testy IQ wtedy funkcjonowały?

Pamiętajmy jednak o tym, że inteligencja i poczucie humoru faktycznie idą w parze.

Dr Małgorzata B. Jakubiak jest absolwentką filologii słowiańskiej oraz filozofii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, długoletnim pracownikiem naukowym Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, w Zakładzie Filozofii Człowieka i Społeczeństwa, autorką wielu prac o twórczości Tadeusza Kotarbińskiego.

Tekst ukazał się w numerze 4/2024 „Res Humana”, lipiec-sierpień 2024 r.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.