Remis ze wskazaniem
W wyborach do Parlamentu Europejskiego stało się to, co było do przewidzenia („Res Humana” nr 3/2024) – wynik rządzącej koalicji demokratycznej trudno uznać za sukces. Cztery tworzące ją ugrupowania zebrały łącznie 50,27 % głosów, czyli o ponad 3 proc. mniej od rezultatu, jaki otrzymały te partie w październiku 2023 r. w wyborach do parlamentu krajowego (53,71). Koalicja Obywatelska wyprzedziła wprawdzie nieznacznie Prawo i Sprawiedliwość – o niespełna jeden procent i o jeden mandat – lecz jej koalicjanci ponieśli dotkliwą porażkę.
O ile brak sukcesu Nowej Lewicy był właściwie oczekiwany (przyczyny wyborczej stagnacji i marazmu lewicy zasługują na osobną, pogłębioną analizę), to Trzecia Droga poniosła spektakularną porażkę – w ciągu sześciu miesięcy koalicja PSL i Polski 2050 utraciła ponad połowę swoich wyborców. Wynik Trzeciej Drogi jest prawie identyczny z rezultatem samego PSL przed dziesięcioma laty, co można zinterpretować w ten sposób, że Szymon Hołownia ze swoim ugrupowaniem nie wniósł żadnej wartości dodanej.
Donald Tusk ma o tyle powody do triumfowania, że pokazał koalicjantom ich miejsce i ugruntował swoją dominację po demokratycznej stronie sceny politycznej. Jest to wszakże pyrrusowe zwycięstwo. Nie chodzi już nawet o to, że jeśliby na podstawie wyników z 9 czerwca formować koalicję rządową, to KO, Trzecia Droga i Lewica utraciłyby większość w parlamencie. Tusk odniósł zwycięstwo, zawłaszczając populistyczne pole uprawiane wcześniej przez PiS. Tym samym zmarginalizował nie tylko Lewicę i Trzecią Drogę, lecz odsunął na bok także wartości, które konstytuują aksjologiczne fundamenty Unii Europejskiej. W zestawieniu z sukcesem skrajnej prawicy w skali całej Unii (wszystkie ugrupowania radykalnej prawicy będą miały w Parlamencie Europejskiej reprezentację porównywalną liczbowo z największą Europejską Partią Ludową) oznacza to, że Europa przesunęła się mocno na prawo.