logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Protest wydawców w słusznej sprawie

Jerzy PAPUGA | 4 lipca 2024
Fot. archiwum "Res Humana"

Procedowana właśnie przy Wiejskiej nowelizacja ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych ma dość długą brodę: miała wprowadzić do polskiego porządku prawnego dwie ważne dyrektywy europejskie z 2019 roku: dotyczące transmisji online oraz obowiązywania prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym. Termin implementacji obydwu upłynął dokładnie 7 czerwca 2021 roku i rząd koalicji demokratycznej chyłkiem postanowił nadrobić zaległości — w ramach tzw. przyspieszenia legislacyjnego. Udało się to tylko częściowo, mianowicie w Sejmie pewnie przyklepano przepisy w odniesieniu do tantiem dla filmowców z coraz powszechniejszego streamingu, natomiast wydawcy prasy czekają jeszcze na rozwiązania, które by ich w pełni satysfakcjonowały.

Chodzi z grubsza o to, że wielkie platformy internetowe korzystają z treści wytworzonych w redakcjach, nie płacąc za nie ani złotówki. Wie to każdy użytkownik najbardziej popularnych komunikatorów czy przeglądarek internetowych — chciał nie chciał, na ekran komputera czy smartfonu wbija się przegląd prasy, czy przegląd wydarzeń, tyle że często obarczony nieprzyjemnymi (choć widocznymi jedynie dla fachowców) wadami. Takimi np. jak niepodanie źródła czy autora reprodukowanej treści, bądź nieopłacanie należności na rzecz wydawcy czy dziennikarza za taką treść, której wytworzenie przecież nie dokonało się samoistnie. Za tym kawałkiem tekstu stoją konkretni ludzie jako autorzy i wydawcy, którzy formalnie są właścicielami tej treści i którzy nie udostępniają jej za darmo, ale odpłatnie (np. jako gazetę w kiosku). Czy to w formie papierowej, czy portali elektronicznych, a także elektronicznych wydań prasy.

Uchwalona w Sejmie nowelizacja w tym zakresie uczyniła do tej pory jedynie wąski wyłom, nakazując stronom tej transakcji dogadanie się — tyle że na warunkach rynkowych. Innymi słowy, duża platforma globalna ma dogadać się z małym krajowym wydawcą, co szef Agory Bartosz Hojka obrazowo w Radiu TOK.FM porównał do negocjacji prosiaczka z rzeźnikiem.

Faktem co prawda jest, że z Brukseli słychać coraz bardziej natarczywe tykanie taksometru, który nabija Polsce stracony czas i po cichu sumuje ewentualne kary finansowe, które się z tego tytułu należą. Ale akurat argumenty wydawców są tu rzeczowe — trzeba uzupełnić prawo europejskie o proces mediacji pod auspicjami UOKiK, aby strony dogadały się w określonym reżimie czasowym; a jak nie, to żeby ów wysoki Urząd na wniosek tej czy tamtej strony „ustalił warunki i wynagrodzenie”. Byłoby na to parę dobrych miesięcy.

Poprawkę zgłosili posłowie Lewicy, którzy w tej sprawie zostali w Sejmie, przy negatywnej opinii rządu, niestety przegłosowani. Rząd ustami wiceministra kultury Andrzeja Wyrobca tłumaczył, że chce teraz uchwalić ustawę ściśle implementującą obie wspomniane dyrektywy, a temat powróci już 10 września, na inaugurację ocuconego z hibernacji Forum Prawa Autorskiego, które ma dokonać przeglądu spraw niecierpiących zwłoki. Wydawcy podnieśli się na to z oburzenia, że jeszcze jest Senat i dobrze byłoby powrócić do tego pomysłu. Całkiem zresztą sensownego, bo nie mamy w Polsce kultury mediacji, lubimy godzić się siekierą, a tu byłby jakiś praktyczny wyłom, choć poniekąd międzynarodowy. Złośliwi mówią na Wiejskiej, że szkopuł tkwi w tym, iż UOKiK chyba jednak bardziej woli karać, niż organizować mediacje, bo co to by było, jakby np. producenci ogórków zwrócili się do Urzędu o mediacje z wielkimi sieciami handlowymi?

Poprawka leży jednak na stole, jest całkiem dobrze napisana i umotywowana oraz podoba się w Senacie, np. wicemarszałkowi Rafałowi Grupińskiemu z PO, który zapowiedział poważną dyskusję w tej sprawie. Może i wicepremier Krzysztof Gawkowski będzie miał tu swoje do powiedzenia. Bawi on aktualnie w USA na spotkaniach i rozmowach z wielkimi platformami cyfrowymi. Posiedzenie senackiej komisji kultury zwołane jest na wtorek w przyszłym tygodniu, i wiele zależy tu od stanowiska demokratycznego rządu.

A tak dla przypomnienia: sprawę relacji wydawców z platformami widowiskowo zawalił poprzedni rząd Zjednoczonej Prawicy, który długo zwlekał z nowelizacją. Premier Morawiecki raz projekt wsadzał do planu prac legislacyjnych rządu, by go zeń po cichu wycofywać; raz publikował projekt na łamach strony Rządowego Centrum Legislacji, by więzić go tam niemiłosiernie przez długie miesiące i lata. Po drodze były przeróżne etapy konsultacji i uzgodnień, nie zawsze transparentne, a już na pewno niezrozumiałe dla przeciętnego obywatela. Jak to, że premier po rozmowach z Amerykanami ogłosił przełom… i nowe inwestycje amerykańskich platform w Polsce, czy to, że platformy streamingowe będą u nas produkować więcej filmów. Mówiło się nawet na Wiejskiej, że rząd przy pomocy tej ustawy negocjuje dla nas u Amerykanów nowoczesne uzbrojenie itp. itd. Czyli że w sumie bardzo w swej materii skomplikowana ustawa, przeznaczona dla wąskiego grona zainteresowanych, wbrew sobie stała się nawet przedmiotem wielkiej polityki międzynarodowej…

Wszyscy wydawcy, duzi i mali, opowiadając się w swym proteście jednym głosem za wprowadzeniem mediacji pod auspicjami UOKiK, chcą jedynie otrzymać gwarancję, że nakazane prawem europejskim negocjacje o godziwych warunkach współpracy, będą toczyć się konstruktywnie, bez wygibasów i uników. Jeśli Senat się do tego przychyli, a jest na to wielka szansa, to ogólna norma unijna zostanie wypełniona dodatkową treścią — by nie powiedzieć procedurą. I o to w tym wszystkim mniej więcej chodzi: żeby usiąść do negocjacji jak równy z równym, i dogadać się na obopólnie korzystnych warunkach.

 

 

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.