logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Pożegnanie z węglem. Czekając na sprawiedliwą transformację

Piotr CHAŁUBIŃSKI | 1 marca 2024
Fot. Janusz OMIETAŃSKI.

Dolores, największa koparka, która kiedykolwiek pracowała w konińskiej kopalni, dumnie stoi przy podmiejskiej drodze. Wysoka na niemal 40 metrów i ważąca 2500 ton, wygląda jak porzucona zabawka tytanów. „Królowa” konińskiej odkrywki Jóźwin IIB, przez ponad dekadę wydobywała kolejne pokłady węgla brunatnego. Teraz zastygła w bezruchu. Dla wielu to symbol losu górników i kawałka historii, który właśnie definitywnie się kończy.

Październik 2023 r. Dolores zameldowała się na poziomie „0” odkrywki Jóźwin IIB pod Koninem. Operacja trwała 4 miesiące. Trzeba było zbudować długą na pół kilometra i szeroką na 40 metrów pochylnię, aby potem, metr po metrze, wydobyć koparkę na powierzchnię. Zadanie wykonywano bez przesadnego pośpiechu, celebrując każdą chwilę. Dla górników był to wzruszający moment. Wszyscy wiedzieli, że odchodzi w przeszłość trudny, ale znany świat. Nadchodzi zaś nieznana epoka.

Przyjazd dekadę temu dwóch Hiszpanek [tak nazywano dwie, przywiezione z Galicji koparki Dolores i Carmen – red.] pamiętam jak dzisiaj – mówi jeden z górników. To było duże wydarzenie. Lokalna prasa poetycko pisała, że „stąpają po ziemi tak delikatnie, że nie pozostawiają po sobie śladu”. Miały służyć 30 lat. W ciągu dekady świat gwałtownie przyspieszył. Koniec historii, o którym pisał Francis Fukuyama, brzydko się zestarzał. Problemów jest dużo: społeczne, geopolityczne, przyrodnicze. Zegar zagłady nigdy nie był tak bliski północy. Nad planetą wisi realna groźba katastrofy klimatycznej, która stawia przed nami nowe wyzwania. Unia Europejska zaczęła coraz aktywniej wdrażać ambitne proekologiczne przepisy. Celem jest ograniczenie emisji o co najmniej 55 proc. do 2030 r., a do 2050 r. całkowita neutralność klimatyczna. Oznacza to świat bez węgla, kopalni i dziesiątek tysięcy górników.

W słońcu połyskują tony stali. Majestatyczny pomnik końca pewnej epoki kąpie się w morzu kwiatów. Relikt przeszłości, który cudem udało się utrzymać przy życiu. Dolores miała pójść na żyletki, ale uratowała ją grupka zapaleńców. – Koparka zostanie posadowiona blisko plaży przyszłego jeziora, na maszynę będzie można wejść i ją zwiedzać – tłumaczy Mariusz Harmasz, lokalny artysta i działacz, który wspólnie z grupą przyjaciół zrobił wszystko, aby maszyna stanęła na powierzchni. Udało się.

Krótka historia konińskiego węgla

Bogate złoża węgla brunatnego w rejonie Konina odkryli Polacy w latach 20. XX w. Eksploatację na większą skalę w czasie okupacji rozpoczęli Niemcy. Po wojnie Polacy przejęli wybudowane przez hitlerowców obiekty i dalej rozbudowywali infrastrukturę górniczą. W 1959 r. do „polskiego Kolorado” zawitał Ryszard Kapuściński, który na łamach „Polityki” relacjonował budowanie węglowego kombinatu. Życie w Koninie nabrało tempa. „Tłoczą się w samochody, wsiadają na rowery. Teraz, aby do chałupy prędzej, w polu orać, koniom sieczki narżnąć. Bo konińska załoga to chłopskie plemię. Bo świat koniński to był świat niepodzielnie wiejski. I oto teraz ta kopalnia. Elektryczność, motory, spychacze, maszyny, psiajuchy, jak kamienica wielkie” – pisał reporter Ryszard Kapuściński. [Inna nazwa ziemi, „Polityka” 26 września 1959 r.].

Konin stawał się wizytówką socjalizmu. Na miejscu wsi i dróżek wyrastały osiedla i ulice. Do powstających elektrowni i kopalni zjeżdżali ludzie z całej Polski – robotnicy, inżynierowie, górnicy. Okres świetności miasta zaczyna się po wybudowaniu elektrowni Konin (1958) i elektrowni Pątnów (1969). Przez następne dwie dekady (lata 70. i 80.) Konin szybko się rozwijał. – „Urósł na węglowych sterydach. Powstał dość nagle, w szczerym polu, po uruchomieniu węgla” – wspominają początki Konina najstarsi mieszkańcy miasta. [Paweł Sadura, Przeminęło z węglem. Wielkopolska Wschodnia w poszukiwaniu nowej energii, Polska Zielona Sieć, Warszawa 2022].

Wpływ kopalni na życie mieszkańców nie kończył się na pracy. Wokół zakładu kręciło się całe życie tysięcy ludzi. Kopalnia dawała pracę, karmiła i zapewniała rozrywkę. Wpływ kombinatu na rozwój miasta był ogromny. To dzięki niemu powstawały baseny, szkoły czy domy kultury. Był też miejscowym deweloperem, który jeszcze do końca lat 90. budował mieszkania i odsprzedawał je mieszkańcom. Doprowadziło to do pewnego uzależnienia mieszkańców od zakładu, który nie tylko dostarczał źródeł utrzymania, ale i wyręczał mieszkańców w załatwianiu wielu bytowych problemów. Przecięcie tej pępowiny musiało być wyjątkowo bolesne.

To nie jest miasto dla młodych ludzi

Pod plastikowymi wiatami przystanków tłoczą się podróżni. Obok stoi sznur taksówek czekających na spóźnionych. Konin w wielu miejscach zatrzymał się w latach 90. Socjalistyczne bloki obrosły dekoracjami dzikiego kapitalizmu – reklamami banków, sieciówek, kebabów. Odarty ze „świetlanej” przeszłości, na dwie dekady osunął się w prowincjonalny marazm.

Przepływająca przez Konin Warta dzieli miasto na dwie części. Po odkryciu węgla miasto łapczywie wchłaniało kolejne okoliczne wsie. Nazwy miejscowości stawały się nazwami osiedli. Nowy Konin przeniósł się na drugą stronę rzeki. Tam wzniesiono najważniejsze urzędy, hotele czy sklepowe pawilony. O zabytkowych zakamarkach miasta zapomniano na dekady. Liczył się tylko węgiel i rozwój. W Koninie, zaraz po zakończeniu wojny, mieszkało nieco ponad 10 tys. mieszkańców. W 1975 r., kiedy stawał się miastem wojewódzkim, już niemal pięć razy więcej.

Złote czasy kończą się w latach 90. Do Polski wdziera się dziki kapitalizm, który z bazarowym wdziękiem odkreślił grubą kreską większość zdobyczy poprzedniego ustroju. I złych. I dobrych. Wielkie pomniki socjalistycznego przemysłu przestają być oczkiem w głowie nowych decydentów. Wysycha też strumień pieniędzy. Dla wielu mieszkańców to katastrofa i dramatyczna zmiana reguł gry. Z miasta uciekają też młodzi. Wraz z otwarciem unijnych rynków na Zachód ruszył sznur autobusów. Do Niemiec, Anglii, Irlandii. Po pracę, godność i lepszą przyszłość. – „Dlaczego wyjechałem do Poznania? Nie chciałem pracować w kopalni, elektrowni ani supermarkecie. Mnóstwo ludzi z tych powodów wyjeżdża. Największym pracodawcą w mieście jest sieć marketów. Miasto marketów i starych ludzi. Tak wygląda przyszłość” – mówił jeden z chcących zachować anonimowość mieszkańców Konina [Paweł Sadura, op. cit.].

Na konińskim rynku w historycznej części miasta, fasady wielu kamienic odnowiono, a plac pokryto brukową kostką i zamieniono w wielki parking. Mimo ciepłego, sobotniego popołudnia otwarta jest jedna kawiarnia. W środku nie ma specjalnego tłoku. Spokój, pustka. Dziadek z wnuczkiem jedzą eklerkę, dwudziestolatek z laptopem ma korporacyjnego zooma. Przy ladzie obsługuje znudzona dziewczyna. – Jestem na pierwszym roku studiów. Mam pracę w rodzinnej kawiarni i nigdzie się na razie nie wybieram – mówi Marta, baristka z konińskiego rynku. – Większość moich znajomych wyjechało. Do Poznania i Warszawy. Ciężko tu znaleźć robotę. Znajomy starał się po studiach o pracę w dowozach. Trzeba mieć jednak kilkuletnie doświadczenie za kółkiem – zauważa.

Praca skończyła się wraz z upadkiem wielkiego przemysłu. Przez wiele lat budżety gmin i rodzin opierały się na dużym pracodawcy w regionie, jakim jest ZE PAK (Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin – przyp. red.). Coraz wyższe koszty uprawnień do emisji gazów cieplarnianych (ETS) oraz wyczerpywanie się złóż węgla brunatnego przesądziły o losach miejscowych elektrowni i odkrywek. – „Rosłam razem z Koninem i patrzyłam, jak się zmienia miasto. Było kolorowo, mnóstwo kawiarenek i nigdzie nie było miejsca, wszędzie trzeba było czekać na obsługę, takie były tłumy. Był Hortex i naprawdę było ciężko dopchać się. Młodzieży było pełno na ulicach. Teraz już widać wieczorami, ile jest pustostanów. Ile osób wyjechało, ile umarło, młodzi nie wracają po studiach” – podkreśla związkowiec z Konina [Paweł Sadura, op. cit.].

Węglowe przekleństwo Konina

Z wysokiej na 40 metrów koparki rozpościera się piękny widok na całą okolicę. Dolores znajduje się kilkanaście kilometrów od Konina, podobnie od Lichenia ze słynnym sanktuarium Matki Bożej. Na pustym, kopalnianym wyrobisku nie ma już maszyn. Nikt nie pracuje. Nie ma huku, rozmów, życia. Swoista „międzyepoka”. Stare bezpowrotnie zniknęło. Nowe dopiero się rodzi.

Wielkopolska Wschodnia, jako pierwszy z sześciu regionów węglowych w kraju, zaczęła systemowo planować proces odchodzenia od węgla. W głoszeniu „radosnej nowiny” przeszkadza przedłużające się oczekiwanie na unijne środki. 415 mln euro (ok. 1,8 mld zł) mają popłynąć z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST), wspierającego obszary węglowe borykające się z poważnymi wyzwaniami społeczno-gospodarczymi. Pieniądze powinny w szczególności wspierać transformację rynku pracy i inwestycje wpisujące się w Europejski Zielony Ład, którego celem jest osiągnięcie zerowego poziomu emisji gazów cieplarnianych do 2050 r.

Zdaniem lokalnych przedsiębiorców sukces zależy od tego, czy uda się zmienić Konin w dynamiczny ośrodek gospodarczy. Szansą ma być koniec węglowej monokultury. Przez to „węglowe przekleństwo”, jak mówią, w regionie nie rozwijano przedsiębiorczości. – To jest dramat tego regionu: koncentracja na tym jedynym zakładzie, na jednej branży – zauważył jeden z lokalnych przedsiębiorców. Podobnie wypowiadają się inni właściciele firm i samorządowcy. Jak podkreślają, lepiej mieć sto małych firm niż jednego giganta. – U nas coś nie zadziałało, bo wcześniej mieliśmy monokulturę i siedzieliśmy w złotej klatce – podkreśla samorządowiec z Konina.

„Złotej klatki” dawno już nie ma. Konin, wraz z wieloma innymi pogórniczymi miastami, ma podobny problem. Muszą stawić czoła wyzwaniom związanym z rekultywacją terenów pokopalnianych i równocześnie poszukać zatrudnienia dla górników. To trudne zadanie. Łatwo jest powtórzyć błędy, które np. doprowadziły do zapaści Bytomia, gdzie w latach 90. fedrowało aż sześć kopalń. Na przełomie XX i XXI wieku zaczęto tam zamykać kopalnie, a bezrobocie wzrosło do 26 procent. Kto mógł, z miasta uciekł. Obrazu rozpaczy dopełniały tzw. szkody górnicze. Bytom coraz mocniej się zapadał – dosłownie i w przenośni.

Konieczność przekwalifikowania się może być nie lada wyzwaniem, a to co było od lat siłą górników – czyli przywiązanie do tradycji – może tym razem okazać się przeszkodą. Zmiana pracy może oznaczać utratę nie tylko źródła dochodu, ale również istotnego elementu tożsamości. – Kiedyś byliśmy górnikami lub hutnikami. Teraz zamiast kopalń zostały nam same hale spedycyjne – mówi Aleksandra z Rudy Śląskiej, gdzie z kilkunastu kopalń zostały… trzy.

Na drodze do szybkiej i skutecznej transformacji stoją przede wszystkim pieniądze. A właściwie ich brak. Z powodu m.in. sporu dotyczącego systemu sądownictwa w Polsce, wypłaty europejskich funduszy przez długie miesiące były blokowane. Teraz, po objęciu władzy przez proeuropejską Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę oraz Lewicę odblokowanie europejskich funduszy stało się realne.

Wielkopolska Wschodnia czeka na pieniądze, ale już planuje konkretne projekty. Niestety, nie zawsze można pogodzić interesy górników z ekologią i wyzwaniami Europejskiego Zielonego Ładu. Te ambitne cele nie znajdują zrozumienia w regionach górniczych. W najbliższych latach wielu pracowników kopalń będzie przechodzić na emeryturę, ale inni będą zmuszeni szukać nowego zatrudnienia. Może to wiązać się z bezrobociem lub pracą w mniej prestiżowej i mniej płatnej branży. Dla wielu górników będzie to trudny proces. Największym wyzwaniem będzie więc przekonanie ich, że transformacja w kierunku zielonej gospodarki to gwarancja nowej i stabilnej pracy, która – tak jak górnictwo – zapewni wiele lat godnego życia. – Najpierw powinno się zająć tworzeniem nowych miejsc pracy, a później ewentualnie likwidacją kopalń – mówią zgodnie górnicy, którzy dodają, że do tej pory zmiana kojarzyła im się z likwidacją i masowymi zwolnieniami. Kluczowe będzie więc wspieranie przekwalifikowania górników oraz rozwijanie alternatywnych źródeł zatrudnienia, łagodzenie konfliktu między interesami górników a ochroną środowiska. Ludzie, którzy dziś tracą pracę, pytają – Gdzie mam znaleźć nowe zatrudnienie, bo mam rodzinę i coś w życiu do załatwienia? – Jeżeli nie będzie pracy, to będziemy zmierzali w kierunku wykluczenia społecznego i będzie to rodziło wiele patologii, bezrobocie będzie przechodziło na dzieci – podkreśla Dariusz Zbierski, związkowiec z Konina. Jego zdaniem niezbędna będzie pomoc państwa, które przez dziesiątki lat korzystało z wydobywanego w Wielkopolsce węgla. – Trzeba rozpocząć, podobnie jak po II wojnie, okres odbudowy: z brudnej gospodarki przejście do nowoczesnych systemów – zauważa. Podobnie uważa Alicja Messerszmidt, przewodnicząca związku zawodowego MZZ PIT Kadra działającego przy ZE PAK (Zespół Elektrowni Pątnów – Adamów – Konin SA) – największego pracodawcy w regionie. Związkowczyni w 2022 r. wysłała list do Komisji Europejskiej. Na moje biurko wpłynęły wypowiedzenia pracowników kopalni – żona jednego choruje na nowotwór złośliwy, żona drugiego, z uwagi na niepełnosprawność, również zdana jest wyłącznie na opiekę męża, a podobnych przypadków jest dużo więcej – pisze Alicja Messerszmidt. – Najwidoczniej od brukselskich urzędników dzieli nas nie tylko dystans 1200 km. To przepaść w spojrzeniu na świat i wyznaczaniu priorytetów[…]. My każdego poranka wstajemy z bólem głowy, czy znowu na biurko dostaniemy listę kolegów i koleżanek, których więcej w pracy nie zobaczymy – dodaje w piśmie.

Nad brzegiem przyszłego jeziora

Wielkie na kilkaset hektarów wyrobisko Jóźwin IIB wkrótce zostanie zalane wodą. Napełnianie jeziora potrwa kilka lat. Powstanie akwen połączony kanałem ze zbiornikiem Kleczew. Oba zajmą łącznie ok. 1300 hektarów, czyli więcej niż ma Jezioro Powidzkie – największy, jak na razie, akwen Wielkopolski. Koparka nad brzegiem jeziora ma być magnesem dla zwiedzających. Trafia ona też idealnie w ducha dzisiejszych przemian – potrzebę rozliczania się z górniczą przeszłością, jak i zmierzenie się z coraz pilniejszymi ekologicznymi wyzwaniami.

Wielkopolska Wschodnia jak nigdy wcześniej czeka na nowe, bardziej sprawiedliwe, rozdanie i odrobinę nadziei. – Przede wszystkim ma to być miejsce kultury, spotkań, dyskusji – opowiada Mariusz Harmasz. Choć koparka będzie głównym eksponatem parku maszyn, to pomysły wcale się do tego nie ograniczają. Dolores w swoim kolejnym życiu ma łączyć gminy z Wielkopolski Wschodniej. Inspirować. Zadziwiać. To duże wyzwanie. Zainteresowanych nie powinno brakować. – W weekendy, jest ładna pogoda, to przychodzi tu mnóstwo osób. A na otwarciu to były setki. Oblężenie normalnie. Ledwo ich można upilnować – mówi Antoni, ochroniarz pilnujący Dolores. Maszyna budzi emocje. Niemal każdy chce ją zobaczyć, dotknąć. Nawet obcokrajowcy. – Przyjechali panowie z Anglii. Trzech ich było. Ja mówię „dzień dobry”, a oni po swojemu w tym „inglisz”. Postali chwilę. Popatrzyli i pojechali – dodaje. Przyjadą jednak kolejni. I tego raczej możemy być pewni.

Bibliografia:
Bartecka Magdalena, Platforma Węglowa jako mechanizm wspierania sprawiedliwej
transformacji (2019).
Dańkowska Alicja, Sadura Przemysław, Przespana rewolucja: Sytuacja społeczna w regionie
bełchatowskim u progu transformacji energetycznej (2021).
Lear Jonathan, Nadzieja radykalna. Etyka w obliczu spustoszenia kulturowego (2013).
Kapuściński Ryszard, Inna nazwa ziemi, tygodnik POLITYKA (1959).
Sadura Paweł, Przeminęło z węglem. Wielkopolska Wschodnia w poszukiwaniu nowej
energii (2022).
Stępień Miłosława, Sprawiedliwa transformacja Wielkopolski Wschodniej. Studium
przypadku (2019).

Autor jest politologiem, który interesuje się ekologią, oraz podróżnikiem. Od wielu lat związany z dziennikarstwem (TVP, TVN) i organizacjami pozarządowymi.

Reportaż ukazał się w numerze 2/2024 „Res Humana”, marzec-kwiecień 2024 r.

 

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.