logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Otwarty problem „dobrej śmierci”

Anna GARBACZEWSKA-SPRUNG | 16 marca 2024
Fot. Janusz OMIETAŃSKI

Wielu agnostyków czy ateistów pozbyło się obawy przed śmiercią oraz odwiecznego lęku przed wizją braku życia wiecznego. Jednak wielu (a być może nawet każdy z nas…) nie wyzbyło się lęku przed samym umieraniem. Nie bez przyczyny jednym z życzeń osób starszych, czasem nawet będących jeszcze w dobrej kondycji zdrowotnej, jest życzenie lekkiej i bezbolesnej śmierci. Bywają nawet życzenia osób starszych proszących o „śmierć estetyczną”. W tym pragnieniu widać wyraźnie pierwotną obawę przed odwiecznymi wrogami godności człowieka – bólem i cierpieniem. Jeśli zgodzimy się z twierdzeniem Yuvala Noaha Harariego, że jedynym uczuciem, które łączy wszystkich ludzi na ziemi, jest cierpienie, należy zadać sobie pytanie, czy w XXI wieku cała Europa, a w tym Polska, nie powinna w swym wachlarzu usług (w tym wypadku posług?) dla obywateli wprowadzić wreszcie jasno uregulowany status wspomagania w śmierci z wyboru, potocznie nazywanego eutanazją, którego etymologia brzmi w tłumaczeniu na język polski nie inaczej jak „dobra śmierć”.

Pomiędzy praktyką a historycznymi pojęciami

Wraz ze zmianami społecznymi zachodzącymi w Europie Zachodniej, a głównie jej sekularyzacją oraz silnym trendem indywidualnego samostanowienia i kontroli jednostki we wszystkich aspektach jej życia (od prokreacji przez ciążę, chorobę, rozwój zawodowy, wybór stylu życia aż po śmierć), kolejne etapy życia uwalniane były spod kurateli rodziny, norm społecznych czy ingerencji państwa lub Kościoła. Wszystkie – oprócz samobójstwa asystowanego. W tej sferze jako obywatele i pacjenci w krajach Zachodu, a na pewno w Polsce, nadal jesteśmy pozbawieni autonomii i samostanowienia. Tymczasem debata dotycząca przedłużania życia i przynoszenia ulgi w śmierci nie jest debatą charakterystyczną dla współczesności, trwa bowiem od setek lat. A sama dyskusja o problematyce pomocy cierpiącym w odchodzeniu datowana jest na IV wiek przed naszą erą. Pod takimi pojęciami jak cura palliativa, euthanasia palliativa czy euthanasia medica kryły się określenia opisujące niesienie ulgi i pomocy w umieraniu z zastosowaniem środków medycznych, trwające już od końca XVI wieku i znajdujące odzwierciedlenie w licznych publikacjach. Nawet tak zwana „czynna eutanazja” (active euthanasia), która definiuje się jako działanie – czyli w tym przypadku podanie środka mającego spowodować śmierć u cierpiących i śmiertelnie chorych – nie jest zjawiskiem nowym, typowym dla współczesności.

We współczesnych debatach fakt wielowiekowej tradycji podejmowania tego tematu jest zapominany bądź wypierany. Tym bardziej istotne, aby w obecnych rozważaniach i podczas prób regulacji prawnych mieć świadomość, że po kilkuset latach licznych refleksji (pochodzących ze świata europejskiej medycyny i etyki) nadszedł wreszcie czas, aby uregulować tę niezwykle ważną społecznie kwestię. Jak pisze Anna Alichniewicz w dziele Eutanazja i lekarska pomoc w samobójstwie, umierający pacjent nierzadko zostaje zdegradowany do roli poddawanego manipulacji przedmiotu. Dzieje się tak zwłaszcza w warunkach szpitalnych, kiedy nie respektuje się woli pacjenta, a przede wszystkim niezgody na stosowanie środków odwlekających śmierć. Gdy zaś pacjent nie jest już zdolny do podejmowania decyzji, nie bierze się pod uwagę ani wcześniej wyrażonych życzeń, ani opinii osób go reprezentujących. Sytuacje te utrwalają negatywny wizerunek śmierci szpitalnej, zamykający się w obrazie samotnego, otoczonego aparaturą medyczną, pozbawionego autonomii i integralności umierającego człowieka. Rodzi to następny paradoks – medykalizacja śmierci ma swój poważny udział we wzroście społecznego poparcia dla eutanazji i lekarskiej pomocy w samobójstwie. Przyjrzyjmy się zatem dyskursowi społecznemu omawiającemu pomoc w śmierci z wyboru, prowadzonemu w Niemczech, i obecnie funkcjonującym rozwiązaniom prawnym.

Klohss był pierwszy

Początki współczesnej dyskusji w Niemczech nad zagadnieniem śmierci z wyboru możemy datować na 1835 rok, kiedy ukazała się książka doktora medycyny i chirurgii Karla Ludwiga Klohssa pod tytułem Eutanazja albo sztuka ulgi w śmierci. Autor spisał swoje obszerne refleksje na 180 stronach, omawiając m.in. takie tematy, jak:

  • poprawne stwierdzenie zgonu,
  • organizacja stosownego obrządku pogrzebowego,
  • właściwe warunki bytowo-lokalowe dla umierającego,
  • efektywne zwalczanie bólu.

Należy przyznać, że wszystkie cztery aspekty są po 200 latach nadal aktualne. Autor opowiadał się przy tym za euthanasia medica, czyli popierał ruch lekarzy oświecenia, którzy stosowali opium lub inne leki w celu łagodzenia bólu, lub strachu przed śmiercią. Przy czym akty zabójstw były przez lekarzy powszechnie odrzucane. W podpisanej przez Fryderyka Wilhelma II w 1794 roku Pruskiej Powszechnej Ustawie o Prawie Ziemskim podjęto próbę spójnej i kompleksowej kodyfikacji prawa cywilnego, karnego i innych części prawa publicznego w jednym akcie prawnym. Był to zatem ogólny obraz porządku życia społecznego, w którym zawarto jasny zapis: „Kto zabija drugiego na jego prośbę lub pomaga mu popełnić samobójstwo, będzie ukarany karą [więzienia – przyp. red.] od 6 do 10 lat”.

Dyskurs o pomocy w umieraniu trwał w sposób ożywiony do połowy XIX wieku. Pod koniec tego okresu rozpoczęła się dyskusja o wspieraniu chorych nie tylko ze względu na ich, jak to wtedy określano „zmęczenie życiem”, ale też z zupełnie trywialnych poglądów: kosztów ich leczenia i utrzymania, obciążających rodziny czy szpitale. Wątek problematyki utrzymania finansowego chorych i ogólnego obciążenia, wynikającego z opieki nad chorymi, wcale zatem nie pojawił się dopiero u nazistów.

Niemiecki dyskurs w trzech fazach

W dyskursie o rozwoju współczesnej eutanazji można wyróżnić trzy istotne fazy: fazę początków debaty na temat legalizacji, datowaną na ok. 1900 rok, fazę państwowo-rasistowską trwającą od lat dwudziestych XX wieku do końca drugiej wojny światowej oraz fazę liberalną, która trwa od lat sześćdziesiątych XX wieku po dziś. Sztywne dziewiętnastowieczne normy społeczne narzucone w Niemczech zarówno przez kościół protestancki i katolicki, jak i państwo oraz kanony społeczne (ograniczające udzielenie pomocy w śmierci choremu), znalazły się w ogniu krytyki młodego studenta ekonomii z Getyngi – Adolfa Josta. Już w 1895 roku opublikował on w Getyndze 53-stronicową broszurę: Prawo do śmierci, która w niemieckim obszarze językowym stała się nie tylko punktem wyjścia do dalszych dyskusji, ale także tekstem, do którego odnoszono się później w wielu rozważaniach.

Jost zwraca w niej uwagę na obłudę państwa, które z jednej strony „prawo do śmierci” surowo karze, z drugiej strony w przypadku wojny to samo państwo, całe społeczeństwo i religia zakładają, że powinien istnieć „obowiązek śmierci na polu chwały”. Autor żądał „prawa do śmierci’’ dla nieuleczalnie chorych, stawiając obok kwestię jej stosowania wobec nieuleczalnie chorych psychicznie, którzy wiodą życie nie tylko „bez bycia przydatnymi” i „w całkowitym cierpieniu”, ale też „konsumując znaczące ilości materialnych dóbr”. Podnosił, że „wartość życia ludzkiego” może stać się „nie tylko zerową, ale także ujemną, jeśli ból jest tak duży, jak ma to miejsce w przypadku nieuleczalnej choroby”. Śmierć jest wtedy lepsza niż życie. Stosując powyższą argumentację, Jost rozpoczął nie tylko dyskusję o pomocy w samobójstwie, ale też opracował linię argumentacyjną do legitymizacji mordów na pacjentach szpitali psychiatrycznych, wykorzystaną zresztą potem w okresie dyktatury nazistowskiej.

Kolejne istotne przyczynki do tematu autonomii pacjenta i chorego w śmierci napisali Georga Simmel (1893) we Wprowadzeniu do nauk moralnych oraz Ernst Haeckel (1904) w Cudzie życia. W 1913 roku powstał pierwszy projekt ustawy o eutanazji czerpiący wiele z rozważań Josta. W projekcie, którego autorem jest Roland Gerkan (członek Stowarzyszenia Monistów), podkreślono, że chcący umrzeć muszą wyrazić na to zgodę, a w akt zabijania powinni angażować się lekarze. Było to podobne rozwiązanie do obecnych przepisów obowiązujących w Holandii i Belgii. Jednak w parlamencie niemieckim w 1913 roku pozostało to w dużej mierze bez odpowiedzi.

Drugą fazą dyskursu na ten temat była faza rasistowska w Republice Weimarskiej. Doświadczenia I wojny światowej znacząco wpłynęły na europejski dyskurs na temat eutanazji od lat dwudziestych do czterdziestych XX wieku. W czasie kryzysu gospodarczego w latach 1919–1923 prawnik Karl Binding i psychiatra Alfred Hoche propagowali zabijanie ludzi upośledzonych pod programowym hasłem „dopuszczalności uśmiercania istot niegodnych życia”, zawierając tezy swej koncepcji w opracowaniu pod tytułem Uwolnienie zniszczenia życia niegodnego życia wydanym w 1920 roku. Choć większość psychiatrów i lekarzy szpitalnych po I wojnie światowej nie była bardzo odległa od stanowiska Bindinga i Hochego, ich propozycja polityki prawnej spotkała się z oporem większości lekarzy, których nazwalibyśmy dziś „lekarzami pierwszego kontaktu”. Niemieckie Towarzystwo Lekarskie w Karlsruhe w 1921 roku niemal jednomyślnie odrzuciło wniosek oparty na pracy Bindinga i Hochego o „prawną zgodę” na „niszczenie życia niegodnego”.

Po dojściu do władzy w 1933 roku reżim nazistowski natychmiast podjął pierwsze kroki w celu zmiany prawa karnego, umożliwiającego zabijanie przez lekarzy. Reżim był w tym konsekwentny, doprowadzając do okrutnych skutków. We wrześniu 1933 roku ukazało się tzw. Memorandum pruskie, którego promotorem był pruski minister sprawiedliwości, narodowy socjalista Hans Kerrl. Wzywało się w nim do łagodniejszej kary za zabójstwo na wyraźne żądanie, niż za „zwykłe zabijanie”. Eutanazja po raz kolejny pojawiła się więc jako podtyp zabijania na żądanie i jest definiowana jako „pożądane doprowadzenie do śmierci beznadziejnie cierpiącej osoby za pomocą śmiercionośnego środka w celu skrócenia męki”. Dla pewności zawsze należało zasięgnąć opinii dwóch lekarzy – urzędników państwowych. W odniesieniu do osób upośledzonych umysłowo memorandum, w którym ponownie użyto słów Bindinga i Hochego, nie mówi już o zabijaniu, ale raczej o „eliminacji” lub „eksterminacji” – jakkolwiek strasznie by to dziś brzmiało. W efekcie w ramach nazistowskiego programu eutanazji zostało zamordowanych od 70 000 do 100 000 osób, w tym znaczącą część stanowiły niemieckie niemowlaki i dzieci…

Powojenne ogólne poczucie winy Niemców i ich odpowiedzialności za mordy na milionach ludzi (w tym własnych obywatelach) przyczyniły się do wykreowania ostrego i zupełnie nowego stanowiska. Podczas konferencji prawniczej w Konstancji w 1947 roku postulowano, aby „prawdziwa eutanazja” nigdy nie była więcej dyskutowana i została wykluczona jako kategoria prawno-medyczna. Dopiero zmiany kulturowe po rewolucji studenckiej 1968 roku pozwoliły na początku lat siedemdziesiątych na nowe otwarcie debaty na temat wspomaganego samobójstwa.

Prawo tu i teraz

W latach osiemdziesiątych XX wieku w Niemczech powstało „Towarzystwo na rzecz humanitarnej śmierci”. W 1985 roku jego przewodniczący Hans-Hennig Atrott i Julius Hackethal podjęli w Bundestagu próbę legalizacji zabijania na żądanie. Bezskutecznie. Druga próba legalizacji i regulacji prawnej została podjęta w 1986 roku przez grupę roboczą, która przygotowała „Alternatywny projekt pomocy w umieraniu” zakładający przerwanie terapii u pacjentów leżących w długotrwałej śpiączce i dla noworodków z najcięższymi wadami letalnymi, nierokującymi przeżycia. Projekt zakładał też „nieprzeszkadzanie w popełnieniu samobójstwa” oraz pomoc u osób „najciężej dotkniętych chorobą i niedającym się znieść cierpieniem”. I ten projekt był wielokrotnie dyskutowany przez grono prawnicze w 1986 roku i tyleż razy odrzucany jako wynik decyzji z końca lat czterdziestych o niepodejmowaniu tego tematu.

Jednak już w 1987 roku sąd odrzucił pozew przeciw Juliusowi Hackethalowi, mimo, że podał chorej na raka do ust kubek z cyjankiem. Sąd zaklasyfikował ten przypadek jako pomoc przy samobójstwie, która nie była karalna. I mniej więcej od tamtej pory prawnicy zaczęli rozróżniać samobójstwo wspomagane od eutanazji czynnej, biernej i pośredniej.Wspomagane samobójstwo oznacza pomoc w samobójstwie, np. poprzez zdobycie lub dostarczenie środka śmiercionośnego. Istotną cechą w odróżnieniu od aktywnej eutanazji jest to, że pacjent sam przyjmuje lek.W odróżnieniu od samobójstwa wspomaganego, w eutanazji czynnej ktoś inny podaje pacjentowi śmiercionośny lek. Ten rodzaj eutanazji jest w Niemczech zakazany. Natomiast jest to legalne w Holandii, Luksemburgu, Hiszpanii i Belgii. Eutanazja bierna oznacza unikanie środków przedłużających życie. Obejmuje to np. unikanie odżywiania, transfuzji krwi lub wentylacji. Eutanazja pośrednia polega przede wszystkim na uśmierzeniu bólu. Jeżeli pacjent otrzymuje leki powodujące wcześniejszą śmierć, jest to w Niemczech dozwolone i nazywa się eutanazją pośrednią.

W lutym 2022 roku odbył się głośny proces, w którym Wyższy Sąd Administracyjny Nadrenii Północnej-Westfalii oddalił pozwy trzech osób, którzy chcieli zobowiązać Federalny Instytut Leków i Wyrobów Medycznych (BfArM) w Bonn do dostarczenia im śmiercionośnego leku. Zgodnie z orzeczeniem państwo nie ma obowiązku zapewniać ciężko chorym osobom dostępu do środka samobójczego. Sąd wskazał jednak, że i tutaj politycy musieliby na nowo uregulować ramy prawne. Do tego czasu ciężko chore osoby mogły konsultować się z lekarzami, którzy pomagali im w popełnieniu samobójstwa. A całkiem już niedawno, bo 7 listopada 2023 roku, Federalny Sąd Administracyjny w Lipsku oddalił pozew o wydanie pentobarbitalu sodu, środka stosowanego do popełnienia samobójstwa – na żądanie dwóch chorych mężczyzn. Sąd uważał przy tym, że ryzyko, iż lek dostanie się w niepowołane ręce, jest zbyt duże. „Zagrożenie życia i zdrowia ludności, wynikające z niewłaściwego używania narkotyku, jest szczególnie duże i poważne, biorąc pod uwagę jego śmiertelne skutki i łatwość użycia” – czytamy w orzeczeniu sądu. Sędziowie uzasadnili także swoją decyzję argumentem, że zakup pentobarbitalu sodu w celach samobójczych jest zasadniczo niezgodny z celem ustawy o narkotykach. Jest nim niezbędna opieka medyczna dla ludności, co oznacza leczenie i łagodzenie chorób, a zakończenie własnego życia nie ma zasadniczo takiego celu terapeutycznego. Co prawda fakt, że powodowie nie otrzymali pozwolenia na zakup pentobarbitalu sodu, narusza ich prawo do samostanowienia o śmierci, jednakże w porównaniu z innymi obawami dotyczącymi dobra publicznego jest to uzasadnione. Ustawa antynarkotykowa ma uzasadniony cel, jakim jest m.in. zapobieganie nadużyciom.

Ponadto istnieją „inne rozsądne możliwości dla osób, które chcą zakończyć swoje życie, aby zrealizować swoje pragnienie śmierci” – np. poprzez organizacje zajmujące się eutanazją lub lekarzy, którzy są gotowi pomóc w samobójstwie. Można również stosować inne śmiercionośne koktajle narkotykowe, które są zgodne z prawem do samostanowienia o śmierci, które Federalny Trybunał Konstytucyjny ustanowił jeszcze w lutym 2020 roku. Orzekł on wówczas, że „ogólne prawo osobiste obejmuje prawo do samostanowienia o śmierci. Prawo to obejmuje wolność odebrania sobie życia i polegania na dobrowolnej pomocy osób trzecich”. W Polsce pomoc w samobójstwie (eutanazji) jest traktowane jako zabójstwo i jest zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności.

Bibliografia:

Anna Alichniewicz, Eutanazja i lekarska pomoc w samobójstwie, https://bioetyka.uw.edu.pl/wp-content/uploads/2014/10/Alichniewicz_Eutanazja.pdf

  George L. Mosse, Die Geschichte des Rassismus in Europa. Fischer Verlag GmbH, Frankfurt am Main 1990

https://www.giordano-bruno-stiftung.de/newsletterarchiv/gbs-newsletter-342013     Data  3.04.2013

https://taz.de/Suizid-Assistenz-in-Deutschland/!5815551/  Dostęp: 29.11.2021

https://www.deutschlandfunk.de/assistierte-sterbehilfe-schweiz-suizid-begleitung-100.html  Dostęp: 22.05.2022

https://books.google.pl/books?id=a9M2LpgkvGAC&printsec=frontcover&hl=pl&source=gbs_ge_summary_r&cad=0#v=onepage&q&f=false ), Berlin G. Reimer 1835

https://www.bpb.de/shop/zeitschriften/apuz/31454/zur-geschichte-der-sterbehilfe/ Dostęp: 18.01.2008

https://www.bpb.de/system/files/pdf/5LJZKA.pdf  Dostęp: 21.01.2008

Anna Garbaczewska-Sprung, absolwentka Wydziału Germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu w Hamburgu. Członek Zarządu Stowarzyszenia Stypendystów DAAD (Niemieckiej Wymiany Akademickiej)
TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.