Mój Kotarbiński
Iwona Zakrzewska
Mój Kotarbiński
Nigdy nie spotkałam profesora Kotarbińskiego na korytarzach uczelni warszawskiej czy łódzkiej, niedane mi było stanąć twarzą wobec niego na żadnej konferencji czy innym mniej lub bardziej formalnym spotkaniu. Czy to jednak znaczy, że nigdy się z nim nie spotkałam? Czy ci wszyscy ludzie – wspaniali czytelnicy i interpretatorzy albo poszukiwacze wiedzy – nie spotkali Tadeusza Kotarbińskiego? Każdy, kto poznał jego osiągnięcia lub przeczytał chociaż jeden jego artykuł, miał możliwość spotkania się z nim w jego dziełach. Profesor Andrzej Nowicki, jeszcze niedawno obecny wśród nas, uświadomił nam swoją teorią spotkań, jak ważne są tego typu interakcje, zwłaszcza z myślicielami, uczonymi, mistrzami. I jak ważny dialog może z tego wyniknąć, kiedy myśl pod wpływem treści zostaje poruszona i zaczyna podążać własną drogą nowych odkryć lub nowych rozumień, a czasem staje się kontynuacją czyjejś myśli – to właśnie inkontrologia. Nie spotykając autora dzieła bezpośrednio, można go poznać i odkryć kim był, o czym myślał, jak bardzo poruszył myśl, zwłaszcza moją, i do jakich działań sprowokował.
Profesor Kotarbiński zostawił znaczący dorobek naukowy, wielu uczniów i przeszedł do historii filozofii, nie tylko polskiej – takie lakoniczne opisy są wszechobecne i nie przykuwają uwagi, dlatego wielu współczesnych myślicieli czy adeptów sztuki myślenia nie przywołuje go ani jego osiągnięć zbyt często, mimo że korzystają z całego bogactwa myśli konkretnej, krytycznej, analitycznej, która obejmuje wszystkie rzeczy, w tym podmioty tej rzeczywistości. Warto w tym miejscu wspomnieć środowisko naukowe, z którego wywodzi się Tadeusz Kotarbiński i które go ukształtowało. Jako uczeń Kazimierza Twardowskiego przynależał do szkoły lwowsko-warszawskiej filozofii polskiej, która wywarła ogromny wpływ na kierunek jego myślenia i poszukiwań naukowych. Szkoła lwowska początkowo, a później warszawska – jeśli pilnować faktów empirycznych – to czas międzywojenny, czas porządkowania nowej rzeczywistości polskiej, a więc odradzania się państwowości, kultury, a nade wszystko myślenia. Filozofia polska, która powstawała na gruzach myśli romantycznej wnoszącej jedynie metafizyczny zamęt i inspirowana filozofią koła wiedeńskiego, stawała się autonomiczną szkołą myślenia racjonalnego i konkretnego. Kazimierz Twardowski skutecznie zainicjował ruch tworzenia ośrodka myśli polskiej na uniwersytecie lwowskim właśnie dzięki nowemu podejściu do myślenia jako uporządkowanej logicznie struktury, która przekuwa się w praktykę w różnych dziedzinach nauki i życia. Myślenie oczyszczone z arogancji metafizycznych, uporządkowane w logicznych formułach i przystosowane do praktycznego wykorzystania – to był przepis na sukces szkoły lwowsko-warszawskiej, która wychowała wielu filozofów i wybitnych myślicieli różnych dziedzin nauki. Pierwsi uczniowie Kazimierza Twardowskiego to oczywiście Tadeusz Kotarbiński, ale również: Kazimierz Ajdukiewicz, Tadeusz Czeżowski, Izydora Dąmbska, Jan Łukasiewicz i wielu innych. Druga wojna światowa rozbiła lwowski ośrodek, część filozofów przeniosła się do Warszawy i tu kontynuowała, w miarę możliwości, działanie na polu nie tylko filozofii, ale szerzej – nauki i także kultury.
Po wojnie Tadeusz Kotarbiński został pierwszym rektorem nowo utworzonego Uniwersytetu Łódzkiego, który organizował w zgodzie ze swoimi założeniami myślenia praktycznego. Budowanie warszawskiego ośrodka polskiej logiki i myśli pozytywnej realizowane było z sukcesami już przez licznych uczniów Tadeusz Kotarbińskiego, jak chociażby Alfred Tarski, Maria i Stanisław Ossowscy, Leszek Kołakowski. Dzieła profesora Kotarbińskiego inspirowały i nadal inspirują do działania, porządkowania świata według kategorii rzeczy, a nie uczuć, budowania właściwego miejsca dla człowieka i każdej żywej istoty na tym świecie – bez metafor czy przenośni. Myśl Kotarbińskiego zaszczepiła się w wielu dziedzinach nauki, sztuki a nade wszystko naszej codzienności, codziennej robocie.
Pierwsza książka, w której spotkałam profesora Kotarbińskiego to Traktat o dobrej robocie – niezwykle ważne dzieło dla poznania myśli, ale mniej istotne, jeśli chce się poznać samego autora. Ponieważ poznanie autora uważam za niezwykle istotne, dlatego też zachęcam do zajrzenia w pierwszej kolejności do niewielkiego eseju Przykład indywidualny kształtowania się postawy wolnomyślicielskiej z 1962 roku. Ta, można rzec, miniaturka pokazuje stosunek autora do religii jako pewnego rytuału, który jest piękny w swej oprawie, jednak pozbawiony zupełnie poszukiwanej przez ludzi transcendencji. Kotarbiński stwierdza tu krótko: „Po prostu przestałem wierzyć w jawną nieprawdę. Przejrzałem całą bezzasadność wszystkich wywodów katechizmu. Nie, nie to dobre dla dzieci… Nie dam się zwodzić”. Tą wypowiedzią autor odrzuca irracjonalne na rzecz twardej racjonalności, ale robi to w sposób przemyślany, bez emocji, bez obrażania się, jak i bez obrażania tych, którzy nadal próbują wierzyć, z pełnym szacunkiem dla siebie i innych. Mając świadomość, że bez religii traci się bezpieczeństwo współistnienia, pozostaje cynizm, bo skoro religia jest tylko „bardzo ładną baśnią”, zatem człowiek istnieje jak skazaniec. Widać tu Kotarbińskiego jako człowieka niezwykle wrażliwego na los innych, na potrzebę kształtowania życia w prawdzie i życia godziwego w świecie, w którym „żaden Bóg nie opiekuje się człowiekiem”. Co bardzo ciekawe, Kotarbiński w działaniu kierował się rozumowaniem, a więc intelektem i rozbudowanym aparatem logicznym, który drobiazgowo opisał w swym dziele Elementy teorii poznania, logiki formalnej i metodologii nauk (1929), ale wydaje się, że to właśnie los człowieka jednostkowego zajmował go najbardziej. Ze swoją ogromną wrażliwością, a więc raczej odruchem serca, a nie umysłu, wyznaczał kierunki swych działań jako pewną misję, zaś narzędzia, którymi starał się osiągać zakładane cele, stosował zgodnie z pragmatyką, dziś powiedzielibyśmy z uwzględnieniem ergonomii oraz skrupulatną analizą wszelkich scenariuszy. W myśli Kotarbińskiego widać wyraźnie troskę o człowieka, jego cielesne funkcjonowanie, wszak inne poza rzeczowym w tej koncepcji nie istnieje, jest zasadą naczelną, której inne działania są wyraźnie podporządkowane. Na ową troskę o człowieka składają się poszczególne elementy, którymi, jak się wydaje, autor zaleca kierować się, budując swój sens na przyszłość. Można w tym miejscu pokusić się o jakąś próbę dokończenia myśli niewypowiedzianej w kontekście troski o człowieka. Otóż wydaje się, że wielkie zaniepokojenie autora budziła dominująca mentalność „poddańcza” lub może „feudalna” ludzi tamtej epoki, którzy żyjąc w czasach porządkowania rzeczywistości, musieli odnaleźć również dla własnego istnienia nowy sens. Poszukiwania te jednak zdeterminowane były przez jedno silne źródło kościelne (rozumiane jako instytucja), które oferowało raczej przyszłość zbudowaną na uległości, ukształtowanej moralności nakazowej, myśleniu pozbawionemu twórczych rozwiązań i mentalności ugruntowanej na pozaracjonalnych dogmatach. To wszystko było czymś niezwykle ograniczającym dla budowania nowej mentalności człowieka wolnego, który powinien żyć teraz swoją pełnią, niekoniecznie czekać na życie po życiu.
Ontologia, teoria poznania i traktaty z zakresu logiki pokazują, jak człowiek powinien nauczyć się poprawnie myśleć o sobie i świecie. Bezwzględnie musi używać dedukcji i redukcji, aby dowodzić konkretnych racji, aby nie zawierzać przeświadczeniom, które są wszak wyłącznie efektem wiedzy potocznej, a ta nie zawierza dedukcji naukowej. Nie należy również opierać swej wiedzy na przesłankach uwikłanych w jakieś emocje, przeżycia czy stany. Są to bowiem iluzje, czasem przyjemne, ale wprowadzające chaos i zamęt poznawczy. Należy również ograniczyć użycie metafor, przenośni, jeśli chce się budować rzetelną wiedzę, gdyż te są źródłem, dziś powiedzielibyśmy, szumów komunikacyjnych i innych nieporozumień. Tego rodzaju „upiększacze” językowe zaciemniają treść, a być może całkowicie dewastują treść pojęć, powodując, że za desygnatem nie ma już treści, a jeśli coś zostało, to jest niejednoznaczne. Stąd liczne postulaty Kotarbińskiego o dbałość językową, o nienadużywanie np. analogii. Język jest niezwykle ważnym narzędziem w rozwoju człowieka, kultury i cywilizacji; jeśli psujemy narzędzie, to poddajemy się regresowi. Widać to dziś wyraźnie, że swawolne traktowanie pojęć, nadmierne i nieodpowiedzialne słowotwórstwo bardzo mocno utrudnia komunikację tak pomiędzy pokoleniami, jak i pomiędzy dziedzinami życia i wszelkiej twórczości. Sam Kotarbiński również nie był w tej sprawie konsekwentny, postulując bowiem rzeczowość, pansomatyzm, posługiwał się językiem literackim, metaforycznym, budowanym bardziej na „porywach serca” niż postulowanego rozumu, ale pisał: „konkretyzm w pełni dojrzały głosi z całą stanowczością tylko program”. Pokazuje to, jak bardzo wrażliwym był człowiekiem, oddając się poezji i jednocześnie zadając sobie i innym pytanie, czy dla osiągania celu – upowszechnienie swojego spojrzenia na teorię poznania i logikę należy używać wszelkich środków – uprawiając naukę w postaci popularnej, a więc przystępnej, a więc o okrojonej formule, pewnym uproszczeniu. Współcześni uczeni i myśliciele chyba w większości wybrali uproszczoną wersję nauki, wzorując się nieco (świadomie czy nie, któż się przyzna?) na działaniach Kotarbińskiego. Przyznam, że nauka powinna być dostępna w formie przystępnej, a raczej dostępnej dla osób z innej dziedziny. Wiedza musi krążyć, powinna być przyswajana, adoptowana, a czasem anektowana przez dziedziny pozornie niepowiązane. Jeśli świat jest jednością, to części składają się na całość. Jeśli jest inaczej – świat nie jest jednością, to warto wiedzieć coś o jego poszczególnych elementach. Tak czy inaczej, świat trzeba poznawać, aby się w nim jakoś odnaleźć i nauczyć się w nim być, jak pouczał Heidegger.
Reizm to ważny element w koncepcji Kotarbińskiego, opisywany i kontestowany na różne sposoby, a w mojej ocenie nadmiernie eksponowany. Jest to ważny fragment filozofii tego myśliciela, ale wielu innych już przed nim od starożytności zaczynając, podnosili tę kwestię w mniej czy bardziej udany sposób. Wszystko jest rzeczą – to reizm ontologiczny, rzecz to jedyna kategoria, która coś znaczy, wszystko inne jest puste. Taka ontologia znakomicie przysłużyła się kognitywistyce, jej powstaniu, odkryciom; jednak obecnie stanowi raczej obciążenie niż bazę do rozwoju. Napisano już o tym bardzo dużo opinii, zwłaszcza krytycznych, które mają solidne podstawy – odwołując się w tym zakresie do Ajdukiewicza. Nieco więcej przestrzeni należy zostawić reizmowi semantycznemu, który kwestionuje istnienie uniwersaliów, bo zdaniem Kotarbińskiego istnieją tylko nazwy konkretne odnoszące się do konkretnych rzeczy, a nie tak ogólnie. Osobiście popieram takie podejście; istnieje konkretna osoba – Tadeusz Kotarbiński, a nie człowiek. Chociaż i tu na potrzeby nauki warto uwzględnić margines dla pewnych desygnatów, o których wolno nam będzie dywagować na poziomie pewnych, bezpiecznych abstrakcji. Zostawiając reizm, który wzbudza do dziś wiele emocji i porusza myśli uczonych, więcej uwagi moim zdaniem należy poświęcić książce Traktat o dobrej robocie. To niewielkie dziełko jest inspiracją dla wielu osób do dziś i rozwija wiele dziedzin nauki również obecnie. Miejmy nadzieję, że będzie bazą dla nauki każdej osoby oraz autonomicznej inteligencji teraz i w przyszłości.
Prakseologia – to najważniejsze (z dzisiejszej perspektywy i subiektywnej oceny) osiągnięcie Tadeusza Kotarbińskiego. W tym myśleniu i źródła, i działania można odnaleźć w personalizmie, nowoczesnym zarządzaniu przez wartości i cele, w podstawach budowania współczesnej przedsiębiorczości w skali mikro i makro, w rozumieniu i potrzebie twórczego działania osoby, w budowaniu strategii tak indywidualnej osoby, jak też wielkiej organizacji. Wszystkie działania racjonalne, twórcze, umyślnie twórcze człowieka, skierowane na cele, wartości, mają lub powinny mieć swoje źródło w jasno opisanych zasadach przez polskiego filozofa. Każdy plan działania przygotowany według jego zaleceń musi być ściśle opisany, nie zapominając, że wcześniej precyzyjnie określony – co należy osiągnąć; musi przewidywać różne możliwe poziomy realizacji. Współczesne zarządzanie, zwłaszcza strategiczne, precyzyjnie odtwarza te schematy. Dokonując analizy SWOT (akronim angielskich słów: strength – mocne strony, weaknesses – słabe strony, opportunities – szanse, threats – zagrożenia), opisując wnętrze i zewnętrze organizacji, buduje się różne scenariusze (optymistyczne bądź pesymistyczne) celem sprawnego przygotowania się do działania, które powinno zakończyć się osiągnięciem przewidywanej wartości, czyli opisanego celu. Do opisu celu służy również bardzo precyzyjna analiza SMART (akronim angielskich słów: specific, measurable, achievable, relevant, time-bound), a więc cel musi być: konkretny, mierzalny, osiągalny, istotny, określony w czasie. Przewidywanie celu i zysków niezwykle stymuluje wykonawcę. Wraz ze ścisłym planowaniem osiągnięcie zamierzenia jest prawie pewne. Zaś zdobyty cel przysparza mocy organizacji czy jednostce – kwestia skali – do kolejnych działań.
Może bez tych szczególnych współczesnych akronimów, ale to właśnie wspominany tu myśliciel zapoczątkował nowy sposób działania, planowania i skutecznego osiągania wytyczanych zamierzeń. Dobra robota jest ogromną wartością koncepcyjną, ale jeszcze większą praktyczną, jeśli jest dobrze przyswojona i konsekwentnie realizowana. Nadto pokazuje, że filozofia jest niezbędną wiedzą i narzędziem w codziennym życiu.
Konsekwencją dobrej roboty, a może pracą równoległą nie mniej ważną, są Medytacje o życiu godziwym (1966), a więc etyka niezależna, etyka opiekuna spolegliwego. Wydaje się, że jest to obszar niedostatecznie eksplorowany zwłaszcza we współczesnym świecie, gdzie etyka, moralność religijna uległy pewnej degradacji, moralność konsumpcjonizmu zdegenerowała się, a świat uniwersalności nie ma nic do zaoferowania w tym zakresie. Człowiek współczesny spragniony jest godziwego życia, ale sam dla siebie nie jest w mocy wypełnić treścią bodaj elementarnych zasad moralnych czy najogólniejszych norm etycznych. Wątpliwą rzeczą jest czy słowo spolegliwy jest zrozumiałe, doświadczenie podpowiada, że raczej nie, jak wiele innych cennych desygnatów zamieszkało w „lamusie”. Chyba jednak warto do niego wrócić i od niego zacząć. Jak objaśnia autor terminu opiekun spolegliwy: „można słusznie zaufać jego opiece, nie zawiedzie, że zrobi wszystko, co do niego należy, że dotrzyma placu w niebezpieczeństwie i w ogóle będzie pewnym oparciem w trudnych okolicznościach (…), kto jest życzliwie usposobiony względem podopiecznych (…), człowiek dobry, o dobrym sercu, wrażliwy na cudze potrzeby i skłonny do pomagania”. Poznając opis człowieka spolegliwego, który może być wzorem dla wielu, dajemy początek formatowania drogi do budowania nowej moralności, a kiedyś etyki tak ważnej zwłaszcza dziś, kiedy autonomiczna inteligencja zresetuje Boga dokładniej i bezpowrotnie – nie tak jak Nietzsche, w walce na słowa. AI to reizm nie teoretyczny, ale w czystej postaci praktyka, która dla potrzeb niekoniecznie dobrych ludzkich elementów rzeczywistości zaprojektuje świat bez metafor, przenośni, analogii czy parafraz. Świat bez niuansów, niedopowiedzeń czy odruchów serca, a nawet błędów, nie będzie już światem konkretnego człowieka, osoby. Jest zatem bardzo pilna potrzeba wypracowania nowych lub bodaj ulepszonych zasad godziwego życia na bazie opiekuna spolegliwego. Etyka niezależna preferowana przez Kotarbińskiego nie poszukuje uzasadnienia w transcendencji, która będzie gwarantem dobrych, acz niesamodzielnych wyborów i gdyby coś poszło nie tak, udzieli wybaczenia za błędy. Etyka ta również nie jest poszukiwaniem szczęścia tu ani dla jednostki, ani tym bardziej dla sumy jednostek. Dziś etyka traktowana jest jako nauka praktyczna, a więc w zgodzie z zaleceniami Kotarbińskiego i jako taka nie musi wciąż poszukiwać uzasadnienia dla siebie czy gwarancji. Każdy powinien umieć dokonać oceny emocjonalnej działań, sytuacji, relacji i konstruować praktykę dla tego, co cielesne teraz bez patrzenia w wymiar „pośmiertny”. Powrót do myślenia niezależnego w każdy sposób jest znakomitym początkiem nowego zakończenia poszukiwań dobrej praktyki działania.
Spotkanie z profesorem Tadeuszem Kotarbińskim było dla mnie wielkim osobistym bogactwem. Dzięki lekturze jego dzieł zrozumiałam, że filozofia nie jest tylko sztuką myślenia dla samej tej sztuki, chociaż to również ważny jej element, analizy na metapoziomie. Przede wszystkim jest praktyką myślenia, odkrywania, porządkowania rzeczywistości, budowania komunikacji międzyludzkiej, międzyprzedmiotowej, ludzko-przedmiotowej. Filozofia porządkuje i wyjaśnia świat, rzeczy i ludzi. Gdyby postulowany przez Kotarbińskiego sposób jej uprawiania nie był tylko kolejnym systemem, lecz praktyką, kultura relacji międzyludzkich i naukowych, a nade wszystko nasza mentalność funkcjonowałaby na innym, wyższym poziomie. Brak troski w relacjach spowodował, że współczesny człowiek żyje wieloma lękami, a szczególnie lękiem końca człowieka. Wciąż nie jest za późno, aby lęk zmienić w troskę, zaś walkę o przetrwanie w opiekę.
Korzystałam m.in. z publikacji:
Nowicki Andrzej, Spotkania w rzeczach, PIW Warszawa 1991.
Kotarbiński Tadeusz, Traktat o dobrej robocie, Ossolineum 1973.
Kotarbiński Tadeusz, Przykład indywidualny kształtowania się postawy wolnomyślicielskiej w Religia i ja Książka i wiedza 1962.
Kotarbiński Tadeusz, Medytacje o życiu godziwym, Warszawa 1976.
Kotarbiński Tadeusz, Elementy teorii poznania, logiki formalnej i metodologii nauk, Warszawa 2003.
Artykuł ukazał się w numerze 5/2023 „Res Humana”, wrzesień-październik 2023 r.