logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Komisarz Serafin

Robert SMOLEŃ | 14 sierpnia 2024
Fot . Sławomir KAMIŃSKI / Agencja Wyborcza.pl

Piotr Serafin zostanie komisarzem UE do spraw budżetu. Bez wątpienia Donald Tusk, który z ramienia Europejskiej Partii Ludowej uzgadniał obsadę najwyższych unijnych funkcji po czerwcowych wyborach, już dawno to ustalił z Ursulą von der Leyen. Ostatecznie w dużej mierze dzięki niemu uzyskała ona funkcję przewodniczącej Komisji Europejskiej na kolejną kadencję.

Nie będzie się więc przejmował dąsami Andrzeja Dudy. Wyraził chęć spotkania się z głową państwa w celu konsultacji tej decyzji, ale jest to przejaw elegancji, a nie zgoda na uruchomienie procedury, którą liczące się z możliwością przegranej PiS w ostatniej chwili wpisało do ustawy (zresztą z inicjatywy samego Dudy). To akurat mi się podoba. Wszystkie organy państwa muszą działać na podstawie prawa, a Konstytucja nie daje prezydentowi żadnych prerogatyw w procesie wskazywania polskich kandydatów na funkcje w UE. Gdyby nawet – sprowadzając rzecz ad absurdum – wyobrazić sobie wystosowanie formalnego wniosku na Krakowskie Przedmieście 48/50 i sprzeciw lokatora znajdującego się tam Pałacu, to taka decyzja wymagałaby kontrasygnaty premiera. A skoro ten z pewnością by jej odmówił, to utknęlibyśmy w zawieszeniu, a Komisja zostałaby powołana bez jej polskiego członka. Okazałoby się zapewne, że całkiem dobrze funkcjonuje i w takim składzie – co być może na nowo wywołałoby dyskusję o ograniczeniu liczby komisarzy. Zgodnie z traktatem powinna ona liczyć 15 osób, a jej rozdęcie jest tylko wynikiem ambicji każdego rządu, by móc kogoś wskazać (do traktatu wpisano furtkę, która to umożliwia). Jak zazwyczaj, prowizorka okazała się trwała, zaś główny wykonawczy organ Unii Europejskiej konstruuje się z nadmiernym rozdrobnieniem tek; z naddatkiem o dwanaście.

W kwestii komisarza Duda nie byłby groźny. Nie miałby nawet pojęcia, kogo zaproponować w zamian. Nie ma też żadnej dźwigni, której mógłby użyć w celu zablokowania kandydata Rady Ministrów. Napisałby protest do von der Leyen? Z pewnością bardzo by się nim przejęła. Ale uznanie legalności tej procedury prowadziłoby do precedensu. Przy nominacji sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE prezydent mógłby już się upierać, lansując kogoś na miarę Mariusza Muszyńskiego lub Bogdana Święczkowskiego.

Jeśli chodzi o samą kandydaturę Serafina, to widzę jednak parę wątpliwości. Nie odmawiam mu znajomości spraw europejskich, jest tu wysokiej klasy fachowcem. Jednak Komisja nie jest – wbrew temu, co zarzucali jej politycy PiS – gronem biurokratów. Nominat Tuska będzie musiał zasiąść wśród byłych premierów, ministrów, polityków z pierwszego rzędu w państwach członkowskich czy wielkich działaczy gospodarczych, jak np. Thierry Breton (Bull, Thomson, France Télécom, AXA). Sam jest zaś po prostu dobrym urzędnikiem. Byłby świetnym kandydatem na szefa którejś z Dyrekcji Generalnych. Czy odnajdzie się w roli politycznej, czy będzie w stanie przeciwstawiać się doświadczonym wygom? Nie chodzi tylko o umiejętność prowadzenia zakulisowych gier, ale przede wszystkim o rozumienie polityki i historycznego momentu.

Można też mieć zastrzeżenia do jego bardzo ścisłych związków z Tuskiem. Komisarz musi być niezależny, także – a może przede wszystkim – od rządu państwa, które go wydelegowało. Ma zakaz przyjmowania instrukcji, podpowiedzi i podszeptów ze swojej stolicy. Czy łatwo będzie mu zerwać podporządkowanie wobec swojego wieloletniego patrona?

Zaskakująca jest też wybrana dla niego teka. Tusk mógł zażądać każdego portfolio. Wcześniejsze przecieki wydawały się sensowne – bezpieczeństwo i obrona w czasach wojennej zawieruchy i spodziewanego „odstraszania” i „powstrzymywania” po zakończeniu interwencji Putina w Ukrainie; albo rozszerzenie m.in. o Ukrainę. W tej ostatniej sprawie polski komisarz zależny od Tuska może nawet działać kontrproduktywnie. Wiadomo, że po przyjęciu naszego wschodniego sąsiada relacje finansowe w UE się zmienią, być może zostaniemy płatnikiem netto. Raczej to nie nastąpi w ciągu kadencji Serafina; ale w czasie obowiązywania kolejnych tzw. Wieloletnich Ram Finansowych (2028-2034), kto wie? A ten plan unijnych wydatków i dochodów zostanie opracowany przy walnym udziale komisarza do spraw budżetu.

I na koniec: źle, że Tusk nie posłuchał apelu von der Leyen i nie zgłosił dwójki kandydatów (obu płci). W sytuacji, gdy środowiska kobiece nabierają nieufności do Koalicji 15 Października co do jej intencji i sprawczości w ważnych dla nich kwestiach, lepiej było nie stawać po stronie dziadersów i mizoginów.

Tusk w swojej polityce kadrowej ma inklinacje do wyciągania królików z kapelusza. Stanowiska państwowe i rządowe (i – jak widać – unijne) nie są dla niego ukoronowaniem wcześniejszej pracy publicznej, najwyraźniej bardziej wierzy własnej intuicji. Tak było na przykład ze znalezioną w gdańskim ratuszu Katarzyną Hall, z której uczynił ministrę edukacji, czy z urzędniczką śląskiego Urzędu Marszałkowskiego Elżbietą Bieńkowską, ministrą rozwoju regionalnego i jedną z poprzedniczek Serafina w Brukseli (oboje są na zdjęciu powyżej). Do tej pory generalnie słabo mu to wychodziło, tak znajdowani protegowani raczej nie okazywali się wybitnymi piastunami powierzanych im funkcji. Czy tym razem prestidigitator zamiast królika z kapelusza wyciągnął asa z rękawa? Zobaczymy.

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.