Humanum czy Tumanum?
Za sprawą byłego europosła Ryszarda Czarneckiego afera Collegium Humanum znów znajduje się w centrum społecznej uwagi. Wylano już kilka wiader krytyki pod adresem kierownictwa tej placówki. Rektor (nomen omen też Czarnecki, choć panowie nie są ponoć spokrewnieni) wciąż przebywa w areszcie. Opinia publiczna nie szczędzi ironicznych słów wobec absolwentów kursów kończących się uzyskaniem dyplomu MBA (Master of Business Administration). O studentach studiów dziennych i zaocznych mówi się znacznie mniej, na dobrą sprawę decydenci nie bardzo wiedzą, co zrobić z tym fantem. Dziś w tej Uczelni studiuje około 25 tysięcy młodych ludzi, których kariera akademicka i zawodowa została przekreślona w wyniku poczynań kilku oszustów i bezradności decyzyjnej instytucji odpowiedzialnych za rozstrzygnięcie tej sprawy.
Szczerze mówiąc, los absolwentów MBA mniej mnie obchodzi. To dorośli ludzie, o ugruntowanej pozycji zawodowej, mający środki na pokrycie (pogodzenie się z ich utratą) opłat, jakie od nich pobrano. Zgrozą napawa mnie myśl o przyszłości studentów. Jest ich wielu, to nie incydent. Polska Komisja Akredytacyjna wydała pozytywną rekomendację na temat utworzenia tej Szkoły i uruchomienia tam poszczególnych kierunków studiów. W rankingach oceniających poziom nauczania Collegium Humanum plasowało się na czołowych miejscach wśród uczelni prywatnych. Studenci składali wyznaczone im egzaminy i przyjmowali do wiadomości oceny, jakie stawiali im pracownicy naukowo-dydaktyczni CH, upoważnieni do przeprowadzania tych egzaminów. Płacili też za swoje studia tyle, ile od nich zażądano. Dziś nie wiedzą, jaki jest ich status i co będzie z nimi dalej. Kilku dziennikarzy znalazło dobry temat do napisania kilku artykułów. Obśmiano te studia, dziś w powszechnym użyciu jest nazwa Collegium Tumanum. Tu i ówdzie odzywają się głosy, że pracodawcy wybuchają śmiechem na informację, że mają do czynienia z absolwentami tej Alma Mater. A ukończyło ją już 4386 osób; Uczelnia powstała w roku 2018 i rozpoczął się szósty rok jej działalności.
Przyszłość Collegium Humanum nie jest sprawą ani dziennikarzy, ani prześmiewców. Nie jest też sprawą wystawionych do wiatru studentów. Odpowiedzialność za jej rozstrzygnięcie ponoszą władze państwa. To one wydały „akt erekcyjny” (wpisany do ewidencji uczelni niepublicznych MNiSzW pod nr 383) i państwo było zobowiązane do zapewnienia wszelkich form kontroli poprawnego przebiegu edukacji w tej placówce. Tych młodych ludzi nie interesuje, czy tylko Paweł (Czarnecki były rektor) będzie siedzieć, czy w kryminale znajdzie się także Ryszard (też Czarnecki). Czy towarzyszyć im będzie dyrektor Biura Komisji Akredytacyjnej, który ponoć przyjął łapówkę w kwocie 450 tys. zł[1], czy też pozbawieni zostaną tej przyjemności? Jak dotąd wszyscy komentatorzy oficjalni i nieoficjalni prześcigają się w poszukiwaniu osób prominentnych, które uzyskały dyplom MBA. Podobno dyplomy te nie będą honorowane. A co z tymi 25 tysiącami młodych ludzi, których pierwsze dorosłe zetknięcie z instytucjami państwa, okazało się zetknięciem bolesnym? Mianowano nowego rektora. Zmieniono nazwę Uczelni. Nie są to kroki wystarczające. Od Ministerstwa należałoby oczekiwać jasnej deklaracji, jaki będzie dalszy przebieg studiów. W jakiej formie będą się odbywać? Czy w przypadku nauczania zdalnego (to zdaje się konieczne, bo na 25 tysięcy studentów przypada mniej niż setka pracowników naukowo-dydaktycznych) przynajmniej egzaminy będą odbywać się w formie bezpośredniej? Jakie kroki zostaną podjęte, by przywrócić dobre imię studentom i przyszłym absolwentom? Ta sprawa wydaje się najważniejsza. Na razie jej rozpatrzenie ciągnie się już dwa lata. Bez rezultatu. O tempora, o mores!
[1] Wikipedia, Collegium Humanum – Szkoła Główna Menedżerska z siedzibą w Warszawie