logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Cywilizacja „Przekroju”, Eile, Urbanek…

Janusz TERMER | 4 kwietnia 2024
Winieta i fragment okładki, 1958 r.

Tygodnik „Przekrój” – ten oczywiście przede wszystkim z czasów kilku pierwszych powojennych dekad swego istnienia, czyli od roku 1945, gdy tworzył i redagował go Marian Eile – od razu zaskoczył i długo zadziwiał swoich odbiorców nieoczekiwaną „innością”. Od wszystkiego, co w prasie wokół. Budził i nadal zresztą budzi (chociaż już w tej postaci nie istnieje od dawien dawna) wielkie emocje i zrozumiałe skądinąd zainteresowanie nie tylko historyków i prasoznawców. Prowokując gorące, skrajnie sprzeczne opinie, nie tylko pośród samych ówczesnych czytelników (i decydentów politycznych), ale i współczesnych nam komentatorów opinii publicznej, ludzi różnych pokoleń i poglądów…

Sam jeszcze przecież pamiętam, że jako literackie pacholę w 1959 r. śledziłem na łamach dwutygodnika „Współczesność” (w nieformalnym pokoleniowym organie młodych pisarzy debiutujących na fali tamtych okołopaździernikowych „odwilżowych” przemian społeczno-politycznych) wielką dyskusję na temat plusów i minusów owych budowanych przez „Przekrój” podwalin tego, co potem nazywano nawet (trochę chyba na wyrost?) cywilizacją „Przekroju”.

W dyskusji, jak zapowiadała redakcja, nie chodziło o samą ocenę blasków i cieni popularnego krakowskiego tygodnika, ale o szerszą analizę „poważnego zjawiska socjologicznego”. Zaczął czołowy krytyk tego pokolenia Jacek Łukasiewicz z Wrocławia, pytając, na czym właściwie owa „cywilizacja” polegać by miała? „Na jednoczesnym budowaniu snobizmów i odpowiadaniu na gusta już istniejące, od snobizmu dalekie. Bez nachalności, dowcipnie, z przymrużeniem oka. Drukując Gałczyńskiego «Przekrój» dawał swoim czytelnikom poczucie przynależności do elity, a jednocześnie nie wymagał od nich zbyt wiele. Bo ukazywały się w piśmie Zielona gęś i Listy z fiołkiem, ale poematy Niobe czy Wit Stwosz już nie, bo za trudne. Z tego samego powodu nie trafiały na łamy «Przekroju» wiersze Tadeusza Różewicza. Duch Gałczyńskiego i duch Eilego to był «Przekrój». Żywiołowy poeta i dowcipny, znakomity fachowiec, dostarczyciel dobrej rozrywki dla średnich warstw” – przypomina w wielkim skrócie to wystąpienie i całą tę burzliwą dyskusję, jaką ono spowodowało, Mariusz Urbanek w swojej nowej (jak zawsze interesującej) dokumentalno-biograficznej książce Marian Eile. Poczciwy cynik z „Przekroju” (Iskry, 2023, s. 315). Zarazem przywołuje w niej wiele, bardzo wiele, ciekawych i ważnych dysput, ocen i opinii, jakie pojawiały się w kolejnych dziesięcioleciach na ten temat. Przypomnijmy przy okazji: Urbanek to autor licznych monograficznych dokumentalnych biografii literackich (Władysław Broniewski, Julian Tuwim, Jerzy Waldorff, Stefan Kisielewski, Kornel Makuszyński…), publikowanych od lat 90. A forma dokumentalna (non fiction) stała się – nawiasem mówiąc – niejako specialité de la maison firmy kierowanej przez obecnego szefa Iskier.

Tak, „Przekrój” to istotnie był jedyny w swoim rodzaju – mimo swej zgrzebnej, jak na dzisiejsze wymagania, szaty zewnętrznej – prawdziwie niezwykły pod wieloma względami i przy tym ogromnie poczytny tygodnik, redagowany przez równie niekonwencjonalną, nietuzinkową osobę swego twórcy i wieloletniego redaktora naczelnego. Urbanek przywołuje w swej książce wiele, bardzo wiele, innych ciekawych i ważnych ocen oraz sprzecznych opinii, jakie padały w kolejnych dziesięcioleciach na ten temat, jak i o samej postaci Mariana Eilego (prawnika z wykształcenia, malarza z zamiłowań artystycznych i byłego współpracownika słynnych międzywojennych „Wiadomości Literackich” redagowanych przez Mieczysława Grydzewskiego). Oto bowiem na łamach „Przekroju”, jedynego takiego pisma, jak mawiał ponoć sam Eile, dla 800 milionów Słowian! (choć nie bardzo wiadomo, spośród jakich narodów dobierał brakujące pół miliarda – słusznie ripostuje), wydawca puszczał w obieg kultury polskiej tego czasu nieobecne w innych ówczesnych popularnych pismach o masowym zasięgu wiadomości kulturowo-„elitarne” i specjalistyczne artystycznie czy literacko, odwołując się między innymi do nowych prądów w sztuce i kulturze, nieznanych jeszcze u nas zjawisk i nazwisk, prądów myśli europejskiej i światowej. Drukując po raz pierwszy, czy to przypominając choćby prozę Franza Kafki, czy modnych wtedy bardzo w świecie francuskich pisarzy egzystencjalistów, jak Albert Camus czy Jean-Paul Sartre (acz i nie zabrakło przelotnie również modnych wtedy pisarskich wydmuszek, jak np. proza Saganki!). Wprowadzając zarazem równocześnie – i kreując niekiedy w owym przekrojowym stylu nowe mody z różnych dziedzin życia codziennego – w surowe realia tzw. realnego socjalizmu – w zachowaniach i obyczajach nowych inteligentów z masowego naboru i awansu społecznego (rubryki czy felietony satyryczne dotycząc savoir-vivre, strojów na co dzień i od święta czy kuchni…). Między innymi także pokazując – w technicznie marnych dość przecież reprodukcjach – próbki awangardowego malarstwa polskiego czy zachodniego (twórczość impresjonistów, dzieła Pabla Picassa, Salvadora Dali i in.), które zdobiły potem niejedno ówczesne M-2!

Propagował nadto również i nieobecną gdzie indziej „muzykę Luisa Armstronga, czarny humor Topora i purnonsensowy psa Fafika. Budował tę cywilizację Przekroju, wychowując pokolenie czytelników świadomych, że kultura ma więcej twarzy niż tylko radziecką” – czytamy w nocie na obwolucie. Ale warto też i od razu przypomnieć, iż owa cywilizacja Przekroju (cokolwiek przez to rozumieć) miała w istocie dość szeroki kulturowo zasięg i wpływy wykraczające daleko za linię Bugu, bo ciągnące się aż gdzieś od Brześcia i Leningradu po Władywostok, gdzie pismo to było jak wiadomo dostępne w prenumeracie obok innych oczywiście tytułów, no i pilnie obserwowane, czytywane przez ludzi kultury, a zwłaszcza ze środowisk pisarskich (jako swoiste „okno na świat”, co wiemy choćby z wyznań późniejszego Noblisty Josipa Brodskiego).

Jak jednak wyglądał i na jakich zasadach funkcjonował „Przekrój” w swej pierwszej, pionierskiej i najtrudniejszej, „socrealistycznej” fazie istnienia? A jak w innych już czasach, warunkach i realiach politycznych, ideologicznych oraz kulturowych w Polsce: w poszczególnych „zakrętach” i w kolejnych „etapach” naszej najnowszej powojennej historii? Zawsze przecież dalekich od sielanki. Czasach Władysława Gomułki i Edwarda Gierka oraz w latach późniejszych? Jak potoczyły się osobiste losy jego redaktora naczelnego, przedwojennego jeszcze przecież chowu inteligenta, tak bardzo niepasującego do nowej epoki? I na koniec, jak zmieniało się i ewoluowało to pismo po odejściu z niego Mariana Eilego i mianowaniu nowych szefów redakcji? Siła by oczywiście o tym szło gadać i pisać! Bowiem bardzo to wszystko nadal interesujące dla tych, którzy czasy te znają z autopsji, jak i dziś dla tych zainteresowanych tym, jak to z prasą drzewiej bywało, szczególnie w latach, gdy w rozmaitych bojach, w tym i cenzuralnych potyczkach, hartował się „Przekrój”. A co z takim rozmachem i reporterskim niemal nerwem opowiedziane i przypomniane zostało teraz przez Mariusza Urbanka. Przywołane wprost z rozlicznych dokumentów świadectw dawnych lub poprzez wywiady z tzw. świadkami epoki (jak rozmowa z Andrzejem Kurzem, Mieczysławem Czumą czy Marią Anną Potocką). I to opowiedziane gruntownie, z werwą i wielką znajomością rzeczy, iż doprawdy nie sposób do tego dotrzeć inaczej, jak poprzez samodzielną już lekturę. Czego wszystkim Czytelnikom tej książki Urbanka życzę serdecznie. Bo warto. A polecam szczególnej uwadze takie choćby rozdziały jak np.: Od „Hej” do „4. Wymiaru”, czyli Eile, jaki jest, każdy widzi; Więcej Osmańczyka, mniej Grottgera, czyli agitacja pozytywna; Czarne chmury nad „Przekrojem”, czyli pod czujnym okiem partii i bezpieki; Bądźcie dobrzy dla Eilego, czyli pod parasolem Cyrankiewicza; Spóźniona zemsta głupców, czyli państwowy bon ton…

Tekst ukazał się w numerze 2/2024 „Res Humana”, marzec-kwiecień 2024 r.

Winieta i fragment okładki – z archiwum okładek „Przekroju”, https://przekroj.pl/archiwum/rubryki/okladki-przekroju

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.