Lewica, a także pozostałe pomniejsze partie Koalicji 15 Października – Polska 2050, PSL – znajdują się w sytuacji niemal rozpaczliwej. Ściśnięte między dwa wielkie bloki polityczne, tworzone przez PO-PIS — sojuszników sprzed dziesięciu lat, a dzisiaj nieprzejednanych wrogów, wprasowane w logikę lojalności koalicyjnej, z trudem łapią oddech. Stąd mnożą się zachowania i gesty, aby zaznaczyć swoją autonomię i podmiotowość. PSL wykonuje łamańce, raz wtórując PiS-owi w jego obyczajowym wstecznictwie, raz poszukując formuły dostosowania się do zmieniających się preferencji wyborców. Czym dzisiaj jest Polska 2050, w sensie ideowym i programowym, nie wie nawet jej lider.
Gdy minęła pierwsza euforia bycia Lewicy w rządzie, nawet do najbardziej zdeklarowanych zwolenników współrządzenia zaczęła docierać świadomość niewygodnej pozycji między głoszonymi przez partię ideałami a pragmatyką funkcjonowania w centroprawicowym rządzie Donalda Tuska. Lewica doświadcza tak wielkiego ciśnienia, że zaczyna kruszeć. Najpierw odłamało się Razem. Pod presją wyzwań i niemożności Zandberg i jego partia wyszli ze szpagatu i usiedli na brzytwie. Większościowcy starają się polityką małych kroczków realizować swój program.
Lewica może mówić o cząstkowych sukcesach – wdowia renta, przywrócenie finansowania zabiegów in vitro, babciowe, zastopowanie prodeweloperskiego projektu kredytów zerowych… Rzecz jednak w tym, że w percepcji społecznej te osiągnięcia i tak zapisywane są na konto premiera Tuska. Być może zasadnie, bo niekiedy powstaje wrażenie, że to premier jednoosobowo rozdziela między koalicjantów zadania i prawo do chwalenia się sukcesami.
Lewicowy pomysł z dniem wolnym od pracy w wigilię największego święta religijnego mógłby dziwić, gdyż to lewicy tradycyjnie przypisywane są przymioty racjonalności i laickości. Jeśli jednak spojrzymy na praktykę europejską, to stwierdzimy, że iunctim między świętami religijnymi a dniami wolnymi jest niejednoznaczny. Wigilia jest dniem wolnym od pracy w jedenastu krajach Unii, w tym w silnie zlaicyzowanych państwach skandynawskich. Z kolei w takich mocno katolickich państwach jak Hiszpania czy Malta nie tylko wigilia nie jest dniem wolnym od pracy; pracującymi dniami jest także drugi dzień Bożego Narodzenia, a także święto Trzech Króli.
Nie inicjatywa wigilijna polskiej Lewicy więc dziwi, a jej niezdolność do wykreowania na tyle nośnych i atrakcyjnych haseł, aby nie ograniczać się do pomysłów, być może uzasadnionych, ale tchnących niedrogim populizmem. Polska, jakkolwiek byśmy się nie chwalili osiągnięciami ostatnich trzech dziesięcioleci, pozostaje jednym z najuboższych państw UE, za to z rosnącym indeksem rozwarstwienia społecznego na tle dochodów (indeks Giniego), bardzo szeroką strefą ubóstwa, piętrzącymi się problemami ekonomicznymi i społecznymi. Jednocześnie Polska jest krajem, w którym fundamentalne współczesne idee lewicowe – demokracja, wolność, sprawiedliwość, europejskość – dominują w imaginarium większości Polaków. Nawet bez ambicji stworzenia programu na miarę „trzeciej drogi” Giddensa, polską lewicę powinno stać na to, aby adekwatnie odczytać realne potrzeby i interesy ludzi, ukuć program ich zaspokojenia, przedstawić w zrozumiałym, atrakcyjnym języku swoją ofertę i konsekwentnie, uparcie ją głosić.
Inaczej pozostanie tylko wigilijna modlitwa o cud.