Holenderski eseista Rob Riemen, analizując możliwość ponownego pojawienia się faszyzmu jako możliwego kierunku światowej polityki, pisał: „(…) w Europie tematem tabu jest słowo «faszyzm», o ile odnosi się ono do współczesnych zjawisk politycznych. Istnieje prawicowy ekstremizm, radykalna prawica, populizm, prawicowy populizm, ale faszyzm… nie, tego nie ma: to nie może być prawda, coś takiego u nas nie występuje, żyjemy w demokracji, proszę nie siać paniki i nie obrażać ludzi!”[1]. Do podanych przykładów słów zastępczych można dodać jeszcze kilka: totalitaryzm, autokracja, dyktatura. Nawet znana z ciętego języka Anne Applebaum dała swojej ostatniej książce tytuł Koncern autokracja[2]. Faszyzm jest przypadłością wstydliwą, wydaje się więc, że gdy znika słowo, znika też desygnat. Faszyzm, owszem, przytrafił się światu, ale to zaszłość historyczna, konstrukt obecny w naszym życiu w ściśle określonych ramach czasowych 1922–1945. Od marszu Mussoliniego na Rzym do zakończenia II wojny światowej. Może trochę wcześniej: 1919–1945 – od Manifestu Faszystowskiego Mussoliniego[3]. Takie ramy czasowe przyjmuje też Johann Chapoutot w książce Wiek dyktatur. Faszyzm i reżimy autorytarne w Europie Zachodniej (1919–1945)[4]. Przed tą datą można dopatrzeć się co najwyżej protoplastów faszyzmu w osobach Nietzschego, Dostojewskiego czy Sorela i kogo tam jeszcze, ale trudno byłoby jednoznacznie przypisać im takie poglądy, a już z pewnością nie można ich utożsamiać z ruchem jako zjawiskiem politycznym. Czasem jednak warto zaglądać za kulisy, choćby do programu Zrzeszenia Włoskich Nacjonalistów. Liberalna demokracja – tak twierdzili – „nie jest zgodna z regułami nowoczesnego świata, który potrzebuje silnego państwa i imperializmu, twierdząc, że ludzie są z natury drapieżni, a narody toczą ciągłą walkę, w której przetrwać mogą tylko najsilniejsi”[5]. Te idee okazały się zdumiewająco żywotne. Giovanni Gentile, Gabrielle d’Annunzio i Martin Heidegger to już zwolennicy i propagatorzy faszyzmu w jego włoskim i niemieckim wydaniu.
Podążając za Riemenem, powinniśmy pytać o możliwość odrodzenia faszyzmu we współczesnym świecie. A za Jerzym W. Borejszą pytamy o wielość faszyzmów. I o wspólny faszystowski mianownik. „Czy uzasadnione jest łączenie faszyzmu włoskiego, narodowego socjalizmu i stalinizmu we wspólnym pojęciu totalitaryzmów”[6]? W każdym z europejskich krajów faszyzm miał różne odcienie. Za jego ojczyznę uważa się Włochy. „Faszyzm jest polityką zakorzenioną w tradycji włoskiego narodu” – twierdził Duce[7]. Niemcy chętniej posługują się terminem: narodowy socjalizm. Integralnym składnikiem tego systemu jest nazizm – dążenie do fizycznej likwidacji narodu żydowskiego, do czego Mussolini nie nawoływał. Nic dziwnego, jego kochanka była przecież Żydówką. Franz Neumann – autor fundamentalnego dzieła Behemot, napisanego i opublikowanego w 1942 roku w apogeum rządów Hitlera, dodaje podtytuł Narodowy socjalizm. Ustrój i funkcjonowanie, który „(…) jest – bądź staje się «nie państwem», chaosem, stanem bezprawia, nieładu i anarchii, który pochłonął prawa i godność człowieka, zmierza do przekształcenia świata w chaos przez panowanie nad ogromnymi obszarami lądowymi (…)”[8], a więc nowe określenia do postulowanego przez Borejszę zestawu tworzącego „faszystowskie minimum”, wspólne dla wszystkich odmian. Franciszek Ryszka nazwał faszystowskie Niemcy „państwem stanu wyjątkowego”. Rzeczywiście, w marcu 1933 roku Reichstag uchwalił ustawę o usunięciu zagrożenia narodu i państwa, która – przedłużana co kilka lat aż do 1943 roku – umożliwiła Hitlerowi rządzenie bez parlamentu. Johann Chapoutot dostrzega, że obok kapitalistycznego liberalizmu i komunizmu radzieckiego pojawił się w XX wieku projekt narodowo-katolicki równoległy do faszyzmu, z pewnością autorytarny, ale odróżniający się od „kultury faszystowskiej i władzy faszystowskiej”; jego przykładem jest Austria[9]. Istnieją spore podobieństwa między włoskim faszyzmem, narodowym socjalizmem a projektem narodowo-katolickim w Austrii. Entuzjazm, z jakim Austriacy przyjęli Anschluss w 1938 roku nie był przypadkowy. Jednak nawet dla zamordowanego w 1934 r. kanclerza Dollfussa głównym przeciwnikiem był komunizm. Może do grona państw skażonych tym bakcylem da się zaliczyć Hiszpanię i Portugalię. Warto przywołać w tym kontekście także Polskę.
Cytowany parokrotnie Rob Riemen, powołując się na amerykańskiego historyka Roberta Paxtona, uważa, że nie istnieje definicja faszyzmu. Można go rozpoznać po „pewnych charakterystycznych cechach, które spotyka się zawsze – bez względu na to, jaką postać zdecyduje się przyjąć”[10]. Oto one: * charyzmatyczny i autorytarny przywódca; * populizm – wykrzykuje się to, co masa chce usłyszeć, a ukrywa się brak własnej wizji (faszyzm jest upolitycznieniem pamiętliwego człowieka masowego); * kozioł ofiarny – jedna grupa w społeczeństwie, na przykład cudzoziemcy [wcześniej Żydzi – przyp. AŻ], którą obarcza się odpowiedzialnością za cały społeczny marazm i niezadowolenie; * podsycanie resentymentu; * skrajnie nacjonalistyczny; * antydemokratyczny; * kontekst społeczeństwa dotkniętego kryzysem: społeczno-gospodarczym, kryzysem tożsamości, utratą zaufania do instytucji społecznych i elit rządzących”[11].
Przywoływany przez Riemena Paxton próbuje określić „[f]aszyzm, [który – AŻ] może być zdefiniowany jako forma zachowania politycznego naznaczonego obsesyjną troską o upadek wspólnoty, upokorzenie czy poczucie bycia ofiarą oraz przez kompensacyjny kult jedności, energii i czystości, w którym masowa partia oddanych nacjonalistycznych bojowników (…) porzuca demokratyczne wolności i dąży – za pomocą przemocy bez etycznych czy prawnych ograniczeń – do celów, którymi są wewnętrzna czystość i zewnętrzna ekspansja”[12]. Rzeczywiście, nie jest to klasyczna definicja. Ale już włoski historyk Emilio Gentile (ur. 1946) był bardziej precyzyjny: „Faszyzm jest nową (…) formą doświadczenia dominacji politycznej, ustanowioną przez ruch rewolucyjny, który (…) walczy w celu uzyskania monopolu władzy na drodze legalnej lub nielegalnej, przekształca istniejący do tej pory ustrój w nowe państwo oparte na rządach jednej partii oraz systemie rewolucji skierowanej przeciwko «wrogom wewnętrznym». Głównym celem totalitarnego ruchu jest podbój i transformacja społeczeństwa, podporządkowanie obywateli, ich integracja i homogenizacja na zasadzie prymatu polityki nad wszystkimi aspektami życia ludzkiego”[13].
Jerzy W. Borejsza woli – w finale swoich rozważań – posługiwać się terminem „totalitaryzm”, będącego wspólnym „parasolem” dla faszyzmu, nazizmu i komunizmu (bolszewizmu, stalinizmu). Bliski jest tu Hannah Arendt i jej Korzeni totalitaryzmu. Ale swoją książkę nazwał „historią faszyzmów europejskich”, choć ma wątpliwości co do słuszności „faszyzmu” jako nazwy zbyt rozciągliwej dla różnych systemów obecnych nie tylko na tradycyjnych terytoriach Włoch, Niemiec, Hiszpanii, Portugalii itd., ale także w Europie Wschodniej i Południowej, aktywnych w międzywojniu, bez wątpienia autorytarnych. To: Węgry, Bułgaria, Polska, Litwa, Jugosławia, Albania, Grecja, Austria, Estonia, Łotwa, Rumunia, Słowacja, Finlandia. „(…) brak tam było aktywnej mobilizacji szerokich mas, brak masowej partii, brak armii partyjnej wspierającej rządzących. Nie cechowała ich ani globalność celów, ani totalność metod typowa dla faszystów”. Wiele z tych państw powstało w wyniku I wojny światowej i dla nich „(…) niepodległość państwowa była dobrem najwyższym, pojęcia «racji stanu» czy «interesu narodu» miały usprawiedliwić zastąpienie dawnej obcej dyktatury (…) dyktaturą rodzimą. Do rangi ideologii państwowej urastały hasła nacjonalistyczne i rasistowskie. W niektórych państwach ustanowieniu dyktatury sprzyjały rojenia o mocarstwowej potędze. (…) nie narzucono [im – AŻ] siłą z zewnątrz idei zamachu stanu i ustanowienia reżimu autorytarnego. Wyrosły one z rodzimej gleby, niektóre jawnie inspirowane z zagranicy (…)”[14].
A co w Polsce? Agnieszka Deja – autorka artykułu Polski faszyzm przedwojenny[15] – pisała, że główny ideolog polskiej prawicy Roman Dmowski, utrwalony w narodowej świadomości jako jeden z twórców polskiej niepodległości, był zafascynowany włoskim faszyzmem: „(…) gdybyśmy mieli taką organizację jak faszyzm, gdybyśmy wreszcie mieli Mussoliniego, największego (…) człowieka w dzisiejszej Europie, niczego więcej nie byłoby nam potrzeba”[16]. Opierał się na wzorcach włoskich, organizując w r. 1926 Obóz Wielkiej Polski. „Tworząc Obóz, mieliśmy przed oczyma faszyzm”. Do OWP przystąpili m.in. członkowie Polskiej Organizacji Faszystowskiej, Straży Narodowej i Młodzieży Wszechpolskiej. Wielkim Oboźnym został sam Dmowski. Rok później powstał Ruch Młodych OWP. Jego członkowie nosili tzw. mieczyk Chrobrego – symbol dążenia do Polski mocarstwowej. W 1928 roku – znów z inicjatywy Dmowskiego – utworzone zostało Stronnictwo Narodowe, lecz nie udało się zapewnić jednolitej organizacji całego ruchu; nadal działały OWP i Ruch Młodych. OWP tworzy własne bojówki. Wśród młodzieży zyskuje coraz większe poparcie. „Żydów jako całkowicie pozbawioną znaczenia grupę (…) można było obciążać odpowiedzialnością i ostatecznie przedstawić jako ukrytych sprawców wszelkiego zła”[17]. Zbieżność z hasłami programowymi niemieckich narodowych socjalistów jest oczywista. W ślad za hasłami poszły zorganizowane akcje bojkotu ekonomicznego i ograniczenia, a nawet egzekwowane fizycznie zakazy wstępu na uczelnie (numerus clausus). Obok działań ND pojawiały się kolejne – nawet bardziej radykalne hasła i akcje. W październiku 1933 roku ukazał się pierwszy numer czasopisma „Sztafeta”, skupiającego zwolenników nurtu narodowo-radykalnego pod hasłem „Hitler, Endek – dwa bratanki”. Jeszcze przed utworzeniem ONR (Obozu Narodowo-Radykalnego) powstawały tzw. Bojówki Różne, kierowane przez Zygmunta Dziarmagę. Określano ich członków jako zdeterminowanych fanatyków narodowych[18]. W 1934 powstał Obóz Narodowo-Radykalny. Jego organem prasowym stała się wymieniana „Sztafeta”. Aktywność ONR spowodowała, że rząd rozwiązał tę organizację. Kontynuatorem działalności Obozu była założona rok później przez Bolesława Piaseckiego „Falanga” – Ruch Narodowo-Radykalny[19]. Ustrój Polski ma być według Piaseckiego „ustrojem Wielkiej Polski, wielkiej według sprawdzianu absolutnego”[20]. Nadchodzące lata mają być wiekiem nacjonalizmów, a przyszłość należy do ruchów faszystowskich. Istotnie, w 1937 roku nastąpiło nasilenie akcji bojówkarskich, organizowanych przez (sterowaną przez Falangę) Narodową Organizację Bojową „Życie i Śmierć dla Narodu”. Planowano, by wspólnie z tzw. Ozonem (Obóz Zjednoczenia Narodowego), kierowanym przez byłego współpracownika Piłsudskiego płk. Adama Koca (major Pyć w powieści Kadena Bandrowskiego Generał Barcz) dokonać zamachu stanu, aresztować małżonkę Piłsudskiego, Aleksandrę, prezydenta Mościckiego i przejąć władzę[21]. Przybywało też mniej znanych ugrupowań, nawiązujących do faszyzmu włoskiego i niemieckiego narodowego socjalizmu.
Poruszający bardziej ogólne aspekty polskiej polityki w międzywojniu Borejsza uważał, że mimo wyraźnej ewolucji w stronę państwa autorytarnego, „Polska pod rządami Józefa Piłsudskiego i jego zwolenników nie przekształciła się (…) nigdy w państwo faszystowskie. Wprawdzie po maju 1926 roku stopniowo ograniczano swobody demokratyczne, uchwalono konstytucję 1935 r. utrwalającą rządy autorytarne, utworzono nawet słynny obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej, którym kierował osławiony płk. Wacław Kostek Biernacki (1884–1957)[22], ale nie zlikwidowano systemu wielopartyjnego oraz opozycyjnej prasy. Ani piłsudczycy, ani endecja nie utworzyły masowych partii. Liczebność Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, który miał być zaczątkiem takiej partii, nie była oszałamiająca. Organizacje faszystowskie miały charakter marginalny. Natomiast zasięg oddziaływania ideologii faszystowskiej „przekraczał znacznie ramy samego ruchu”[23]. Idea mocarstwowa („wielkiej Polski”) odgrywała ważną rolę w programach obu rywalizujących ugrupowań: piłsudczyków i endecji. Podobnie większy zasięg oddziaływania miał nacjonalizm, a zwłaszcza antysemityzm. Kult wodza był bezspornie silniej reprezentowany wśród piłsudczyków, ale rola Dmowskiego jako ideologa i politycznego przywódcy była też wyraźnie akcentowana w ideologii endecji. W opinii niektórych krajów (Francji, ZSRR, Czechosłowacji) ukoronowaniem tendencji faszystowskich w Polsce było podpisanie w styczniu 1934 roku deklaracji z Niemcami o niestosowaniu przemocy, co zmniejszało izolację tego państwa. Orędownik polityki zbliżenia z Niemcami Józef Beck postawiony był jednak przed „diabelską alternatywą” (z Niemcami czy ze Związkiem Radzieckim)[24]. „Porozumienie z Hitlerem ze stycznia 1934, wystąpienie Polski przeciwko polityce Ligi Narodów, popieranie na jej forum Włoch faszystowskich i szybkie wycofanie się z bloku państw sankcyjnych, przychylne deklaracje i przyjazne akty wobec rebeliantów generała Franco, wykorzystanie Anschlussu Austrii do narzucenia Litwie normalnych stosunków dyplomatycznych, co równało się uznaniu przyłączenia Wilna do Polski i wreszcie udział w podziale Czechosłowacji w roku 1938 sprawiły, że Polska uchodziła w opinii światowej za wspólnika mocarstw faszystowskich”[25]. Nie można jednak zapominać o roli Polski w koalicji antyhitlerowskiej w latach wojny, w odróżnieniu np. od Litwy, Łotwy, Rumunii czy Węgier, które jednoznacznie wspierały państwa Osi. W Polsce też nie sięgano po takie złowieszcze nazwy jak Żelazny Wilk (Litwa – to partia premiera Voldemarasa), Żelazna Gwardia w Rumunii, Ogniste Krzyże we Francji, Falanga w Hiszpanii, Gwardia Walońska w Belgii.
Autorka wielokrotnie cytowanego artykułu Agnieszka Deja napisała w zakończeniu swojego artykułu „W kraju Oświęcimia i Holokaustu siły i idee narodowo-radykalne nigdy już nie powinny się odrodzić. A jednak…”[26].
Obserwacja wyraźnie rysujących się tendencji w polityce światowej wskazuje na znaczny rozrost tendencji autokratycznych. Popularność Zjednoczenia Narodowego we Francji i jego przywódczyni Marine Le Pen, wzrost znaczenia Alternatywy dla Niemiec (Elon Musk na kongresie AfD), poparcie dla Orbána, Fico, Giorgii Meloni, wyniki przerwanych wyborów w Rumunii i stosunkowo nikłe zwycięstwa partii centrowych w wyborach do wielu innych parlamentów europejskich wskazują na umacnianie się trendów totalitarnych. Wciąż nie wiemy, w jakim kierunku podążać będzie polityka amerykańska za prezydentury Donalda Trumpa, ale pierwsze poczynania nowej administracji dowodzą, że nie będzie to kierunek pożądany z punktu widzenia sił liberalno-demokratycznych. Jaka rola przypadnie Europie i co z nią będzie – to wciąż znak zapytania. Grzech pychy, jaki popełniała demokracja europejska, niezauważanie i lekceważenie nowych centrów w polityce światowej, jednoznaczne potępianie wszystkiego, co nie mieściło się w kanonie cywilizacji zachodniej, może poważnie odbić się na losach naszego kontynentu. Wystarczy przypomnieć, że w niedalekiej przyszłości do BRICS może należeć 51 państw (obecni członkowie + aplikujący) i że może ono okazać się najsilniejszym ugrupowaniem gospodarczym w świecie. Na tym tle muszą niepokoić również tendencje, które wyraźnie już widać w polskiej polityce.
Mija właśnie 80 lat od zakończenia II wojny światowej w Europie. To dostatecznie długi czas, by zapomnieć. Urodzeni w XXI wieku nie są skłonni brać odpowiedzialności za grzechy poprzednich pokoleń? Do tego Musk namawiał przecież młodzież niemiecką.
Wypada więc przytoczyć zakończenie Dżumy Camusa. Niewielu z tych, co sięgają po książki, odczytuje ją dziś dosłownie. Nie ma wątpliwości, że to wielka alegoria faszyzmu. Może więc pora wyjść poza parawan słów – eufemizmów, skrzętnie ukrywających istotę wydarzeń i kierunki zmian. „Słuchając okrzyków radości dochodzących z miasta, Rieux pamiętał, że ta radość jest zawsze zagrożona. Wiedział bowiem to, czego nie wiedział ten radosny tłum i co można przeczytać w książkach, że bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, że może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony w meblach i bieliźnie, że czeka cierpliwie w pokojach, w piwnicach, w kufrach, w chustkach i w papierach, i że nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście”[27].
* Taki tytuł nosił radziecki film z 1965 r. w reżyserii Michaiła Romma.
[1] Rob Riemen, Wieczny powrót faszyzmu, Universitas, Kraków 2014, s. 12.
[2] Anne Applebaum, Koncern autokracja. Dyktatorzy, którzy chcą rządzić światem, Wyd. Agora, Warszawa 2024.
[3] Takie daty przyjął jako graniczne Jerzy W. Borejsza w książce Szkoły nienawiści. Historia faszyzmów europejskich 1919–1945, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 2000.
[4]5 Oficyna Naukowa, Warszawa 2012.
[5] Za: Wikipedia, hasło: Faszyzm.
[6] Jerzy W. Borejsza, op. cit. s. 7.
[7] Rob Riemen, op. cit. s. 34.
[8] Franz Neumann. Behemot. Narodowy socjalizm. Ustrój i funkcjonowanie 1922–1944, Wyd. Naukowe Textura, Warszawa 2016, b. n.
[9] Johann Chapoutot, Wiek dyktatur. Faszyzm i reżimy autorytarne w Europie Zachodniej (1919–1945), Oficyna Naukowa, Warszawa 2012, ss. 129–142.
[10] Rob Remen op. cit. s. 50.
[11] ibidem
[12] Robert Paxton, Anatomia faszyzmu [za:] Johann Chapoutot, Wiek dyktatur, op. cit. s. 128.
[13] [za:] Johann Chapoutot, op. cit. s. 128.
[14] Jerzy W. Borejsza, op, cit. s. 178.
[15] Agnieszka Deja, Polski faszyzm przedwojenny, „Nigdy więcej”, nr 6/1998.
[16] Ibidem.
[17] Ibidem.
[18] Ibidem.
[19] Jego działalność opisał Szymon Rudnicki w książce Falanga. Ruch Narodowo-Radykalny, Oficyna Wydawnicza Aspra, Warszawa 2018.
[20] Agnieszka Deja, op. cit.
[21] Tę próbę i jej fiasko świetnie przedstawił Szczepan Twardoch w powieści Król.
[22] Stanisław Mackiewicz nazywał go „chorobliwym sadystą”. W 1945 r. władze Rumunii, gdzie został internowany w 1939 r. wydały go władzom Polski. Odsiedział kilka lat, był nawet skazany na karę śmierci, lecz karę zamieniono na 10 lat więzienia. Opuścił je w 1955 roku i po niespełna dwóch latach zmarł. (Wikipedia. Wacław Kostek-Biernacki).
[23] Jerzy W. Borejsza, op. cit. s. 140.
[24] Por. Marek Kornat, Mariusz Wołos, Beck. Biografia, Wyd. Literackie, Kraków 2020.
[25] Jery W. Borejsza, op. cit. 141.
[26] Agnieszka Deja, op. cit.
[27] Albert Camus, Dżuma [w:] Cztery powieści, Świat książki, Warszawa 2000, s. 327.