Poezja jak szlachetny trunek nabiera barwy i smaku w trakcie dojrzewania. Tę prawdę potwierdza najnowszy tomik wierszy Marka Wawrzkiewicza Po słowie opublikowany w grudniu ubiegłego roku przez oficynę wydawniczą Adam Marszałek. Autor (ur. 1937 r.) debiutował blisko 65 lat temu i Po słowie jest z pewnością jednym z najlepszych w jego bogatym dorobku. Dwa z zamieszczonych w tym tomiku wierszy prezentujemy poniżej:
Ocalenia
Kochana, zbudź mnie po północy
I w głuche ucho powiedz szeptem,
Że nieuchronnie ku nam kroczy
Morze przejrzyste jak powietrze
Błękitna fala prześwietlona
Słonym promieniem. Ja uwierzę
I znowu zasnę w twych ramionach.
Kochana, ale zanim zasnę,
Powiedz mi jeszcze, że znów szumi
Sosna samotna pośród lasu
W innych samotnych sosen tłumie.
Kochana moja, którakolwiek
Z moich kochanych, z minionego,
Ocal mnie, uchroń cichym słowem
Od marnej jawy i snu złego.
Ale to mów mi ty – jedyna,
Któraś przetrwała w moim świecie,
W tobie kochałem wszystkie inne,
Bo w każdej innej byłaś przecież
Niepowtarzalna, jednokrotna,
Nieosiągalna, moja cała,
Ta, której nigdy już nie spotkam,
Bo raz spotkana – pozostałaś.
Najodleglejsza i najbliższa,
Mów nocą o przejrzystej fali,
Powiedz, że morze tu się zbliża,
Z którego nic nas nie ocali.
Modlitwa
Dałeś mi długie wyczekiwanie,
Panie.
A dałeś mi cień chmury i okruchy blasku,
I obcą radość dałeś, i udrękę własną.
Dałeś mi słów kilkanaście i długie milczenia,
Dałeś mi to, co mam już i czego już nie ma.
Dałeś mi brak pieniędzy, brak na nie łaknienia,
I tych braków powszednich na inne nie zmieniaj.
Dałeś mi poszum lasu, błądzenie na drogach,
Kilku zmarłych przyjaciół i żyjących wrogów.
Dałeś mi głóg, tarninę i jabłoń zdziczałą,
I dałeś mi dziewczynę, której mi nie dałeś.
Dałeś mi miłość wielką, brak miłości dałeś
Nie całkiem dobre zdrowie i wątpiące ciało.
Ja przecież się nie skarżę – dałeś i tak sporo,
Bo mi podarowałeś wszystkie roku pory,
A wszakże mógłbyś wcześniej dać mi późną jesień,
A nie tą późną, w której właśnie dzisiaj jestem.
Daj, coś zamierzył, nie skąp mi niczego
I nie chroń mnie od złego, ani od dobrego.
Niech wedle twojej woli już wszystko się stanie –
Daj mi wieczny spoczynek i wieczne czuwanie,
Panie –
Zbuntowany wysadzałem w myślach
katedry puste, te bez Boga.
Kaleczyłem niewinność ledwo obudzonych.
Przeprawiałem ślepców przez wezbrane rzeki ulic.
Przenosiłem jeża na drugą stronę szosy.
Byłem dobry i niecierpliwy,
mściwy i litościwy,
gwałtowny i wyrozumiały.
A gdy już przejdę przez ucho igielne
i stanę w Twoim blasku, Dobrotliwy Panie,
czy wtedy będę tym licealistą,
co przez cały rok szkolny po lekcjach
zostawał z nią w klasie
i nie mógł powiedzieć, że kocha,
czy tym w sile wieku, który choć nie podpisał
paktu z diabłem, ale nie zamknął mu drzwi przed nosem?
Czy może będę tym pomarszczonym, przygłuchym,
który tłucze lustro,
bo nie może w nim rozpoznać siebie?
Który? Który zmartwychwstanę?
Wiersz zdobył wyróżnienie w Turnieju Jednego Wiersza odbywającym się w ramach 51. Warszawskiej Jesieni Poezji, 2023 r.
Publikujemy go wyłącznie na stronie reshumana.pl.
A historia – pytasz – co to?
A to my tak pochyleni
nad dniem, co kruszy się nam w palcach,
zanim do ust go doniesiemy.
To też nadzieja, co tak płynie
przez serce matki, która w sieni,
chociaż umarła dawno temu,
przecież wciąż siedzi zapatrzona
w ten jeden punkt, gdzie ty zniknąłeś
i czeka, czeka, kiedy wrócisz
i znów zasiądziesz z nią za stołem.
A to tramwaju nocny lament,
co na zakrętach ciszę rani,
jakby wspomnienia salw wojennych
odbiło echo w murach starych.
A ci, co patrzą na nas niemo
z gałęzi, gdzie ich powieszono,
z zieleni, która znów na wiosnę,
z książki na strychu znalezionej,
to też historia, twoje ziarno,
co kiedyś w tobie zakiełkuje
i staniesz się podglebia barwą
dla tych, co przyjdą pytać: co to?