Brońmy Unii, bo tym samym bronimy Polski
Dwadzieścia lat temu wracaliśmy z Kopenhagi z radosną nowiną – Polska będzie członkiem Unii Europejskiej! Wszystkie cele nakreślone w chwili, gdy rozpoczynaliśmy negocjacje, zostały osiągnięte. Nasz kontynent połączył wreszcie własną historię z własną geografią.
Ten sukces okupiony był olbrzymią pracą tysięcy ludzi. Trzeba było osiągnąć porozumienie z Brukselą w 31 zespołach negocjacyjnych oraz znowelizować lub uchwalić ponad 300 ustaw.
Był jeszcze jeden poważny problem. Znacząca część ówczesnych państw członkowskich, a także Komisji i Parlamentu Europejskiego preferowała scenariusz stopniowego rozszerzenia opartego każdorazowo na akcesji grupy kilku państw zaczynając od najmniejszych kandydatów. W tym scenariuszu Polski nie było rzecz jasna w pierwszej grupie. By uniknąć takiego biegu wydarzeń musieliśmy spełnić warunki przystąpienia do Unii równie szybko i w tym samym pełnym zakresie, jak inne dużo mniejsze państwa kandydackie, które były bardziej zaawansowane w negocjacjach.
Muszę też wspomnieć o walce politycznej, która towarzyszyła rokowaniom. Antyunijne fobie to nie jest wynalazek ostatnich lat. Już 14 grudnia 2001 roku – po dwóch miesiącach od utworzenia rządu – pojawił się wniosek o votum nieufności wobec ministra Cimoszewicza. Szef dyplomacji został oskarżony o szybki marsz do Brukseli na kolanach i podsycaną przez Niemców wyprzedaż ojczyzny. W ówczesnych sporach można było usłyszeć, że Unia Europejska to targowica i nowe zniewolenie. Polska na zawsze straci suwerenność, przestanie istnieć nasze rolnictwo, a satelity będą nadzorowały, czy posłusznie odłogujemy naszą ziemię. Niewiele zresztą miało jej zostać, bo ziemia miała zostać wykupiona przez Niemców. Ostrzegano, że wejście do Unii to utrata Ziem Zachodnich, legalizacja eutanazji, aborcji i klonowania ludzi. Można te brednie cytować bez końca.
Było jasne, że jeśli w Kopenhadze nie osiągniemy sukcesu i warunki akcesji nie będą najlepsze z możliwych to zostanie to obcesowo wykorzystane w ogólnopolskim referendum.
Brzmi to paradoksalnie, ale po 20 latach od negocjacyjnego sukcesu Unia Europejska jest dziś pod ostrzałem gwałtownej, prymitywnej, prostackiej, rządowej propagandy.
Z kraju, który był nadzieją wielkiego rozszerzenia w 2002 roku, staliśmy się krajem – problemem dla pozostałych członków Wspólnoty.
Zjednoczona Prawica kroczy drogą nie od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej, tylko odwrotnie – ciągnie nas na europejskie i pozaeuropejskie peryferie. Odwraca się od europejskich wartości, pogardza nimi nie bacząc, że to zdrada narodowego interesu, zdrada polskiej racji stanu.
Choć słyszymy fałszywe zapewnienia, że PiS nie ma zamiaru wyprowadzać Polski z Unii, to w praktyce krok po kroku tak czyni. Zachowuje się jak włamywacz do galerii handlowej – opróżnia kasy, zgarnia co się da i w nogi! Ten rzezimieszek na razie musi działać ostrożnie, bowiem 80 proc. społeczeństwa jest zadowolonych z naszego członkostwa w Unii i nie życzy sobie z niej wychodzenia. Niemniej, ciągła indoktrynacja obywateli i zwykłe szczucie ma na celu zmienić te proporcje.
Tymczasem, jeśli chcemy Polski nowoczesnej i suwerennej, nie możemy do Unii odwracać się plecami. Jeśli tak czynimy, to serce i duszę wystawiamy na wschód. Nie ma alternatywy dla tej oczywistości. Mniej Brukseli to znaczy więcej Moskwy. W Europie nie ma dziś trzeciej drogi.
Agresja Rosji na Ukrainę pokazała, że potrzebujemy więcej Unii i więcej od Unii. Polska słusznie apelowała o wsparcie finansowe dla milionów ukraińskich uchodźców, żądała solidarności energetycznej, zdecydowanych sankcji wobec Rosji. Jednocześnie rząd PiS-u okłamywał Komisję Europejską i zamiast realizować podjęte zobowiązania mówił: „Nie wtrącajcie się”.
Ta schizofrenia polityczna służy rozgrywkom w obozie władzy, na pewno jednak nie służy Polsce i Polakom. Interes Polski jest przeciwstawny interesowi PiS, który polega na tym, że rządy prawa zastępowane są przez rządy ludzi, a właściwie przez rządy jednego człowieka.
Triumfalne wypowiedzi polskiego premiera, że wywalczył wielkie pieniądze bez powiązania ich z praworządnością rodzą pytanie, a co takiego złego jest w rządach prawa? Dlaczego tak zajadle szef rządu z ramienia partii Prawo i Sprawiedliwość walczy z prawem i sprawiedliwością?
W PiS łudzą się, że Europa ma oczy szeroko zamknięte na wynaturzenia polskiego wymiaru sprawiedliwości. Albo, że jeżeli nawet otwiera oczy na jakiś czas, to nie jest zdolna do działania.
Mylą się. Jest zdolna do działania. Będziemy dzielić pieniądze, ale nie będziemy dzielić wartości.
Dobra przyszłość Polski to silniejsza i głębsza integracja europejska. To wzmocnienie współpracy europejskiej. Unia musi być bardziej decyzyjna, a to oznacza wzmocnienie trybu wspólnotowego, gdzie kluczowe decyzje podejmowane są przez instytucje europejskie. Wszak Unia ma być nie tylko silna, ale i wspólna.
Unijne źródła słabości są wielorakie, ale według mnie tkwią w niedokończonej i niepełnej integracji. Unia Europejska jest bowiem wspólnotą gospodarczą, ale nie wspólną gospodarką. Prowadzi współpracę socjalną, ale nie wspólną politykę socjalną. Sprzyja kooperacji wielu instytucji, ale nie buduje we właściwym tempie wspólnych instytucji.
Polska również nie dokonała pełnej integracji. Pierwszy krok zrobiliśmy wchodząc do Unii, drugi, kiedy weszliśmy do strefy Schengen. Trzecim krokiem pozostaje wejście do strefy euro.
W Polsce nie brakuje osób, którzy chcieliby jakoś z Europą bardziej się zjednoczyć, ale uważają pełny związek z Unią Europejską za cudzołóstwo, czyli niewierność wobec Ojczyzny.
Reprezentuję nurt myślenia który nie boi się, że jeśli będzie z Europą, to Polska się na nas obrazi. Kochamy Polskę, szanujemy Polaków i wiemy, że bycie Polakiem oznacza bycie Europejczykiem. Nie uważamy Polaków za prymitywów, którzy w zetknięciu z Zachodem tracą tożsamość, więc trzeba ich chronić przed demoralizacją. Uważamy europejskość za wyraz współczesnego, polskiego patriotyzmu. Wszak Polska jest naszą ojczyzną, a Europa naszym wspólnym i bezpiecznym domem.
Wprowadzenie Polski do rodziny europejskich wolnych, demokratycznych narodów, włączenie jej w struktury NATO wymagało od naszego pokolenia ogromnego wysiłku, pokonania tysięcznych barier, także tych tkwiących w nas samych.
Dziś ten obowiązek spoczywa na naszych następcach, na następnych pokoleniach polskich patriotów. Nie dajcie sobie wyrwać z rąk demokracji i wolności, które daje nam przynależność do Unii Europejskiej, brońcie Unii na każdym kroku, w każdej sytuacji, bo tym samym bronicie Polski.
***
Rząd, który pod moim przewodnictwem prowadził negocjacje i który w imieniu Polski zakończył je w Kopenhadze był rządem koalicyjnym. Składał się z trzech partii o różnym profilu ideowym: Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Unii Pracy i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Na rzecz gabinetu pracowało wielu bezpartyjnych. Lansowana dziś teza, że Polskę do Unii Europejskiej wprowadziła lewica jest tezą nieprawdziwą.
Korzystam z okazji, aby podziękować wszystkim uczestnikom tego procesu, wszystkim, którzy nie szczędzili wysiłku, aby europejskie marzenie Polaków stało się faktem. Wielkie narodowe zobowiązanie zostało wykonane.
Trudno oddać radość i atmosferę tamtych dni. Pragnę zacytować jedynie tekst Clausa Petersena, duńskiego dziennikarza i komentatora w telewizji DR 2: „Nigdy w swojej karierze nie przeżyłem takiej konferencji prasowej. Zrozumiałem tylko pięć czy sześć słów, nikt nie tłumaczył oświadczenia polskiego premiera, ale za to zrozumiałem coś innego. Tu, w Bella Center, na niewielkiej sali przeznaczonej dla Polaków, gdzie wepchnęło się z dziesięć razy więcej dziennikarzy niż powinno, to tu, tuż po zakończeniu negocjacji UE z krajami kandydującymi, skończyła się tak naprawdę druga wojna światowa.
To właśnie atmosfera, napięcie, tłok i bezgraniczna radość wszystkich zgromadzonych, powiedziała więcej niż niejedna polityczna mowa. Tu właśnie przybiegli wszyscy najlepsi dziennikarze – niemal z całego świata – i dzielili radość Polaków. Tutaj też ci, którzy wiedzieli, że Polska zdradzona w Jałcie zdradzana była dalej, mogli pozbyć się wieloletniego poczucia wstydu.
To, co w ostatniej chwili zaoferował Schroeder, traktuję jako gest przeproszenia Polaków. Myślę tylko, że nie musiał czekać aż tak długo”.
Tekst wystąpienia na konferencji w Senacie RP zorganizowanej przez premierów Leszka Millera i Włodzimierza Cimoszewicza oraz wicemarszałek Gabrielę Morawską-Stanecką w dniu 12 grudnia 2022 roku z okazji dwudziestolecia zakończenia negocjacji w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Tytuł, drobne skróty i zmiany redakcyjne – Res Humana.
Artykuł ukazał się w numerze 1/2023 „Res Humana”, styczeń-luty 2023 r.