Brandenburgia po wyborach: ulga i nadzieje
Wieczór wyborczy 22 września w Brandenburgii nie zaskoczył wytrawnych obserwatorów niemieckiej polityki. Mimo prognoz wskazujących na zwycięstwo Alternatywy dla Niemiec (AfD), w twierdzy SPD, za jaką uchodzi Brandenburgia, i tym razem wygrali socjaldemokraci na czele z dotychczasowym premierem rządu krajowego Dietmarem Woidke. Ostatecznie uzyskali ok. 31 procent głosów i 32 mandaty w 88-osobowym Landtagu, o 2 więcej niż AfD (ok. 29 proc. głosów). Do utworzenia rządu krajowego konieczna jest większość 45 mandatów.
Woidke okazał się godnym następcą jego ważnych poprzedników – tej miary polityków, co Manfred Stolpe (1936-2019) i Matthias Platzeck. Postawił niemal wszystko na jedną kartę, grożąc swoim odejściem w przypadku wygranej AfD. Przy jego znacznej popularności nie było to li tylko taktyczne zagranie. Nie skorzystał też w kampanii z większej pomocy czołowych polityków SPD, łącznie z Olafem Scholzem, co było świadectwem trafnego rozeznania politycznego związanego z ocenami wyborców dotyczących działalności kanclerza i rządzącej koalicji. W rozgrywce przedwyborczej z AfD Woidke nie łagodził ataków i wręcz ostrzegał przed „brunatną pieczęcią”, wskazując na jednoznaczne zakwalifikowanie Alternatywy i jej kandydata na premiera H.Ch. Berndta przez Urząd Ochrony Konstytucji jako „sił ekstremalnych”. Nawet pewnego rodzaju niespodziewane poparcie premiera rządu saksońskiego M. Kretschmera z CDU mogło pomóc liderowi socjaldemokratów. Trudno natomiast orzec, w jakim stopniu decyzja o wprowadzeniu przez rząd federalny z dniem 16 września dłuższych czasowo kontroli granicznych mogła uspokoić m.in. wyborców SPD i zachęcić ich do głosowania na tę partię.
Po tym niewysokim, ale jednoznacznym zwycięstwie problemem – ale już mniejszej wagi – jest to, z kim ostatecznie brandenburska SPD wejdzie w koalicję: z Sojuszem Sahry Wagenknecht (BSW) i z CDU, co oznaczałoby komfort wyraźnej przewagi mandatów w parlamencie krajowym, czy tylko z lewicowym Sojuszem, co jest pewnym ryzykiem politycznym wykraczającym poza Brandenburgię. Jasne jest już także, iż w porównaniu z pozostałymi landami wschodnimi nie ma tu konieczności rozpatrywania ewentualnej koalicji z AfD oraz liczenia strat wizerunkowych dla partii politycznych, które zdecydowałyby się na wejście do rządu krajowego z Alternatywą. Dietmar Woidke już zapowiedział gotowość rozmów koalicyjnych z CDU i Sojuszem.
Dobre wyniki SPD i BSW (ok. 13 proc.) mają jednak swoją cenę. Zapłaciły ją pozostałe partie polityczne uczestniczące w wyborach: przede wszystkim Zieloni, którzy wypadają z Landtagu, lewicy spod szyldu Die Linke, a także dla mniej znanego Ruchu Obywatelskiego/Wolnych Wyborców. Słaba pozycja liberałów z FDP na wschodzie Niemiec zaś i tu się potwierdziła – bez szans na mandaty.
CDU, mimo że ma szanse na udział w koalicji, uzyskała najsłabszy wynik w nowych landach (ok. 12 proc.), ale nie musi to mieć większego przełożenia na federalną scenę polityczną, z przyszłorocznymi wyborami do Bundestagu włącznie. Co więcej, może mobilizować nie tylko czołowych polityków tej partii, ale i wyborców na zachodzie kraju, także tych, których potem staranne badania sondażowe zaliczyłyby do wyborców wędrujących i oddających głosy na inne partie. Walka przedwyborcza do Bundestagu i niedopuszczenie do sukcesu AfD może zmobilizować dotychczasowych i potencjalnych wyborców dwóch wielkich partii: CDU i SPD.
Ekstremalna AfD będzie odwoływała się – jak w nowych landach – przede wszystkim do młodych i rozczarowanych dotychczasową koalicją rządzącą wyborców, w tym do nastrojów antyimigranckich. Zwycięstwo SPD w Brandenburgii ma także psychologiczne znaczenie dla przyszłych wyborów: oto AfD została zastopowana w zwycięskim marszu po wyborach w Turyngii; aczkolwiek jej funkcjonariusze federalni mogą dalej głosić hasła o wygraniu czy pozyskaniu wyborców, to jednak bez formalnego zwycięstwa w kolejnych wyborach.
Potrzeba czasu, by ocenić, jak bardzo kontrowersyjna w relacjach z sąsiadami Niemiec decyzja o wprowadzeniu kontroli granicznych wytrąci częściowo z demagogii zagrożeń przedwyborczych AfD, ataków na imigrantów i politykę rządu federalnego.
BSW nie ma takiego poparcia w zachodnich landach, jak na wschodzie Niemiec, jest nową partią polityczną, ale pamiętajmy o słabych notowaniach Die Linke, którą Sahra Wagenknecht opuściła, a także zmianach w programie wyborczym Sojuszu odwołujących się do nowych kręgów wyborców. Chce być przy tym ten Sojusz jakąś partią protestu, ze sceptycyzmem co najmniej wobec imigrantów, ale i wyraźnym sprzeciwie wobec dostaw broni dla Ukrainy. Nie można zapomnieć, że strategia wyborcza BSW jest i będzie zapewne dziełem przede wszystkim jej liderki, ale i superdoświadczonego Oskara Lafontaine, prywatnie męża Wagenknecht. Należy pamiętać, że jest ona bardzo znana medialnie w Niemczech ze względu na częsty udział w liczących się programach i dyskusjach w stacjach telewizyjnych.
Socjaldemokratycznej Partii Niemiec trudno będzie przełożyć brandenburskie zwycięstwo na sukces federalny w 2025 roku, tym bardziej że notowania kanclerza Scholza są znacznie poniżej oczekiwań czołowych polityków i tradycyjnych wyborców SPD.
W dzień po wyborach w Brandenburgii gremia kierownicze CDU i CSU oficjalnie mianowały Friedricha Merza jako ich kandydata na kanclerza. Nadchodzące wybory są być może ostatnią szansą dla tego polityka, odsuniętego niegdyś przez Angelę Merkel. Klucz do jego sukcesu wyborczego leży głównie w zachodnich landach. Przewodniczący CSU Markus Soeder nie widzi żadnych obciążeń dla Merza w związku ze słabym wynikiem CDU w Brandenburgii, traktując to jako właściwość lokalną i specjalny przypadek.
Stosunek do dostaw broni dla Ukrainy oraz perspektywy zakończenia wojny będą różniły nie tyle poszczególne partie polityczne, ile pogłębić mogą linie podziału w tej sprawie wewnątrz poszczególnych ugrupowań.
Z perspektywy nie tylko polskiej jest pewnym fenomenem konstytucyjno-prawnym, że konstytucja landu brandenburskiego z 1992 roku zawiera zapis o szczególnych relacjach z Polską. Nie można przeceniać zapisów konstytucji krajowych czy regionalnych, ale przecież jest to znacznie mocniejsze zobowiązanie niż deklaracje polityczne partii czy oświadczenia polityków.
Wybory 22 września umożliwiają kontynuację rządów SPD zasłużonej dla relacji przygranicznych z Polską na płaszczyznach samorządowej, euroregionalnej i międzyrządowej, szczególnie we współpracy z województwami lubuskim i zachodniopomorskim. Dotychczasowy i przyszły premier Woidke był w latach 2014-2022 pełnomocnikiem rządu RFN do spraw tych relacji. Nie brak problemów w tych stosunkach i to nie tylko w związku z wprowadzeniem kontroli granicznych, prowadzonych i tak przecież na granicy z Brandenburgią od października 2023 roku. W perspektywie przyszłości są to jeszcze większe wyzwania na miarę twórców dotychczasowych struktur i instytucji współpracy transgranicznej oraz ich znaczenia dla całości stosunków polsko-niemieckich.