Biblioteka
(Sztuka w trzech aktach scenicznych)
Osoby:
Komendant Państwa (podobny do Piłsudskiego)
Komisarz Ludowy (podobny do Dzierżyńskiego)
Książę (podobny do Radziwiłła)
Bibliotekarz
Profesor (lekarz)
Ksiądz (prałat)
Aydokia (młoda zakonnica)
Przeorysza
Adiutant komendanta (Rotmistrz)
Pułkownik (szef służby ubezpieczającej)
Przodownik (policjant)
Czerwona obstawa Komisarza (Wysłannik)
Ludzie z obsługi zamku (Technik)
Rzecz dzieje się w Polsce, w drugiej połowie lat dwudziestych, na zamku przypominającym siedzibę Radziwiłłów w Nieświeżu. Niespokojne pogranicze, na którym przywódca odradzającego się, lecz pogrążonego w wielorakim kryzysie państwa spotyka się z arystokracją i ziemiaństwem w poszukiwaniu politycznej ugody. Dla tych ostatnich historyczny Komendant jest wciąż nazbyt socjalistyczny, gdy ten chce pojednać się także z Kościołem. Nieoczekiwane wydarzenia naruszają program trudnych rozmów.
Miejscem bardziej poufnych spotkań na zamku ma być biblioteka. Jej położenie otwiera widok na wjazd do zamku z jednej strony, a z drugiej na klasztorny dziedziniec.
Akt I
Scena 1
Biblioteka, a w niej duży, rzeźbiony napis: LIBRI MEMORIAE CUSTODE
Widok z biblioteki na klasztorny dziedziniec. Odbywa się tu próba powitalnego tańca w wykonaniu młodych zakonnic. Gregoriański, ekumeniczny chór zastępuje orkiestrę.
Spośród bogatych zbiorów ksiąg, książek, starodruków i rękopisów przyglądają się temu bibliotekarz i ksiądz. Wchodzi profesor lekarz.
Profesor: Nie podgląda, bracia, nie podgląda! Bo w głowach wam się zakręci i krew się wzburzy.
Bibliotekarz: Jak one szczerze się bawią!
Profesor (w stronę księdza, prowokująco): Czy nie jest to, aby grzech?
Ksiądz: Jeśli się tańczy na chwałę Boga…
Profesor: A nie szykują się one na przyjazd gości? (Po chwili, widząc znaczące milczenie rozmówców) To tajemnica? Tacy ważni goście? W końcu mnie możecie powiedzieć, przecież pewnie po to zostałem tu ściągnięty. Bo nie dla jaśnie państwa bez grosza, co?
Bibliotekarz: Jest pan nazbyt sławnym lekarzem…
Ksiądz: Ja tu czekam na moim kościelnych zwierzchników…
Profesor: Może zatem chodzi nie o to, kto przyjeżdża, lecz po co?
Bibliotekarz (wymijająco): Może jedno i drugie, kto to wie? Pan profesor aż z Wilna, prawda? Proszę, niech pan spocznie… Mam tu coś dla pana ze starych rzeczy. (Rozgląda się po półkach) Pewne dzieło pańskiego krajana…
Profesor: O medycynie w wiekach średnich?
Bibliotekarz: O medycynie ducha.
Profesor: To coś dla księdza raczej.
Bibliotekarz: Ksiądz prałat już wie o tym dużo. Przydałaby się także lekarz od ciała.
Ksiądz: Jakoże nie ma ciała bez duszy.
Profesor: Byłobyż tak!
Jakieś głośne krzyki wpadają do biblioteki od strony bramy wjazdowej.