Spór o charakter państwa
Tegoroczne wybory parlamentarne różnią się od poprzednich wyraźnym przesunięciem punktu ciężkości z problematyki społeczno-ekonomicznej, która dominowała w kampanii 2015 roku i nadal odgrywała istotną rolę w roku 2019, ku problematyce ustrojowej – wyrażającej się w pytaniu: jaki ma być charakter państwa? Zatarły się bardzo ostre przed ośmioma laty podziały; Platforma Obywatelska odeszła od programu neoliberalnego, a nawet próbowała przelicytować PiS w sprawie podniesienia kwoty przysługującej na każde dziecko. Zaostrzenie sytuacji międzynarodowej po rosyjskiej agresji wobec Ukrainy spowodowało powstanie w zasadzie jednolitego w tej sprawie frontu wszystkich liczących się partii politycznych. Dzieli je wprawdzie stosunek do Unii Europejskiej, ale z uwagi na wyraźnie prounijne stanowisko przytłaczającej większości wyborców obóz rządzący robi co może, by ta sprawa nie zdominowała kampanii wyborczej.
Tegoroczna kampania jest więc skupiona na wspomnianym powyżej centralnym problemie każdej polityki. W pytaniu tym zawarte są dwie kwestie podstawowe. Pierwszą jest zagrożenie, jakie dla ładu demokratycznego stanowi prowadzona od 2015 roku polityka demontażu państwa prawa i stopniowego tworzenia systemu autorytarnego. Jest to autorytaryzm nowego typu: powstały w wyniku wyborów, a nie zamachu stanu, i zachowujący podstawowe instytucje demokratyczne. Jego autorytarny charakter polega przede wszystkim na stopniowym demontowaniu państwa prawnego, na rozbudowywaniu wszechmocy władzy wykonawczej i zapewnieniu obozowi rządzącemu monopolu kontroli nad publicznymi (już tylko z nazwy) środkami przekazu. Proces ten nie zaszedł jednak w Polsce tak daleko, jak między innymi w Rosji, Turcji czy na Węgrzech, dzięki czemu jest jeszcze odwracalny.
Drugą kwestią podstawową jest polityka władz państwowych w sferze praw człowieka oraz stosunków między państwem i najsilniejszą instytucją religijną: Kościołem Rzymskokatolickim. Współczesne systemy autorytarne najczęściej sięgają po poparcie dominującej wspólnoty religijnej, ale Prawo i Sprawiedliwość poszło w tej dziedzinie najdalej. W Polsce prawo niemal całkowicie zakazuje przerywania ciąży, czego nie ma w innych krajach europejskich (poza Maltą). Pod tym względem Polska jest znacznie bardziej konserwatywna niż autorytarne Rosja czy Węgry. Za ustawę antyaborcyjną z 1993 roku ponosi winę cały obóz prawicy, ale dopiero pod rządami PiS nastąpiło jej zaostrzenie przez zdominowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny. Decyzja ta pokazała, jak groźne są konsekwencje podporządkowania polityki państwa fundamentalistycznemu stanowisku katolickiej ultraprawicy. Nigdy też nie było w Polsce tak wyraźnej presji na podporządkowanie edukacji szkolnej tzw. „wartościom chrześcijańskim”, jak to ma miejsce obecnie.
Dzieje się to w warunkach wyraźnego zwrotu społeczeństwa polskiego w kierunku laickim. W ostatnich kilku latach drastycznie spadł – zwłaszcza w młodym pokoleniu – procent ludzi regularnie uczestniczących w praktykach religijnych i deklarujących się jako osoby wierzące, wzrosło zaś poparcie dla postulatu legalizacji aborcji w pierwszych dwunastu tygodniach ciąży. Analiza wyników sondaży nie pozostawia cienia wątpliwości co do kierunku zmian. Dokonuje się – wprawdzie ze znacznym opóźnieniem – proces sekularyzacji społeczeństwa polskiego. Wiele lat temu Jarosław Kaczyński trafnie zauważył, że polityka ZChN prowadzi do „dechrystianizacji Polski”. Po Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym dawno już nie ma śladu, ale w tej sprawie jego godnym następcą zostało Prawo i Sprawiedliwość.
Lewica stała się głównym, ale już nie jedynym, politycznym wyrazicielem postulatów ruchu laickiego. W takich sprawach, jak liberalizacja ustawy antyaborcyjnej, uwolnienie szkoły z dyktatu katolickich fundamentalistów, prawa osób nieheteroseksualnych czy finansowanie Kościoła z budżetu państwa Nowa Lewica zajmuje stanowisko jednoznaczne, zbieżne z postulatami ruchu laickiego. Zasługuje w pełni na nasze poparcie. Novum obecnej sytuacji jest to, że lewica nie jest obecnie w tych sprawach osamotniona. Platforma Obywatelska opowiedziała się za liberalizacją ustawy antyaborcyjnej, a jej przywódca zapowiedział, że przeciwnicy liberalizacji nie znajdą się na listach jej kandydatów do Sejmu. Daje to podstawę do optymizmu.
Trzeba jednak pamiętać, że nie cała opozycja demokratyczna zajmuje w tych sprawach jednoznaczne stanowisko. Politycy PSL i Polski 2050 starają się unikać wyraźnego stanowiska i mówią o potrzebie przeprowadzenia referendum w sprawie ustawy antyaborcyjnej. Z ich niejasnych wypowiedzi w tej sprawie odnieść można wrażenie, że najbardziej odpowiadałby im powrót do obowiązywania przepisów z 1993 roku. Musimy więc liczyć się z tym, że nawet odsunięcie PiS od władzy nie będzie oznaczało otwarcia prostej drogi do przezwyciężenia konsekwencji wieloletnich rządów prawicy.
Konieczna będzie konsekwencja w formułowaniu strategicznego celu, jakim jest przywrócenie w Polsce świeckości państwa, zapewnienie pełnego respektowania praw mniejszości (w tym seksualnych i wyznaniowych) oraz przywrócenie kobietom prawa do decydowania o utrzymaniu lub przerwaniu ciąży. Musi temu jednak towarzyszyć świadomość tego, jaki jest realny układ sił, co można zrobić już teraz, a z czym trzeba będzie czekać na dalsze wzmocnienie sił postępowych. To trudniejsze i wymagające większej umiejętności politycznego działania niż formułowanie radykalnych haseł, ale bez tego nie będzie koniecznej zmiany. Wiele wysiłku trzeba włożyć w pogłębianie postępowych zmian, jakie dokonują się ostatnio w świadomości zbiorowej społeczeństwa polskiego.
Czeka nas długa walka. Wybory 2023 roku powinny być ważnym, ale nie ostatnim, krokiem na drodze do odbudowania państwa prawa i przezwyciężania skutków religijnego fundamentalizmu.
Artykuł ukazał się w numerze 5/2023 „Res Humana”, wrzesień-październik 2023 r.