logo3
logo2
logo1

"Ufajmy znawcom, nie ufajmy wyznawcom"
Tadeusz Kotarbiński

Najstarsze drzewa polskie, „domowe” i inne takie…

Janusz TERMER | 3 października 2024
Fot. archiwum "Res Humana"

Przypominam tu od czasu do czasu dzieła i dziełka literackie – zapominane czasami niemal kompletnie, najczęściej niesłusznie moim zdaniem. Nieznane zatem młodszym pokoleniom czytelników. A interesujące z wielu rozmaitych powodów. Dziś będzie mowa o pozycji kompletnie nietypowej. Przywołuję teraz tutaj pewną niepozorną i bardzo skromną edytorsko książeczkę, wydaną lat temu ponad już trzydzieści! Niemającą na pierwszy (ani żaden zresztą inny) rzut oka nic wspólnego z literaturą zwaną i uznawaną za piękną. Toteż proszę nie pomyśleć sobie od razu, iż to, co zamierzam o niej napisać, będzie jakąś zupełnie wariacką, mocno ekstrawagancką czy też kokieteryjną fanaberią recenzencką… A może i będzie? No to niech będzie!

Chodzi tu mianowicie o przypomnienie dzieła znalezionego latoś, podczas letniej kanikuły na podmiejskiej działce w Dębem nad Zalewem Zegrzyńskim, pośród książek niegdyś tu zwożonych, przeglądanych i czytanych oraz niekiedy opisywanych „po gazetach”. Jest to mianowicie pewien popularnonaukowy przewodnik poświęcony najstarszym drzewom polskim. Wydany w Warszawie, w odległej i historycznej już dla większości z nas epoce, bo w 1992 r. przez wydawnictwo PTTK „Kraj”. Pisany musiał być gdzieś od połowy lat 80. ubiegłego stulecia (bo pamiętać trzeba, że każda książka publikowana wówczas miała swoją długą, paroletnią zazwyczaj, tzw. ścieżkę druku). Stąd też, do podawanych niżej dat wieku drzew trzeba obecnie dodawać co najmniej trzydzieści parę lat. Przewodnik ten, liczący sobie stron ok. dwustu, wraz ze słowniczkiem terminów botanicznych, literaturą przedmiotu i indeksami wyszedł spod pióra pracownika naukowo-dydaktycznego Akademii Rolniczej w Poznaniu dr. inżyniera Cezarego Pacyniaka. Musiał być bardzo ambitnym (w najlepszym sensie tego słowa) naukowcem, ekspertem od drzew, biologiem dendrologiem i miał już wtedy na koncie wiele publikacji w specjalistycznych czasopismach z tej nieco nadal egzotycznej dziedziny[1].

Czytałem, pamiętam, to dendrologiczne – skromnie i zgrzebnie wydane – dziełko z wielkim ukontentowaniem już wtedy, czyli przed ponad trzydziestu laty, a więc było nie było pod koniec ubiegłego wieku! Tak jak i teraz czytam je z niemniejszym zaciekawieniem po szczęśliwym odnalezieniu. Chociaż teraz nieco poprzez zrozumiałą mgiełkę zapomnienia w zakresie pewnych konkretów i szczegółów. I oczywiście od razu sięgnąłem na początek wydania po tę smaczną ciekawostkę z zakresu tzw. couleur locale. Pamiętajmy – elementu niezbędnego i postulowanego jeszcze przez twórcę europejskiej powieści historycznej, słynnego pisarza Waltera Scotta w powieściowej narracji dotyczącej przeszłości. Zafrapowała mnie bowiem, jak i przedtem, informacja o tym, że jedno z najstarszych polskich drzew tutaj opisywanych znajduje się w miejscowości Dębe na Mazowszu. A więc ni mniej ni więcej tylko kilkaset metrów od miejsca, gdzie piszę te słowa. Czyli nieopodal naszego letniego domku nad Zalewem Zegrzyńskim (patrz na ten temat: szkic Letnie odkrycia w mojej publikacji Myślenie literaturą z 2019 r., wydanej w serii „Biblioteka RES HUMANA”).

Zatem z wielkim zapałem i zaciekawieniem także teraz sięgam na nowo po wiele fragmentów książki dr. inżyniera Pacyniaka. W tym m.in. do jej następującego akapitu pt. Wiśnie, który przytaczam w oryginalnym i dosłownym brzmieniu:

Wiśnia ptasia, czereśnia ptasia, trześnia (prunus avium, cerasus avium). Występuje w Europie i Azji, w Polsce dorasta do 28 m wysokości i ponad 300 cm obwodu. W naszym kraju rośnie dziko w lasach liściastych i mieszanych. Od tego gatunku pochodzą owocowe odmiany czereśni – chrząstki i sercówki, o barwie czerwonej lub żółtej. Liście są podłużnie jajowate, do 15 cm długości, z wierzchu matowe, spodem słabo owłosione. U nasady liścia często występują gruczołki (dwa lub cztery). Owoce kuliste. Drewno jest używane w stolarstwie i tokarstwie. W korze występują garbniki do 10%, zaś w liściach witamina C. Obliczono wiek zarówno dla drzew dziko rosnących, jak i odmian owocowych.

Dębe – wieś, gmina Serock, województwo stołeczne warszawskie. Wiek 113 lat, obwód 301 cm, pierśnica 96 cm, wysokość 11 m, stan zdrowotny 2, pomnik przyrody. Ta okazała czereśnia rośnie we wsi Dębe nr 51 u ob. F. Łączyńskiego, w ogrodzie tuż za budynkiem mieszkalnym. Drzewo ma nisko osadzoną, potężną koronę. W odległości 50 m od niego znajdują się fortyfikacje z XIX w. zachowane w dobrym stanie… Dojazd dogodny z Warszawy autobusem PKS do wsi Dębe. Odległość od przystanku – 300 m, od stacji kolejowej w Zegrzu – 11 km”.

Najpierw marginalne, acz niezbędne, należne krótkie rzeczowe komentarze, historyczne, społeczne i biologiczno-przyrodnicze.

Autobusy PKS to obecnie, można rzec śmiało „przyrodnicza rzadkość”, czyli relikt minionej epoki. Bo po 1990 r. królowały tutaj, jak i gdzie indziej w kraju, zdezolowane autobusy prywatnych firm „krzak” lub „pan Zenek zaprasza”. Dodać jednak warto, że od czasu pandemii covidowej w 2020 r. pojawiać się tutaj zaczęły niewielkie autobusiki, co prawda dość rzadko kursujące, ale nowe i sprawne. Fundowane przez lokalne władze samorządowe (brawo!), gminne i powiatowe, i służące obecnie okolicznym mieszkańcom dojeżdżającym do pracy w stolicy via stacja kolejowa WKD w Legionowie.

Po wtóre (co ważniejsze, choć smutniejsze niestety) opisywana przez Cezarego Pacyniaka czereśnia w Dębem już nie istnieje. I to od wielu lat. Tak udało się ustalić w rozmowie z mieszkającą tu nadal wnuczką ob. F. Łączyńskiego. Ta zabytkowa okazała czereśnia została powalona przed parunastu laty przez potężną wichurę i pozostał z niej tylko kikut pnia. Wichurę niemającą jak widać zrozumienia nijakiego dla pomników przyrody – nawet tej ponad 150-letniej czereśni! Szkoda to oczywiście wielka i nieodwracalna strata przyrodnicza.

Ale cóż począć, takie straty to sprawa całkowicie naturalna i zrozumiała szczególnie dziś, gdy patrzymy, co to się w tej przyrodzie, Panie Dziejku, obecnie wyprawia. I nie ma na to najczęściej rady.

Cóż jednak począć z owymi nienaturalnymi stratami, całkowicie niezrozumiałymi i niepowetowanymi, wynikającymi – i to od dość już dawna, z rodzącej się „tradycji” nierozumnie lekkomyślnego podejścia do starych drzew. Ba, do drzew w ogóle! I to nie tylko przecież w Polsce. Co więcej, w stosunku do drzew i świata przyrody w ogóle! Z tak krótkowzrocznie doraźnej i czysto pragmatycznej perspektywy niszczonego od wieków dziedzictwa. Skutki tego podejścia oglądamy wszyscy, zwłaszcza teraz, w dobie postępujących tak szybko globalnych zmian klimatycznych. Ze zgrozą i przerażeniem wielkim oglądamy je w apokaliptycznym wymiarze: od płonącej Afryki, wysp i krajów południowej Europy, Grecji czy Chorwacji, Hiszpanii czy Chin, po Amazonię i Amerykę Północną…

Ekologia, głupcze!

Powtarzajmy to sparafrazowane powiedzenie pewnego polityka w nieskończoność i działajmy na rzecz ekologii, a i tak nigdy nie będzie to za wiele w sprawie „podcinanej przez nas samych gałęzi, na której siedzimy” (patrz słynne dzieło Złota gałąź Frazera). Na niej wyrosła i opierała się przez wieki ludzka cywilizacja, kultura i codzienna egzystencja. Nadal więc wycinajmy lasy, zaorujmy prerie, kopmy wielkie dziury w ziemi w poszukiwaniu… własnej zagłady! Róbmy tak dalej i dalej, i dalej… I dalej aż do samego końca… A i tak nie wiadomo, czy informacjami o skutkach tych działań da się kiedyś przekonać owe liczne zastępy dzisiejszych ekosceptyków i innych płaskoziemców…

A może jednak mimo wszystko dojdziemy kiedyś, jeśli jeszcze zdążymy do realizacji owej szlachetnej Norwidowskiej idei: „zarania wiekuistego zwycięstwa”? A nasi potomkowie – jeśli przeżyją owe potęgujące się obecne i niechybnie grożące nam w przyszłości, gołym okiem dziś widoczne, nadciągające na cały glob katastrofy ekologicznie NIEODWRACALNE – będą z niedowierzającym zdumieniem dociekać przyczyn i źródeł tej naszej nieprawdopodobnej, gargantuicznej wręcz, ludzkiej głupoty!

No dobrze, dobrze – nie rozczulajmy się zanadto! Wracajmy lepiej (jak powiadał renesansowy racjonalista François Rabelais: revenons a nos moutons – wracajmy do naszych baranów) do tej niepozornej książki o starych drzewach. Zawsze większe znaczenie mają w ostatecznym rachunku najdrobniejsze bodaj fakty od teoretycznej gadaniny umoralniającej, której i tak nikt słuchać dziś już nie chce.

Oto autor tego naszego przewodnika o drzewach prawi (jak na Poznaniaka przystało – konkretnie, rzeczowo i uczenie) we wstępie do swego przewodnika zatytułowanym: Stare drzewa przedmiotem kultu, o istotnych przyczynach swego zainteresowania ową praktyczną „ekologiczną dendrologią”.

Widzi bowiem jej źródła w starych dobrych tradycjach, obrzędach i wierzeniach ludzkich, dotyczących świata natury i przyrody. Obecnych od zawsze w dziejach kultury i cywilizacji. W tym właśnie, że od najdawniejszych, niepamiętnych czasów ludzie otaczali stare i okazałe drzewa czcią równą bóstwom. Wierzyli, że zamieszkują w nich opiekuńcze duchy, które sprawują pieczę nad plemionami i rodami. To w ich cieniu – z prośbą o opiekę – składano ofiary oraz naczynia pełne obrzędowego jadła i napojów. W cieniu wielkich dębów, cisów, jesionów, jodeł czy buków kapłani odprawiali religijne obrzędy, a władcy sprawowali sądy. Za zły omen uznawano usychanie takiego drzewa, strzaskanie go przez piorun czy wichury.

Hindusi czcili figowiec (w jego cieniu miał się narodzić Budda) i drzewo zwane asioka, które uchodziło za symbol miłości i płodności. Chińscy taoiści sadzili wokół pagód miłorzęby. W Azji Mniejszej świętym drzewem była oliwka. Plemiona europejskie czciły głównie dęby, cyprysy, cedry i lipy… (tu wspomnijmy nieśmiertelną fraszkę czarnoleską Jana Kochanowskiego Na lipę: „Gościu, siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie...”).

W całej literaturze, w szczególności w polskiej poezji, znaleźć można dziś bez trudu – w dobie smartfonów i laptopów – całą wielką antologię utworów poświęconych drzewom, zwłaszcza zaś dębom i innym gatunkom cenionym przez naszych słowiańskich przodków… Toteż oszczędzę Ci, Czytelniku Drogi, przykładów i cytatów nazbyt wielu.

Wiadomo powszechnie (o czym wspomniano), że Słowianie czcili i poważali stare dęby, na co mamy wiele świadectw kronikarskich i literackich. Niech zatem wystarczy choćby fragment, który pamiętamy zapewne wszyscy, choćby ze szkolnych lektur, czyli owe Mickiewiczowskie strofy z księgi IV Pana Tadeusza o Drzewach moich ojczystych:

Jeśli Niebo zdarzy,

Bym wrócił was oglądać, przyjaciele starzy,

Czyli Was znajdę jeszcze? Czy dotąd żyjecie?

Wy, koło których niegdyś pełzałem jak dziecię.

Czy żyje wielki Baublis, w którego ogromie

Wiekami wydrążonym, jakby w dobrym domie,

Dwunastu ludzi mogło wieczerzać za stołem…

Nie można jednak przy tej okazji nie wspomnieć bodaj króciutko o naszym słynnym Bartku. Za najokazalsze drzewo w Polsce w 1934 r. sąd konkursowy pod przewodem znanego badacza, biologa Władysława Szafera uznał legendarny dąb Bartek znajdujący się w gminie Zagnańsk. Jego wiek szacowano różnie, jeszcze w międzywojniu na 1200 lat, a po wojnie – na tysiąc. Według obliczeń naszego autora dr. Pacyniaka, stosującego nowoczesne metody pomiarów drzew, dąb ten miał wtedy 654 lata (dziś dodajemy mu śmiało 30 i parę), co przecież nie pomniejsza jego pomnikowej i obrosłej podaniami historycznymi wartości. Tak rzetelnie i rzeczowo przez autora opisywanej…

I na koniec impresji związanych z książką Najstarsze drzewa w Polsce mój wielki apel (mój i zapewne tysięcznych rzesz miłośników przyrody w Polsce) – o fizyczne przypomnienie, czyli wznowienie tego przewodnika Cezarego Pacyniaka. Oczywiście w poprawionej i uzupełnionej, uaktualnionej przez ustalenia nowego pokolenia badaczy, biologów-dendrologów, starannej edytorsko nowej wersji książkowej. I koniecznie w bogatej szacie graficznej, w kolorowo-albumowej postaci zdolnej przyciągnąć uwagę zblazowanej dzisiejszej pop-kulturowej publiczności.

Wiem, iż to trud byłby dość wielki i nieco kosztowny, ale na pewno wcale nienadaremny. Ale na pewno ze wszech miar opłacalny dla nas wszystkich. Bo istnieje dzisiaj (jeśli nie dziś, to kiedy?) coraz więcej czytelniczego miejsca na tego typu publikacje, naprawdę doskonały nadciąga czas. Sprzyjający podobnym przedsięwzięciom nowy klimat, coraz wyraźniej odczuwalna potrzeba odchodzenia od obecnego zalewu masowej tandety panoszącej się od paru dekad u nas pseudokulturowej „nijakości” czy taniej tabloidowej sensacji – w stronę rodzącego się głodu autentycznej wiedzy.

Dębe, lipiec–sierpień 2024

[1] C. Pacyniak, Najstarsze drzewa w Polsce. Przewodnik, Wydawnictwo PTTK „Kraj”, Warszawa 1992.

 

Tekst został opublikowany w numerze 5/2024 „Res Humana”, wrzesień-październik 2024 r.

 

 

TAGI

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE ARTYKUŁY

  • ZAPRASZAMY TEŻ DO PISANIA!

    Napisz własny krótki komentarz, tekst na stronę internetową lub dłuższy artykuł
    Ta strona internetowa przechowuje dane, takie jak pliki cookie, wyłącznie w celu umożliwienia dostępu do witryny i zapewnienia jej podstawowych funkcji. Nie wykorzystujemy Państwa danych w celach marketingowych, nie przekazujemy ich podmiotom trzecim w celach marketingowych i nie wykonujemy profilowania użytkowników. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia przeglądarki lub zaakceptować ustawienia domyślne.